Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Terror w rodzinie. Dlaczego ciągle tolerujemy agresję?

Andrzej Plęs
Nawet jeśli w ich domach sąsiadów, znajomych szaleje piekło, często zwycięża przekonanie, że nie wypada się wtrącać w ich życie prywatne. znajomych, sąsiadów, współpracowników. Nawet jeśli w ich domach szaleje piekło przemocy
Nawet jeśli w ich domach sąsiadów, znajomych szaleje piekło, często zwycięża przekonanie, że nie wypada się wtrącać w ich życie prywatne. znajomych, sąsiadów, współpracowników. Nawet jeśli w ich domach szaleje piekło przemocy Archiwum
Pijany mężczyzna ze wsi - obraz statystycznego sprawcy przemocy domowej na Podkarpaciu. Z przemocą trudno walczyć, bo mentalnie wciąż ją akceptujemy.

Z danych KWP w Rzeszowie:

- 66 proc. ofiar przemocy to kobiety
- ponad 20 proc. ofiar, to dzieci
- statystycznie rośnie liczba pokrzywdzonych mężczyzn, przy spadku liczby pokrzywdzonych kobiet
- 93 proc. sprawców to mężczyźni
- 6 proc. agresorów to kobiety
- w 1 proc. dręczycielami są nieletni

Ponad 4 tysiące podkarpackich rodzin dotkniętych zjawiskiem przemocy domowej i jest ich coraz więcej - wynika z danych Wydziału Polityki Społecznej Podkarpackiego Urzędu Wojewódzkiego.

A to i tak - jak się szacuje - zaledwie 30-40 proc. rzeczywistej liczby rodzin, w której dochodzi do aktów przemocy.

- Co nie znaczy automatycznie, że zjawisko narasta - zastrzegała podczas specjalnej konferencji Ewa Kloc, koordynująca w województwie Krajowy Program Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie. - To może znaczyć, że nasz system rozpoznania tego zjawiska jest coraz bardziej skuteczny.

Agresja wszechobecna

Zjawiska społecznie wciąż w znacznym stopniu tolerowanego - jak twierdzi dr Henryk Pietrzak, psycholog społeczny. Według niego winna temu jest wadliwa socjalizacja, która nie tylko buduje, a niekiedy wręcz promuje zachowania agresywne.

Owszem, instytucjonalnie przemoc domowa jest piętnowana: mnożą się programy przeciwdziałania przemocy, samorządy powołują zespoły wsparcia dla ofiar, prokuratury gotowe są ścigać sprawców, ale w sferze świadomościowej, ideologicznej i religijnej przemoc akceptujemy.

"Co z ciebie za facet, skoro dajesz się lać swojej babie" - usłyszał pan Stanisław, kiedy nie wytrzymał i poszedł do "swojego" komisariatu policji poskarżyć się na katującą go żonę.

Na wsi wciąż pokutuje przekonanie, że mąż ma prawo żonę "przywołać do porządku" albo wymusić posłuszeństwo pięścią. I to agresor cieszy się szacunkiem i zdobywa uznanie.

Niemal nie zmienia się postawa społeczna, że nie wypada się wtrącać w życie prywatne znajomych, sąsiadów, współpracowników. Nawet jeśli w ich domach szaleje piekło przemocy.

Mimo wszystko jednak, jak zauważa asp. Elżbieta Siupik z Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie, większość zgłoszeń o przemocy domowej policja otrzymuje od osób postronnych, a nie domowników.

- Dane liczbowe nie obrazują skali zjawiska - zapewnia asp. Siupik. - Istnieje tak zwana "ciemna liczba" przypadków nieujawnionych, nie zgłoszonych organom ścigania. Szacuje się, że zgłaszanych jest zaledwie 30 proc. przypadków przemocy domowej.

Tylko w I połowie 2013 roku podkarpacka policja 1900 razy interweniowała na takie zgłoszenia. Większość interwencji na terenach wiejskich. I w zdecydowanej większości tych przypadków - agresorzy byli pod wpływem alkoholu.

Nie widzieć, nie słyszeć

Tymczasem nawet instytucje traktują zjawisko przemocy domowej z lekka dozą tolerancji. Z ponad stu prawomocnych wyroków, jakie w sprawie przemocy domowej zapadły w rzeszowskim sądzie rejonowym w 2012 roku, 80 proc. to były kary nie izolacyjne dla sprawców, albo - co częściej - kary z zawieszeniem ich wykonania.

A to znaczy, że agresor może "wrócić na łono rodziny", co potencjalnie grozi tym, że dalej będzie znęcał się nad bliskimi.

Kiedy rzeszowskie kuratorium oświaty rozesłało po podkarpackich szkołach ankiety, dotyczące przemocy domowej, najczęstszą reakcją nauczycieli było... niezadowolenie. Zastrzeżenia pedagogów?

Formularze są zbyt obszerne, że wymagają dożo pracy, że w ankietach za dużo pytań, że pytania są zbyt osobiste.

- Nauczyciele stwierdzili także, że szkoła nie jest przygotowana do wglądu w zbyt skomplikowane sytuacje rodzinne - tłumaczy "tłumaczenia" pedagogów Mariola Kiełboń z podkarpackiego kuratorium. - Może niekiedy boją się zadawać kłopotliwe pytania umięśnionym ojcom dzieci, obawiają się narazić rodzicom.

Zauważano też, że redukcję kosztów funkcjonowania szkoły rozpoczęto od likwidowania pedagogów i szkolnych higienistek, które jako pierwsze miałyby możliwość i kompetencje stwierdzenia fizycznych śladów przemocy wobec dzieci.

- A nauczyciele w takiej sytuacji wolą siedzieć w swoim środowisku, udawać że nie widzą zjawiska, a jak nie widzą, to znaczy, że go nie ma - irytuje się dr Pietrzak.

Regionalny Ośrodek Polityki Społecznej w Rzeszowie próbował tego roku badać zjawisko prostytucji nieletnich, rozesłał do podkarpackich szkół ankiety.

- Dyrektorzy szkół odmówili nam udziału w badaniach, stwierdzając, że w ich szkołach tego problemu nie ma - dodaje Mariola Zajdel-Ostrowska, dyrektor ośrodka.

Podaje i inny przykład co najmniej umiarkowanego zainteresowani instytucji a zjawiskiem przemocy domowej. Dla organizacji pozarządowych ROPS dysponuje pulą pieniędzy na prowadzenie zajęć dla sprawców przemocy w rodzinie.

Bo - okazuje się - dla skuteczności działań potrzebna jest nie tylko pomoc ofiarom, ale i praca nad sprawcami. Gotowość do prowadzenia takiego programu ze wszystkich możliwych organizacji zgłosiła tylko Caritas.

Elżbieta Wisz prowadzi w Rzeszowie Ośrodek Pomocy dla Osób Pokrzywdzonych Przestępstwem i niejednokrotnie spotkała się z tym, że nasze instytucje nie są gotowe do zmierzenia się z problemem.

- Nasi podopieczni, ofiary przemocy domowej, w kontaktach z instytucjami trafiają na ścianę, doświadczają wtórnej wiktymizacji - ocenia. Ścianę niezrozumienia, pogłębiającą w nich kryzys emocjonalny, utrwalającą w nich przeświadczenia, że "nic z moim problemem nie da się już zrobić".

Podaje przykład ponad siedemdziesięcioletniej pani Zofii, której mąż alkoholik otrzymał prawomocny wyrok za znęcanie się nad nią. Wyrok w zawieszeniu, toteż wspólnego domu nie opuścił.

Pani Zofia uciekła do pobliskiej rudery, byle być dalej od agresora. On mieszka w domu pełnym wygód, który wyposażony został ich wspólnym wysiłkiem. Ona - bez pralki, wodę czerpie ze studni. Dla kobiety w tym wieku to gehenna.

- Interwencje w instytucjach niewiele pomagają, prośby w ośrodku pomocy społecznej nie przyczyniają się do rozwiązania sytuacji, wszyscy umywają ręce - podsumowuje Elżbieta Wisz. - Pani Zofia przychodzi na naszą grupę wsparcia, ponieważ grupa wsparcia jest dla niej "ścianą płaczu". Dosłownie - płaczu.

Opowiada historię innej swojej podopiecznej, która uciekła od męża sadysty i gwałciciela, który miał zwyczaj zaprzęgać ją do ciągnika na polu. Uciekła, błąkała się po kontenerach, znajomych, dzieci zostawiła u męża, bo tułaczkę z nią uznała za gorszy dla nich los.

Właśnie dostała z prokuratury decyzję o umorzeniu śledztwa w sprawie znęcania się męża nad bliskimi.

Epidemia agresji

Już nie tylko sińce na ciele dziecka, już nie tylko podbite oko żony, bo "zupa była za słona". Przemoc i agresja wylewa się z forów internetowych, przenoszona jest, jak wirus, przez telefony komórkowe i maile (stalking), niekoniecznie musi mieć postać agresji fizycznej.

Jak wtedy, kiedy dorosła córka starszej kobiety w jednym z miast Podkarpacia, właścicielka firmy, namówiła matkę na zaciągnięcie potężnego kredytu pod zastaw własnej emerytury. Bo córce pieniądze były potrzebne na nie najlepiej - jak zapewniała córka - prosperującą firmę.

Miesiącami starsza pani spłacała raty, odmawiając sobie nawet drobnych przyjemności, aż nie dowiedziała się, że firma córki ma się zupełnie dobrze.

Kiedy zapowiedziała córce, że w tej sytuacji chyba przestanie spłacać kredyt, usłyszała od swojej pierworodnej: "To jest twój kredyt, więc twój problem". I to także jest przejaw przemocy w rodzinie, wcale nie tak rzadko spotykany.

- Dojrzeliśmy chyba do przewartościowania naszego stanowiska wobec tego zjawiska - sugeruje dr Pietrzak. - Pieniądze są, system jest, ludzie są, kompetencje są, współpraca między instytucjami w tej kwestii też jest, to może czas najwyższy przestać reagować objawowo, walczyć ze skutkami przemocy domowej, a podjąć się zapobieganiu jej.

Żeby się udało, trzeba by przebudować cały obszar świadomości społecznej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24