MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W Ropczycach pies ma swój nagrobek

Grażyna Woźniak Andrzej Plęs
Pewien mieszkaniec Krakowa przyjeżdża do Ropczyc na grób swojego sznaucera co kilka dni. Przywozi kwiatki, zapala znicze...
W Ropczycach pies ma swój nagrobek
Grażyna Woźniak

(fot. Grażyna Woźniak)Andrzej Rachwał w młodości miał jedno marzenie: chciał zostać... przedsiębiorcą pogrzebowym. Matka wybiła mu to z głowy. Został weterynarzem. Widać, z dawnych marzeń nie zrezygnował, bo w Ropczycach założył cmentarz dla zwierząt. Jedyny w regionie. Najbliższe są w Warszawie, Łodzi i Wrocławiu.

W jego przychodni weterynaryjnej już wcześniej pojawiali się właściciele czworonogów: trzeba uśpić zwierzę, bo stare, chore, cierpi i zdycha w męczarniach. Miłosiernie ulegał prośbom. Pozwalał zwierzakom odchodzić łagodnie do zwierzęcego nieba, a ciała zwracał jego opiekunom. Tylko ci nie bardzo wiedzieli, co robić z martwymi pupilami. No, trzeba godnie oddać ziemi... Tylko gdzie i jak? Pod lasem, pod blokiem, w ogródku, na polu sąsiada?

Rachwał miał 40 arów pod Ropczycami, które - chcąc nie chcąc - kupił razem z działką w Ropczycach, bo taki warunek postawił sprzedający nieruchomość. Zbędne wtedy 40 arów okazało się przepustką do realizacji dziecięcego marzenia: tam będzie grzebalisko dla zwierząt - postanowił. Tych uwolnionych od chorobowych męczarni, tych rozjechanych na drodze przez nieostrożnych kierowców i - okazało się - tych utopionych podczas tegorocznej powodzi w Ropczycach.

- Ale na pewno nie dla tych, które właściciele każą nam uśpić, bo im się znudziły - zastrzega twardo Rachwał. Takich właścicieli psów i kotów odsyła do wszystkich diabłów.

Zbuduj kaplicę i kup karawan

Spodziewał się, że pomysł psiego cmentarza wywoła kontrowersje wśród mieszkańców Ropczyc i konsternację w urzędach, w których będzie ubiegał się o pozwolenie.

Tymczasem weszła w życie ustawa o zakazie grzebania zwierząt w miejscach do tego nie wyznaczonych, a w Poznaniu sąd skazał kobietę na 5 tysięcy złotych grzywny za zakopanie zwłok swojego psiaka w ogródku. W tej sytuacji to nie była już tylko sprawa sumienia, ale i prawa. Rachwał ruszył do urzędów po zezwolenia.

- Kupa śmiechu była - opowiada. - Panie w urzędzie gminy myślały, że robimy sobie żarty. Jestem radnym gminnym tej kadencji, w urzędzie bywam często, stąd potraktowały mnie jak żartownisia.

W sanepidzie było zabawniej jeszcze.

- Pani powiedziała, że jak ma być cmentarz, to muszę kaplicę postawić - wspomina Rachwał. - Tłumaczyłem, że ja tu na poważnie jestem. To pani dodała, że muszę karawan kupić.

Nie przekonał pań, że "on tu poważnie jest". W końcu kupił czarnego land rovera, podjechał pod siedzibę powiatowego sanepidu, poszedł do pań, kazał wyjrzeć przez okno i powiedział, że karawan już ma, teraz chce pozwolenie na cmentarz. Karawan pań nie przekonał, ale dotarło do nich, że "on tu na poważnie". Pozwolenie dostał.

Rok zajęły mu formalności - wojewoda musiał pobłogosławić, marszałek województwa też, instytucje ochrony środowiska, sanepid, starosta, burmistrz… Sąsiedzi przyszłego grzebaliska dla zwierząt nie oponowali przesadnie. Wszyscy zgodzili się na pomysł Rachwała. No, może jedna pani stanowczo powiedziała - nie, ale nie była właścicielką sąsiedniej działki, jedynie ją dzierżawiła. Rachwał chciał podobny cmentarz usytuować pod Stalową Wolą, też na własnej działce. Wszyscy sąsiedzi zgodzili się, poza jednym. Sprawa utkwiła w martwym punkcie.

Sumienie trzeba mieć

Dominik Rachwał, syn Andrzeja, też weterynarz, opowiada przypadek pewnej pani. - Zatelefonowała w środku nocy: Czekam na weterynarza, ma uśpić mi psa. Czy możecie przyjechać i pochować zwierzaka? No, jak w środku nocy? - powiedziałem do niej. Owszem, możemy odebrać, ale pochowamy go za dnia, bo jak kopać grób w środku nocy?

Zadzwoniła po czterech dniach, żeby psa ekshumować i zabrać. Zakopała zwierzę na jakiejś łące. Nawet nie wiedziała czyjej. Jeździła co chwilę w to miejsce, sprawdzała, czy ktoś się w pobliżu nie kręci, pilnowała, żeby nikt zwierzęcia nie wykopał.

- Chyba była w szoku - mówi Dominik. - Bała się, że psa ktoś znajdzie, że będzie miała kłopoty. Pojechaliśmy, wykopaliśmy i przenieśliśmy na nasz cmentarz.
Dominik mówi, że jak kto kocha psa, to zwierzak po śmierci trafi na psi cmentarz.

Bez ceremonii, ale z powagą

No, jak to? Zwierzęta mają być chowane jak ludzie? - sarkają niektórzy w okolicy.

- Może zmieniliby zdanie, gdyby zobaczyli żal, a nawet rozpacz właścicieli po stracie psów - mówi Andrzej Rachwał. - Zdarzało się nawet, że właściciele płakali nad grobem pupila.

Pewien krakus jest na grobie swojego psa co dwa - trzy dni. Kwiatki przywozi, znicze pali.

Nie ma ceremonii, uroczystości. Po prostu zwłoki zwierzaka umieszcza się w kartonowym pojemniku, wkłada do grobu i z powagą przysypuje ziemią. Z powagą, bo tu chodzi o to, żeby nie urazić uczuć ludzi, którym zwierzak przez lata dawał radość.

Ci czasem do pojemnika wrzucą ulubioną psią zabawkę, piłeczkę, sztuczną kość. Obowiązkowo - kocyk, kołderkę, poduszeczkę. Nic z herezji, nic z profanacji. Po prostu gest przywiązania do zwierzaka. Kamienna tablica pamiątkowa z imieniem zwierzaka, czasem na niej zdjęcie czworonoga. Niektórych irytują tylko płonące znicze, które zostawiają tu właściciele. Bo niby takie znicze to dla ludzi są zarezerwowane.

Porządek musi być

Na razie na ropczyckim cmentarzu spoczywa 27 "ludzkich" - jak to określa Andrzej - psów. Ludzkich, to znaczy takich, które miały swoich właścicieli. Bo w niżej położonej części cmentarza, już bez tablic pamiątkowych, leżą zwłoki pozabijanych na drogach bezpańskich psów i kotów. Przywozi je tu urząd gminy w ramach umowy z przychodnią weterynaryjną Rachwałów. Trafiły tu też czworonogi, które utonęły podczas ostatniej powodzi w Ropczycach. Ludzie nie chcieli ich tykać, bo zaraza, ptasia grypa albo inne zagrożenie.

Te "ludzkie" mają swoje kwatery, leżą rzędem, jak na "ludzkim" cmentarzu. Właściciel prowadzi ewidencję - który, gdzie, od kiedy. Trawa koszona regularnie, drobny żwirek wokół kamiennych tabliczek.

- Ksiądz z Zagorzyc po mszy przypominał o sprzątaniu cmentarza przez Wszystkimi Świętymi - uśmiecha się Dominik. - Namawiał, żeby ludzie pojechali na cmentarz dla zwierząt w Ropczycach popatrzeć, jaki powinien być porządek na cmentarzu.

To nie miejsce do zabawy

Do niedawna przychodzili tu młodzi ludzie Ropczyc. Papierosa w spokoju wypalić, wino wypić.

- Zwracałem im uwagę, że to nie miejsce do zabawy - opowiada Andrzej. - Mówili: co to za cmentarz, to jakiś psi cmentarz. Nie rozumieli, że to nie uczucia zwierząt szargali, tylko uczucia właścicieli tych zwierząt. Teraz terenu pilnuje firma ochroniarska.

***

Opłata za miejsce dla czworonoga na psim cmentarzu kosztuje do 200 zł rocznie (w zależności od wielkości pojemnika na zwłoki). Wystarczy podpisać umowę na 5 lat, a o miejsce spoczynku zwierzaka będzie miał kto dbać. I dba.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24