Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Giełda samochodowa w Rzeszowie. Jeden z symboli miasta odchodzi do lamusa [ZDJĘCIA]

36 lat temu na giełdzie dominowały maluchy, duże fiaty, polonezy. Golf był rzadkością.
36 lat temu na giełdzie dominowały maluchy, duże fiaty, polonezy. Golf był rzadkością.
Giełda samochodowa na rzeszowskim Załężu to dla wielu mieszkańców jeden z ważnych symboli miasta tak jak „Hotel Rzeszów”, plac Balcerowicza czy plac targowy przy ul. 8 marca. Likwidacja targowiska przy ulicy Spichlerzowej to symboliczny smutny moment nie tylko dla Rzeszowa i jego mieszkańców, ale całego Podkarpacia.

Spółka ZRB Społem, właściciel terenu, na którym odbywa się targowisko finalizuje rozmowy z potencjalnym kupcem. Firma z Warszawy wystąpiła już do miasta o warunki zabudowy i pozwolenie na budowę hali handlowo - usługowej w tym miejscu.

Handlujący na giełdzie otrzymali wypowiedzenia do końca października.

- Płakać się chce. Człowiek tutaj handlował różnymi rzeczami od 22 lat i nagle przeczytałem, że giełdy już od listopada ma nie być. Przeniesienie do Skołoszowa to dla mnie zbyt duży koszt, żeby tam dojeżdżać w każdą niedzielę. Może uda znaleźć się coś bliżej miasta, chociaż przy ul. Dworaka nie ma już miejsc. Likwidacja giełdy oznacza, ze wielu ludzi straci pracę i źródło utrzymania - mówi jeden ze sprzedawców prowadzący stoisko przy głównej alejce.

Inny dopowiada, że utarg z giełdy był dla niego dodatkowym zastrzykiem gotówki.

- Sprzedawałem tutaj różnego rodzaju części do samochodów, rowerów, motocykli od kilkunastu lat - opowiada. - Czasami przywoziłem też opony i zawsze mogłem parę złotych dorobić.

Kiedyś na Placu Wolności

Giełda samochodowa istnieje w Rzeszowie już od ponad 36 lat. Pierwszą jej lokalizacją był Plac Wolności w Rzeszowie, następnie parking przy cmentarzu „Wilkowyja”. Później samochody używane sprzedawano przy ul. Przemysłowej oraz krótko na parkingu obok nieistniejącego Polmozbytu przy al. T. Rejtana. Stamtąd przeniesiono ją na Załęże.

- Pamiętam, jak z ojcem i dziadkiem jeździliśmy w każdą niedziele na giełdę. Mimo, że to miejsce szczególnie po deszczu, było całe w kałużach, a do samochodów podchodziło się po kamieniach. Często można było kupić taniej różne rzeczy, zwłaszcza części do samochodów - opowiada Roman Wilk z Rzeszowa.

Na giełdę przyjeżdżali mieszkańcy z całego Podkarpacia.

- Obowiązkowo, raz w miesiącu, od ponad 20 lat byłem na giełdzie samochodowej w Rzeszowie - wspomina 60-letni Bolesław z okolic Przemyśla. - Nawet pandemia koronawirusa nie zatrzymała mnie przed wizytą na rzeszowskim targowisku.

Same nówki, nie bite. Niemiec płakał jak sprzedawał

Takich osób jak on podczas przedostatniej giełdy 23 października można było spotkać wielu. Starsi bywalcy pamiętają czasy, kiedy przy wjeździe handlowano jeszcze zwierzętami. Małe psy i kociaki, a także króliki czekały w klatkach i tekturowych pudłach na potencjalnych kupców, często w skwarze i oparach spalin. Później na szczęście zakazano takiego handlu. Przed laty atrakcją na giełdzie był przelot śmigłowcem. Za kilkadziesiąt (ówczesnych) złotych można było jako pasażer pooglądać Rzeszów z okien helikoptera. Nieodłącznym obrazkiem był widok cwaniaków szukających chętnych do gry w trzy karty czy trzy kupki. Zawsze krupiera otaczała grupa umówionych klakierów, którzy bezbłędnie wskazywali czerwoną wygrywającą kartę. I tak kusili ofiary pokazując pliki wygranych banknotów. Naiwni w ten tracili sporo pieniędzy. Nawet tysiące przeznaczone na zakup samochodu - policja notowała takie przypadki.

Największą popularność giełda zyskała w latach 90. Nagle zaczęto masowo sprowadzać samochody z zagranicy. Setki używanych aut w przystępnych cenach wystawiano na bazarach. Handlarze do Załęża zjeżdżali się z całego południa Polski. Poszła fama, że tu są dobre ceny. Tu widać było, jak zmieniają się gusty Polaków. Miejsce fiatów i polonezów zaczęły zajmować volkswageny, fordy, peugeoty, mercedesy. Każdy egzemplarz pachnący, wypielęgnowany. Prawie nówka. I nie bity, jak zapewniali handlarze, jeżdżony w Niemczech tylko do kościoła. A Niemiec, jak sprzedawał, to płakał.

Handel na giełdzie z sentymentem wspomina Adam Malkiewicz, który kiedyś dorabiał sobie w każdą niedzielę handlując egzotycznymi owocami.

- To były czasy, że w sklepach ciężko było coś kupić, a ja sprzedawałem banany i mandarynki. Chętnych na te owoce nie brakowało i szybko towar schodził. Owoce kupowałem na giełdzie hurtowej i bladym świtem jechałem na Załęże. Kto był wcześniej, ten zajmował lepsze miejsce przy głównej alei. Pierwsza połowa lat 90. każdy handlował, czym się dało. Rodził się wolny rynek. Wjechać na giełdę zawsze było ciężko, bo korki zaczynały się już od zakładu karnego. Jakoś swoim wysłużonym żukiem udawało się wjechać - wspomina z uśmiechem.

Właściciele okolicznych pól szybko zrozumieli, że zamiast sadzić ziemniaki bardziej im się opłaca utworzyć przy giełdzie parkingi i co niedzielę kasować postojowe od przyjeżdżających pojazdów.

Wjeżdżało 1,5 tys. samochodów

- Nie jestem jakaś szczególną miłośniczką motoryzacji, ale bardzo lubię w niedzielę wybrać się na giełdę, aby zwiedzić stoiska, na których można znaleźć jakąś okazje, no i oczywiście obowiązkowo kiełbasa lub szaszłyk. Jak przeniosą targ do Skołoszowa, to na pewno tych wypraw na Załęże mi i moim znajomym będzie brakowało - mówi Alina z Rzeszowa.

Karolina Świstak z Rzeszowa zauważa, że giełda samochodowa już dawno zmieniła się w prawdziwe targowisko rozmaitości.

- Można tu kupić dosłownie wszystko - uśmiecha się rzeszowianka.

- Kiedyś w niedziele już od północy ciągnęły kolumny pojazdów. Musiałem organizować dodatkowe miejsca, bo samochodów wystawionych na sprzedaż było ponad 1,5 tys. Wszystko jednak ma swój koniec. Obecne realia i wysokie koszty nie sprzyjają prowadzeniu takiego targowiska. Chociaż jak widzę te rzesze klientów, którzy tutaj przyjeżdżają, że sam nabieram wątpliwości, co do sprzedaży tego terenu - mówi Marek Rak, prezes spółki ZRB Społem prowadzącej giełdę.

Aby nie pozostawić sprzedawców i klientów na lodzie, prezes Rak podjął rozmowy z właścicielem Giełdy Wschód, aby przenieść tam największe w regionie motoryzacyjne targowisko.

- W Rzeszowie i okolicy nie ma tak dużych terenów, jak ten nasz przy ul. Spichlerzowej. Szukaliśmy dogodnej lokalizacji i pojawiła się myśl o przeprowadzce w stronę Przemyśla - mówi Marek Rak.

Prezes przyznaje, że mimo wręczenia wypowiedzeń handlarzom z powodu negocjacji w sprawie sprzedaży działek, to nie wyklucza, możliwości zorganizowania giełdy jeszcze w listopadzie. Wszystko zależy od tego, czy dojdzie do ostatecznego podpisania umowy, a pieniądze za sprzedaż trafią na konto spółki ZRB Społem.

W niedzielę 29 października, jeśli będzie pogoda, wielu rzeszowian wybierze się na giełdę przy ulicy Spichlerzowej. Z sentymentu, z przyzwyczajenia. Nawet, jeśli negocjacje w sprawie sprzedaży terenu się przeciągną i być może jeszcze w listopadzie zajadą samochody na Załęże, to należy zdawać sobie sprawę, że koniec giełdy samochodowej, pewnej epoki jest kwestią czasu.

- Na giełdę jeździł mój dziadek, tato i ja - wyznaje 25-letni Krzysztof z Leżajska. - Szkoda, że moje dzieci nie poznają już tego klimatu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24