Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stan wojenny. Józek, przyszli po ciebie!

Michał Okrzeszowski
Za działalność opozycyjną Ewa i Józef Konkelowie zostali odznaczeni Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Za działalność opozycyjną Ewa i Józef Konkelowie zostali odznaczeni Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Michał Okrzeszowski
Łomotanie do drzwi, wtargnięcie do domu, a potem droga w nieznane. Tak w wielu polskich domach rozpoczął się 13 grudnia 1981 r. Jednym z internowanych był Józef Konkel, członek rzeszowskiego Zarządu Regionu NSZZ Solidarność.

Stan wojenny wprowadzono 13 grudnia 1981 roku na terenie Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, na mocy uchwały Rady Państwa, na polecenie Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego. Pierwszej nocy internowano ok. 5 tys. osób, ogółem ok. 10 tys. osób. Byli to głównie przywódcy Solidarności, doradcy związku i związani z nim intelektualiści oraz działacze opozycji demokratycznej. W trakcie strajków i akcji protestacyjnych z rąk milicji oraz SB zginęło kilkadziesiąt osób. Stan wojenny został zawieszony 31 grudnia 1982 roku, a zniesiono go 22 lipca 1983 roku.

Już od samego początku Józef Konkel był na czarnej liście SB. Zawsze niepokorny, w sierpniu 1980 r. stanął na czele strajku w rzeszowskim Instalu. Na kilka tygodni przed wprowadzeniem stanu wojennego wspólnie z Eugeniuszem Bobulskim zostali wyznaczeni na przywódców grupy, która pilnowała siedziby Zarządu Regionu.

- Pełniliśmy tam dyżury, dlatego w tym czasie rzadko byłem w domu. Żona żartowała: "Ja cię spakuję, wyprowadź się do Zarządu Regionu i siedź tam!" - śmieje się.

Wieczorem 12 grudnia Ewa i Józef Konkelowie wybrali się do przyjaciół na imieniny Marii.

- Siedzieliśmy, rozmawialiśmy i nagle o północy telewizja "zgasła", pojawił się pusty ekran. Zastanawialiśmy się, co się stało - wspomina Ewa Konkel.

Gdy około godziny drugiej wracali do domu, zaskoczył ich wzmożony ruch na ulicach. - Było pełno samochodów milicyjnych. Jeździły w różnych kierunkach, jednak nikt nas nie zaczepił - wspomina pan Józef.

Kiedy doszli przed dom, zauważyli na śniegu świeże ślady opon. - Kolega, który mieszkał w pobliżu, przyszedł i powiedział: "Józek, byli po ciebie! O dwudziestej czwartej został wprowadzony stan wojenny!" Okazało się, że przyjechali już ok. 23:40. Jak się później dowiedziałem, w Polsce było wiele takich przypadków. Jeszcze przed północą jeździli i zabierali ludzi - relacjonuje Józef Konkel.

To miałem być ja!

Gdy małżonkowie kładli się spać, usłyszeli walenie w okna. Tym razem nie była to milicja, lecz koledzy z Międzyzakładowej Komisji Robotniczej.

- Powiedzieli, że ZOMO włamało się do ich siedziby. Mąż zapytał: "Co ze Staszkiem Alotem?" "Zatrzymany!" "To miałem być ja!" - wspomina tę rozmowę pani Ewa.

- Wcześniej było ustalone, że w nagłym wypadku mam jechać do Huty Lenina w Krakowie, by przekazać pewne wiadomości - opowiada pan Józef. - Dlatego tej nocy powiedziałem do Staszka Karnasia: Jedziemy.

Daleko nie ujechali. Zerwała się taka zawieja, że musieli zawrócić. Gdy Konkel wrócił do domu, spalił specjalną mapę Rzeszowa, na którą były naniesione m.in. zakłady przemysłowe, szpitale.

- Planowany był strajk generalny - tłumaczy przeznaczenie mapy. - Nauczeni doświadczeniami z 1956, czy 1970 roku, chcieliśmy się do niego solidnie przygotować, by nie wyprowadzać ludzi na ulice. Chodziło o dowóz żywności dla strajkujących zakładów oraz zapewnienie transportu rannych przy ewentualnej pacyfikacji. Mapa powstała w tym domu. Opracowaliśmy ja wspólnie: Adam Matuszczak, Zbigniew Bortnik, Janusz Loegler, Stanisław Karnaś, Anna Kożuch i ja.

W siedzibie MKR znajdował się jednak drugi egzemplarz mapy. Ten, niestety, wpadł w ręce SB. - Dlatego później propaganda mówiła o przygotowaniach do puczu - dodaje działacz.

Niebiesko od mundurów

- W niedzielę, kiedy mąż był u znajomych, przyjechało do nas trzech zomowców. Po przeszukaniu domu zostawili zawiadomienie i powiedzieli: "Dobrze by było, gdyby mąż sam jutro zgłosił się na komendę wojewódzką MO" - wspomina pani Ewa.

Mimo to przyjechali po raz trzeci. Około godziny 23 Konkelowie usłyszeli odgłos kroków wokół domu, a po chwili łomotanie w drzwi i okna. Nagle zrobiło się jasno, bo dom oświetlono reflektorami.

- Otwieram drzwi, a tu na klatce aż niebiesko od mundurów! - wspomina Ewa Konkel. - Było ich siedemnastu. Zomowcy w hełmach, z pałami. Do tego trzech esbeków, w mundurach moro. Gdy mąż chciał skorzystać z łazienki, to nawet do ubikacji za nim poszli!

Józef Konkel: - Zaprowadzili mnie do milicyjnego fiata. Tam usłyszałem, jak rozmawiali przez radio: "I co? Macie ptaszka?" "Tak jest, towarzyszu pułkowniku, mamy!" "To dawać s…syna!" Potem zawieźli mnie na komendę wojewódzką, gdzie odbyło się pierwsze przesłuchanie, które trwało do godziny trzeciej w nocy.

Internowany trafił do celi, a na drugi dzień zawieziono go do Załęża. Na miejscu pobrano od niego odciski całych dłoni (nie tylko palców).

- Potem kazali mi spuścić spodnie, kalesony i podnieść koszulę. Coś do nich mruknąłem i wtedy dostałem parę pał - wspomina Józef Konkel.

Kapuś dostał łomot

W celi znalazł się razem z Eugeniuszem Trzuskotem i Kazimierzem Weberem. Obaj byli członkami Zarządu Regionu Ziemi Sandomierskiej. Tego samego dnia przyprowadzono czwartego internowanego, którego nikt nie znał. "Nowy" tak próbował ukierunkować rozmowę, żeby związkowcy zaczęli opowiadać o swojej działalności.

- Wtedy domyśliłem się, że to kapuś - mówi Konkel. - Zaczęliśmy go pytać, gdzie pracuje. Mówił, że w Hucie Stalowa Wola i podał numer wydziału. Akurat na tym wydziale pracował Kazik Weber, który stwierdził, że tam nie ma takiego pracownika. Wtedy zacząłem go cisnąć. W końcu spuściliśmy mu łomot. Strażnicy szybko go zabrali.

Podczas pobytu w Załężu Józef Konkel był przesłuchiwany trzy razy.

- Za pierwszym razem esbek spytał: "Jakim prawem pan występował w imieniu robotników?" Odpowiedziałem mu: "Takim, że zostałem wybrany na członka Zarządu Regionu przez 250 tysięcy ludzi. I to przed nimi, a nie przed panem będę się rozliczał." Podczas drugiego przesłuchania oskarżał mnie, że przygotowywaliśmy się do "obalenia ustroju siłą", za co grozi od 15 lat więzienia, nawet do kary śmierci. Wcześniej Gienkowi Trzuskotowi też groził tym paragrafem. Po chwili esbek dodał: "Możemy spojrzeć trochę łaskawiej, jeżeli nam pan coś powie." Po prostu proponował mi współpracę, a ja powiedziałem, że nic nie podpiszę.

Trzecie przesłuchanie trwało ok. 3 - 4 godziny. - Powtarzałem, żeby mi nie zawracali głowy, bo i tak nic nie podpiszę. Na tym przesłuchania się skończyły - wspomina Józef Konkel.

Co będzie dalej?

Na śniadanie chleb, do tego margaryna, dżem. Kolacja - podobnie. Na obiad zupa oraz gulasz z jakichś podrobów z ziemniakami. Dopiero przed Bożym Narodzeniem zabrano ich do łaźni i pozwolono porządnie się umyć.

- Na święta dostałem paczkę od żony i podzieliłem się z kolegami - wspomina pan Józef.

Ewa Konkel: - Przez tydzień nie wiedziałam, co się stało z mężem. Gdy okazało się, że jest w Załężu, chciałam go odwiedzić. W Wigilię odebrali od nas paczki, ale żadna z żon nie dostała zgody na widzenie. Jednak wieczorem dowiedziałam się od znajomych, że internowanych będzie można odwiedzić nazajutrz. W pierwszy dzień świąt nareszcie zobaczyłam się z mężem. To było dla mnie ogromne przeżycie, gdy przechodziłam przez te wszystkie bramy więzienia.

- Dopiero w styczniu wyprowadzono nas na spacernik i pozwolono na wychodzenie z cel. Spotykaliśmy się na świetlicy i cały czas zastanawialiśmy się, co będzie dalej z naszą działalnością po wyjściu z więzienia - opowiada opozycjonista.

Józef Konkel został zwolniony 26 lutego 1982 r. ze względu na stan zdrowia.

- Okno w celi się nie domykało, nieraz budziłem się przysypany śniegiem - wspomina.

Po jakimś czasie zaczął chorować na nerki. Kilka miesięcy po wyjściu z więzienia miał operację. Gdy wrócił do zdrowia, zaangażował się w działalność podziemnej Solidarności.

Trudne, ale ciekawe czasy

W 2010 r. Ewa i Józef Konkelowie zostali odznaczeni przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Dziś, wspominając lata 80., mówią, że to były bardzo trudne, ale ciekawe czasy.

- Uważam, że generał Jaruzelski powinien zostać wreszcie skazany - mówi na koniec rzeszowski działacz. - Nie chodzi o to, by stary, schorowany człowiek trafił do więzienia, ale by otrzymał wyrok w zawieszeniu. Wtedy sprawiedliwości stałoby się zadość. Bo... okazuje się, że po wyborach w 1989 był planowany nowy stan wyjątkowy!

I pan Józef zaznacza, że nie jest to gołosłowne przypuszczenie. O takich planach świadczą fakty, które on wyczytał w książce Jana Drausa i Zbigniewa Nawrockiego "Przeciw Solidarności 1980-1989. Rzeszowska opozycja w tajnych archiwach MSW".

- Wszystko jest w dokumentach - zapewnia Józef Konkel.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24