- Uwielbiam takie stare samochody, a ten jest wprost kultowy, z fantastycznego roku, kiedy to polscy piłkarze zdobyli medal na mundialu. To był i dla mnie przełomowy rok - opowiada Michał Wiśniewski, który z kierowcą Pawłem Hoffmannem z Automobilklubu Rzeszowskiego zajął w Rzeszowie 27. miejsce na 33 sklasyfikowane załogi w rajdowym Pucharze Polski. Z rywalizacji odpadło aż 37 aut.
- Ten staruszek ma 118 koni mechanicznych, ale w dobrych rękach spisuje się znakomicie. Dla mnie to było nowe doświadczenie, pierwszy długi rajd płaski i ukończyliśmy go. Nie wiem, co powie Paweł, ale chyba sobie poradziłem - śmieje Wiśniewski.
- Zgraliśmy się i muszę zaznaczyć, że Michał jest bardzo skrupulatny - podkreśla Hoffman, znany z zamiłowania do starych samochodów. - Był świetnie przygotowany. Nasza współpraca zaowocowała i dojechaliśmy do mety. To dla mnie szczególnie ważne, bo po kilku startach pierwszy raz ukończyłem Rajd Rzeszowski.
Wszystko przez żonę
Wiśniewski nie pamięta, od kiedy jeździ w rajdach, ale Rzeszów ma w tym względzie spore... zasługi.
- Moje zamiłowanie do rajdów zaczęło się przez moją żonę, która wtedy była menedżerem w firmie zespołu rajdowego prowadzącego Maćka Rzeźnika i Przemka Mazura. Zaprosiła mnie na Rajd Rzeszowski, przyjechałem, wylądowaliśmy razem w łóżku (śmiech) i później jeździłem na rajdy, byle być z nią i zawodnikami oraz ich samochodami, bo szybko połknąłem bakcyla - opowiada na mecie w Rzeszowie.
Do tej pory jeździł w Rajdzie Barbórki w Warszawie, ale - jak zaznacza - przy Rajdzie Rzeszowskim to była "popierdułka".
- Dlatego bardzo się cieszę, że go ukończyliśmy, bez względu na wynik - zapewnia. - Chcę podziękować wszystkim kibicom z Rzeszowa. Przede wszystkim jednak chcę pogratulować Maćkowi Rzeźnikowi, bo jak pierwszy raz puszczałem go na starcie w Rzeszowie, to zaliczył "rolkę".
Dym w kabinie
Hoffman wspomina przygodę z pierwszego odcinka rajdu: - W kabinie pojawił się dym. Nie mogliśmy wycofać się jednak na samym początku. Zapytałem Michała, ile do mety i jak usłyszałem, że tylko dwa kilometry, to nie odpuściłem. Okazało się to trafną decyzją, bo przyczyną zadymienia było chlapnięcie oleju na kolektor wydechowy.
Wiśniewski już zapowiada, że jak tylko dostanie zaproszenie, to za rok znów wystartuje w Rzeszowie.
- Głównie jeżdżę w cross country i będę to kontynuował - opowiada o swojej pasji. - W najbliższym sezonie z Andrzejem Świgostem pojadę z mercedesie 4x4. No i na pewno pojawię się na "Barbórce".
Wolę u boku kierowcy
Teściem Wiśniewskiego jest Apoloniusz Tajner, były trener Adama Małysza, zaś obecnie prezes Polskiego Związku Narciarskiego. Michał, znany z pasji do pokera i latania (ma nawet odpowiednią licencję), pytany o inne sportowe doświadczenia, odpowiada: - Jezu Chryste, jak ja tylko wchodzę na skocznię, to od razu zakładam pampersa. W samochodzie się nie boję.
Swoich sił za kierownicą rajdówki nie chce jednak próbować. - Mam na utrzymaniu piątkę dzieci, byłbym złym kierowcą. Tu trzeba jechać na maksimum, na wielkim ryzyku. Kierowca musi być pewien swoich umiejętności, a ja czuję się dobrze tylko obok takich speców jak Paweł Hoffman.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Kaźmierska wróci za kraty? Mecenas Kaszewiak mówi, dlaczego tak się nie stanie
- Czyżewska była polską Marilyn Monroe. Dopiero teraz dostała kwiaty na grób
- Co się dzieje z Sylwią Bombą? Drobny szczegół totalnie ją odmienił [ZDJĘCIA]
- Olbrychski nie przypomina dawnego amanta "Jest jak Kopciuszek po dwunastej w nocy"