Zapewne nawet najwierniejsi kibice Stali już przed meczem pogodzeni byli z tym, że Mielec w Kielcach punktów nie zdobędzie. Po pierwszych minutach jednak oczy przecierali chyba wszyscy.
Stal od początku meczu grała bowiem bardzo odważnie i co najważniejsze skutecznie. Spotkanie otworzył dwoma bramkami Kacper Adamczuk, kolejne trafienie dołożył Antonio Pribanic i po pięciu minutach było 0:3. Grający w mocno osłabionym składzie Vive (nie grali m.in.: Daniel Dujszebajew, Vujović, Yusuf, Gudjonsson, Nahi, Sanchez-Migallon, Karalek) w pierwszej części gry było bardzo niemrawe. W ataku kielczanie popełnili, aż osiem strat, były też błędy i cała masa obronionych przez Damiana Procho rzutów.
Vive szybko odrobiło straty i gdy wydawało się, że po trafieniu Alexa Dujszebajewa na 5:4 pójdzie za ciosem, karę otrzymał Tomasz Gębala i Stal znów złapała wiatr w żagle. Gospodarze zaczęli w końcu trafiać, ale na każdą ich bramkę mielczanie odpowiadali tym samym. Trener Rafał Gliński nie bał się posyłać na parkiet młodych Dawida Ryhnke czy Daniela Osmolę, a ci odpłacali mu kolejnymi trafieniami. W konsekwencji Stal była w stanie toczyć wyrównany bój z mistrzem Polski, a w końcówce pierwszej połowy go nawet zdominować, bo w ostatnich sześciu minutach goście rzucili sześć bramek a miejscowi tylko dwie.
Piękny sen Stali skończył się jednak po przerwie. Kielczanie wyszli na drugą część meczu znacząco zmotywowani i od początku zaznaczyli swoją wyższość. Na pierwsze trafienie Moryty z karnego odpowiedział Smolikow, ale potem zaczęła się seria kielczan. Kolejne trafienie Moryty z karnego dało prowadzenie Vive 19:18. Wyrównał chwilę potem Paweł Wilk, ale to był tylko łabędzi śpiew drużyny z Podkarpacia.
Gospodarze z każdą minutą zaczęli powiększać przewagę, a Stal mimo ambitnej postawy nie miała już sposobu na rywala. Dużo do drużyny miejscowych wniósł też wprowadzony po przerwie bramkarz Mateusz Kornecki, który był o wiele skuteczniejszy niż jego zmiennik. Odmienieni byli też inni gracze Vive i to zrobiło różnicę.
Choć Stal wróci z Kielc bez punktów, to mielczanie nie mają się czego wstydzić, bo skazani na klęskę zagrali bardzo dobre zawody i jak mało kto w tej lidze potrafili postawić się Vive.
Mecz miał duże sentymentalne znaczenie dla duetu trenerów Stali. Zarówno Rafał Gliński, jak i jego asystent Michał Chodara w przeszłości występowali w kieleckim klubie.
Łomża Vive Kielce – Handball Stal Mielec 35:28 (14:17)
Łomża Vive: Wolff, Kornecki – Surgiel 5, Karacić 3, Moryto 9, A. Dujszebajew 2, Olejniczak 2, Kulesz 6, Sićko 2, T. Gębala, Thrastarson 2, Domagała 3, Tournat 2. Trener Tałant Dujszebajew.
Stal: Procho, Dekarz – Wilk 1, Smolikow 2, Monczka 2, Pribanic 2, Adamczuk 4, Krupa, Ruhnke 4, Osmola 2, Ivanović 2, Graczyk 3, Petrović 5, Sobut, Wołyncew 1. Trener Rafał Gliński.
Sędziowali: Młyński, Żak (Zwoleń).
Kary: 10 i 10 minut.
MVP: Mateusz Kornecki.
MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Daniel Martyniuk uciekł z Polski. Niewiarygodne, kto mu towarzyszy
- Emilian Kamiński przewraca się w grobie. Zapadł wyrok w sprawie jego przyjaciela
- Wiemy, kto wspiera Magdę Mołek w trudnych chwilach. Tak dyskretny przyjaciel to skarb
- Rodzina z "Nasz nowy dom" przeżyła lata gehenny. Wiemy, kto wyciągnął do nich dłoń