Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Striptiz, wódka i zakąska, czyli jak się bawił Rzeszów w PRL-u

Janusz Pawlak
Jedyny w regionie nocny bar tzw. Piekiełko działał w Hotelu Rzeszów. Tu także do tańca przygrywał zespół muzyczny.
Jedyny w regionie nocny bar tzw. Piekiełko działał w Hotelu Rzeszów. Tu także do tańca przygrywał zespół muzyczny. Archiwum Jerzego Dyni
Przebojem zakrapianych wieczorów tanecznych w Rzeszowie w latach 70. był striptiz. Artystki od zdejmowania biustonoszy i majtek pojawiały się jako przerywnik w tanecznych pląsach. Miał to być przejaw otwierania się gierkowskiej Polski na świat.

W latach 60. i 70. życie taneczno-gastronomiczne kwitło. Nie był to bowiem jeszcze czas siedzenia przed telewizorami, a wyjście do restauracji na tańce było - oprócz kina - jedną z niewielu dostępnych rozrywek. Popularność dancingów była tak wielka, że w weekendy sztuką było znalezienie wolnego stolika w lokalu. Jak po latach wspominają bywalcy, by załapać się na taneczny wieczór, trzeba było odstać swoje w kolejce albo dać "w łapę" komu trzeba za bilet. Bilet z konsumpcją oczywiście.

- Popularne dancingi odbywały się w restauracjach: Rzeszowska, Relax, Kaprys, Hungaria, Klubowa, także w kasynie milicyjnym, klubie garnizonowym, Domu Kultury WSK - wylicza Jerzy Dynia, obecnie dziennikarz muzyczny TVP w Rzeszowie.

W latach 60. i 70. szefował zespołom grającym do tańca.

- We wcześniejszych latach na zabawy taneczne rzeszowianie wybierali się także do hali "Waltera" albo do dużej sali tanecznej na pierwszym piętrze przy ul. 3 Maja, gdzie dzisiaj mieści się BP PKO. Zabawy taneczne organizowano także w plenerze, na przykład w Olszynkach.

W rzeszowskich restauracjach spotykali się przedstawiciele ówczesnych elit towarzyskich. Ale z tą elitą bywało różnie. Bywalec, który pamięta tamte czasy, wspomina, jak podczas takiej zakrapianej bibki w "Jutrzence" (mieściła się w budynku przy ówczesnej ulicy Lenina - dzisiaj Piłsudskiego), panowie tak znakomicie, się, bawili, że poczuli się jak w domu. Dosłownie. Jeden z nich rozebrał się do majtek i układał do snu na łóżku zrobionym z krzesełek. Bo oszołomiony zabawą przedstawiciel elity stracił orientację, gdzie jest.

Co pijali rodacy

Gastronomiczno-restauracyjna rzeczywistość czasów PRL to - wbrew powszechnym opiniom - nie tylko lejąca się rzeka piwa i tanie wino patykiem pisane.

W szanujących się lokalach elegancki klient raczył się czystymi alkoholami albo winiakami. Owszem, piwo ciekło strumieniami, ale w piwiarniach i barach. Nie mieliśmy też wtedy tradycji picia wina. Spragniony delikatnego smaku klient mógł zamówić co najwyżej wino węgierskie, bo wtedy tylko takie do nas docierało.

Kawę, oczywiście do papierosów caro lub sporta, smakowano w dużych szklankach.

Osobliwością tamtych lat w restauracjach była obowiązkowa zakąska do zamawianego alkoholu. Wynalazek ten polegał mniej więcej na tym, że chcąc wypić "pięćdziesiątkę", należało obowiązkowo coś przekąsić ("alkohol podajemy tylko do zakąsek"). W bufetach restauracyjnych stały więc żelazne zakąski (ser żółty). Klient za nie płacił, choć wcale nie musiał ich konsumować!

Często bywało, iż klienci tak się świetnie bawili, że trudno im się było z lokalem rozstać. A dokładnie serwowanymi wódeczkami. Zdarzały się więc i takie sytuacje, jak ta z "Hungarii" (mieściła się przy ul. Dąbrowskiego, na wprost dzisiejszej Komendy Wojewódzkiej Policji). Goście restauracji załatwili u znajomej kelnerki jeszcze jedną kolejkę wódeczek, pomimo zamknięcia lokalu. Kelnerka się ulitowała, ale przegrali batalię z szatniarką, która swoją pracę zakończyła i zrzuciła zimowe kurtki z wieszaków. By wypić wódeczkę, schowali więc kurtki w krzakach przed restauracją. Gdy po ostatnich toastach chcieli się ubrać, okazało się, że ciuchy ktoś im zwinął. Nie bacząc nawet, że dzieje się tuż przed oknami komendy milicji.

Odkrywanie smaków

[obrazek3] Gośćmi balu prasy byli m.in. Aneta Kręglicka i Bronisław Cieślak. (fot. Archiwum)Wydarzeniem w życiu towarzyskim miasta było bez wątpienia pojawienie się "Hungarii". Restauracja w zamyśle pomysłodawców (należała do PSS "Społem") miała serwować potrawy węgierskich bratanków, których rzeszowianie bliżej poznawali podczas wakacyjnych podróży z "wkładką paszportową". W "Hungarii" serwowano więc pierwsze w Rzeszowie placki po węgiersku, a absolutnym przebojem była zupa bogracz (gulasz węgierski), podawana w kociołku podgrzewanym paliwem turystycznym. W "Hungarii" powiewało więc może nie wielkim światem ale jego namiastką.

Dla odmiany w "Kaprysie" można było z karty menu wybrać taką specjalność jak ostryga po polsku. Nazwa brzmiała z europejska, ale w rzeczywistości było to surowe jajko w kieliszku z solą i pieprzem. Klient masowy zamawiał raczej kotlet schabowy (lub mielony) z zasmażaną kapustą. Zresztą kotlet przeszedł do historii polskiej muzyki knajpianej, bo o pogrywających na dancingach zespołach mówiono, że grają do kotleta.

Kelnerki wygrały z kelnerami

W latach 60. w lokalach klientów obsługiwali tylko kelnerzy. Zwykle panowie w sile wieku, uważający się za swego rodzaju arystokrację w branży, umiejący z klientem rozmawiać, z gracją go obsłużyć. Ubrani w czarne marynarki i śnieżnobiałe koszule, słuchali z uwagą nie zawsze wyraźnie wysławiających się gości. A mistrzowie w swoim fachu nie poniżali się do zapisywania zamawianych specjałów. Aby dostać pracę kelnera w dobrym lokalu płacono spore łapówki.

Potem zawód ten stracił nieco renomę. Zaczęli trafiać doń przypadkowi ludzie, kultura obsługi podupadła. Aż po latach w końcu fach stał się domeną kobiet.

Bale z prestiżem

Od czasu do czasu monotonia życia rozrywkowo-gastronomicznego przerywana była specjalnymi wydarzeniami. Jak choćby coraz bardziej znanymi w mieście balami organizowanymi przez różne grupy zawodowe. Przy tańcu i wódeczce bawili się na przykład architekci i lekarze.

Dajmy na to z okazji balu dziennikarzy przygotowywano specjalne wydanie gazety balowej. Serwowane atrakcje przyciągały na imprezę nie tylko redaktorów, ale i zaprzyjaźnionych z nimi prawników, lekarzy, architektów oraz ludzi nazywanych kiedyś prywatną inicjatywą (dzisiaj biznesmenami).

Bale dziennikarzy odbywały się nawet na zamkach w Krasiczynie i Baranowie. W latach 80. organizowano je w salach nieistniejącego już Hotelu Rzeszów. Bywało, iż we wszystkich salach restauracyjnych spotykało się tu ok. 250 osób. Na głównej sali do tańca przygrywał zespół muzyczny, ale goście mogli bawić się także przy muzyce odtwarzanej mechanicznie w nocnym barze, tzw. Piekiełku.

Celebryci przy stole

Bale dziennikarzy wyróżniały się przygotowaną scenografią lokalu ale też wyszukanym menu, co w czasach wszechobecnych kartek było nie lada sztuką. Na tę okazję u odpowiednich władz załatwiano więc specjalny przydział mięsa wołowego i wieprzowiny dla hotelowej restauracji…

Zdarzyło się, że na jednym z balów podano gościom pączki usmażone specjalnie dla balowiczów przez znaną nie tylko w Polsce warszawską cukiernię Bliklego. Do Rzeszowa dotarły one pociągiem pospiesznym z Warszawy, który przyjeżdżał w godzinach nocnych. Pączki trafiły na stoły prosto z wagonu kolejowego.

Już wtedy ozdobą balów byli ludzie ze szklanego ekranu, jak dzisiaj powiemy - celebryci. Swoją obecnością uświetniali rzeszowskie bale dziennikarzy Wanda Warska, porucznik Borewicz, bohater serialu "07 zgłoś się", czyli Bronisław Cieślak i Miss Word Aneta Kręglicka. Jolanta Fajkowska i Wojciech Reszczyński, wtedy wschodzące gwiazdy TV, poprowadzili na balu mini Telexpres. Uczestników zaś rozśmieszali Tadeusz Drozda i kabaret Masztalskich.

Dziś ma Jutrzenki, Śródmiejskiej, Rzeszowskiej, Relaxu, Hungarii i Kaprysu. Bywalcy wspominają je z łezką w oku. Nic dziwnego, choć czasy były siermiężne, to przecież i bardziej beztroskie. No i ludzie wspominają swoją młodość.

W kolejnym odcinku
- co robiła publika, by podglądać striptizerki w Kaprysie
- którzy ze znanych muzyków zaczynali karierę od występów knajpianych zespołach
- jak Kasia Sobczyk usłyszała swój przebój w rzeszowskiej restauracji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24