Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uderzał brata nożem, młotkiem... To cud, że nie zabił

Marcin Radzimowski
Kilka dni temu Jarosław S. usłyszał wyrok. Sąd skorzystał z prawa do nadzwyczajnego złagodzenia kary, skazał go na cztery i pół roku pozbawienia wolności.
Kilka dni temu Jarosław S. usłyszał wyrok. Sąd skorzystał z prawa do nadzwyczajnego złagodzenia kary, skazał go na cztery i pół roku pozbawienia wolności. Fot. Marcin Radzimowski
Chwycił za nóż. Dźgnął brata tak mocno, że pękła rękojeść. Kolejny nóż się nie nadawał, miał zaokrąglone ostrze. Jarek sięgnął po trzeci - jego ostrze wchodziło w ciało gładko.

Mariusz osunął się bezwładnie. Dzieła miał dokończyć młotek. Pierwszy cios strzaskał głowę. I znów pech, bo trzonek się urwał…

Mariusz żyje. Wierzący uznają to za cud, niewierzący powiedzą, że miał po prostu bardzo dużo szczęścia. Obuch młotka wbił się centymetr w jego głowę, ale mózgu nie sięgnął. A rany po uderzeniach nożami też były groźne - lekarz, sprawdzając jedną z nich, wpakował weń cały palec wskazujący. I pod opuszkiem wyczuł bicie serca…

Jakby na sprawę nie patrzeć, krwawe wydarzenia z listopada ubiegłego roku odbiły się w Tarnobrzegu sporym echem. Na pozór sprawa oczywista, ale dopiero w czasie procesu okazało się, że po części to sprawca jest ofiarą, a ofiara sprawcą…

- Cztery lata pracuję w Tarnobrzegu i to najbardziej makabryczna historia, o jakiej w tym czasie słyszałem. Zarówno jeśli wziąć pod uwagę motyw, jak i sam przebieg wydarzenia - mówi prokurator Marcin Kurdziel z tarnobrzeskiej "rejonówki", który nadzorował śledztwo.

Wolał schodzić z drogi

- To nie żadna patologiczna rodzina - podkreśla mieszkanka bloku nr 25 przy Zwierzynieckiej w Tarnobrzegu. - Nie mają za dużo pieniędzy, ale wszyscy trzej bracia pracowali i jakoś wspólnie żyli. I żyją nadal, choć bez Jarka. On siedzi. Fakt, że czasem najstarszy z braci, Mariusz, ustawiał domowników po kątach. Jak wypił za dużo, bo na trzeźwo to porządny człowiek.

21-letni Krzysztof nie miał na tyle siły, by się postawić 25-letniemu Mariuszowi, który po alkoholu szukał zaczepki. Wolał zejść "Mańkowi" z drogi, niż dostać pięścią w twarz. W obronie młodszego wstawiał się zazwyczaj 23-letni Jarek. On już nie dawał sobie "w kaszę napluć". Nie zawsze jednak Jarek był w pobliżu, aby chronić młodszego.

Policja nie była do rodziny S. wzywana na domowe interwencje, choć czasem warto było zadzwonić na 997. Może gdyby młodsi bracia nie dusili w sobie faktu, że najstarszy czasem startował do bijatyki, do krwawych wydarzeń w ogóle by nie doszło.

Nie taka muzyka

W sobotę 28 listopada Sylwia - siostra Mariusza, Jarosława i Krzysztofa zorganizowała imprezę andrzejkową. Cztery koleżanki, ona i trzej bracia raczyli się alkoholem, oglądali telewizję. Słuchali muzyki, którą puszczał z odtwarzacza Krzysztof. I właśnie od muzyki się wszystko zaczęło.

- Co ty k… puszczasz. Wyłącz to, bo ci przyp… - mniej więcej tymi słowami zwrócił się do najmłodszego brata Mariusz. Był mocno pijany, więc skory do bójki. Krzysiek nie zareagował na głupie uwagi i chwilę później poczuł uderzenie. "Maniek" trzasnął go pięścią w szczękę, aż wypadł mu ząb.

Krzysztof też rozjuszony alkoholem, nabrał odwagi i zaczął się szarpać z Mariuszem. Krzyki usłyszał będący w kuchni Jarosław, wbiegł do pokoju i widząc szamotaninę, wpadł w szał. Stanął w obronie młodszego brata, uderzył dwa razy pięścią Mariusza, potem kopnął go.

I właśnie w tej chwili postanowił definitywnie zakończyć to, z czym nie mógł sobie poradzić od lat. "Maniek" już nie będzie tłukł Krzyśka, nie będzie go wyzywał i poniewierał. To koniec. Wrócił do kuchni po nóż. Kolejne minuty obfitowały w dramatyczne wydarzenia.

Oddał sobie

Uderzył "Mańka" nożem w szyję. Tak mocno, że nawet sam był zaskoczony, kiedy rękojeść noża rozpadła się na kawałki. Kiedy Mariusz zaczynał broczyć krwią, Jarek pobiegł po inny nóż. Chwycił pierwszy lepszy, ale ten się nie nadawał - miał zaokrąglone ostrze. Odrzucił narzędzie na bok i znalazł kolejny, około 30-centymetrowy nóż. Wrócił do pokoju i zadał kolejne ciosy, w klatkę piersiową, w brzuch.

Zanim Jarek osunął się bezwładnie na podłogę, w złości Krzysiek uderzył go dwa razy w twarz pięścią. - Oddałem sobie za to wszystko, co mi robił przez lata - tłumaczył później policjantom.

Czy Jarek w tamtej chwili chciał zabić? Sąd nie miał co do tego żadnych wątpliwości. Chciał, bo po to właśnie chwycił za młotek. Z dużą siłą uderzył nieprzytomnego już Mariusza w głowę.

Obuch roztrzaskał kość czaszki, wgłębiając się na prawie centymetr w głowę! Gdyby wszedł kilka milimetrów głębiej, 25-latek prawdopodobnie już by nie żył. I gdyby nie szybka pomoc lekarska, którą wezwała siostra pokrzywdzonego i sprawców.

Nie ma żalu do brata

Cztery i pół roku odsiadki, taki wyrok usłyszał 23-letni Jarosław S. w tarnobrzeskim Sądzie Okręgowym przed kilkoma dniami dniami. Tylko cztery i pół, choć za usiłowanie zabójstwa grozi minimum osiem.

Sąd skorzystał z prawa nadzwyczajnego złagodzenia kary, biorąc przede wszystkim pod uwagę to, że "Maniek" nie ma żalu do Jarka. Choć prawie zginął z jego ręki. Nie ma żalu, bo wie, że sam się przyczynił do krwawych wydarzeń. Chce, żeby Jarek wyszedł z więzienia, żeby znów zamieszkał z nim, Krzyśkiem, matką i siostrami. Wobec 21-letniego Krzysztofa sąd warunkowo umorzył postępowanie na dwa lata (oskarżony był o pobicie).

- Bardzo żałuję tego, co zrobiłem Mariuszowi - mówił w sali sądowej 23-latek, patrząc na brata.
Mariusz się zmienił. Nawet jeśli wypije, już nie startuje z pięściami do Krzyśka. Wie, że wcześniej nie był w porządku i błędu już nie popełni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24