Poniedziałek, późne popołudnie, podjarosławskie Pełkinie. W stronę Ujezdnej pruje golf. Na granicy między wioskami wypada z zakrętu, uderza w barierkę, dachuje i spada...
- Usłyszeliśmy huk. W stawie widać było tylko koła wystające z wody - wspomina Józef Wańczycki.
Samochód leżał na środku stawu, w wodzie głębokiej na metr. Dwóch facetów wskoczyło do wody, ruszyli na ratunek.
- Dziunek - tak w Pełkiniach nazywają Józefa Wańczyckiego - dzwonił po pogotowie. Ja i Zbyszek Machała chcieliśmy wyciągnąć tych ludzi z auta - opowiada Bogdan Grunt.
Walcząc z mulistym dnem, dobrnęli do golfa. Chcieli otworzyć drzwi. Zablokowany zamek i napór wody nie dawały szans. Dotarło kilku innych facetów. Ktoś znalazł kamień. Uderzył w szybę - ani drgnęła, jeszcze raz - tak samo. Ktoś przyniósł młotek. Też za słaby. Wtedy postanowili przewrócić auto, postawić na kołach.
Jeszcze jedna próba. Jeszcze raz. Udało się. Otworzyli drzwi. Za kierownicą - kobieta. Pasażerami - dwaj mężczyźni. Wyciągają ich. Ale to nie takie proste, są przecież w wodzie, a ich torsy opinają pasy bezpieczeństwa.
- Ostatkiem sił udało mi się rozpiąć pasy, które trzymały jednego gościa. Był nieprzytomny - opowiada Zbigniew Kowal. - Zbyszek Machała wziął się za reanimację.
Serce zaczęło pracować, zanim przyjechała karetka. Resztą zajęli się lekarze.
Wracali z wesela
Do szpitala trafiła kobieta-kierowca, 24-letnia Anna O. Obrażenia nie zagrażają jej życiu. Miała ponad 1,7 promila. Nie miała prawa jazdy.
Na oddział intensywnej terapii przewieziono 38-letniego Jacka B., właściciela golfa. Jego stan jest ciężki. Nie odzyskał przytomności. Płuca miał pełne wody.
A drugi pasażer... Wyciągnięty z wody, popatrzył wokół i na widok zbliżającego się radiowozu - rzucił się do ucieczki. Na razie skutecznej. Poszukiwania trwają.
Według zeznań Anny O., uciekinier to 53-letni Stanisław Sz. Wszyscy pochodzą z podprzeworskich miejscowości.
Wracali z wesela, po długich poprawinach. Mógł to być ich ostatni powrót.
- Mają szczęście, że ludzie im pomogli - mówi kobieta spotkana w Pełkiniach.
Żeby tylko przeżył
A co słychać u dzielnych ratowników? Mówią, że zrobili to, co według nich każdy by zrobił. Pytają, w jakim stanie jest ten, który ucierpiał najbardziej.
- Długo był pod wodą. Robiliśmy co tylko możliwe. Nie dało się szybciej.
- Nie jesteśmy bohaterami. Nie czekamy na podziękowania. Oby tylko ten człowiek przeżył - martwi się Zbigniew Machała.
- Natychmiastowa pomoc uratowała tych ludzi od śmierci - to słowa nadkom. Roberta Matusza, zastępcy komendanta KPP w Jarosławiu.
Roman Kałamarz, wójt gminy Jarosław:
- Nasi mieszkańcy pokazali, że można na nich liczyć w każdej sytuacji. Docenię wszystkich, którzy brali udział w akcji. Obojętnie, z której gminy pochodzą.
* * *
Na powierzchni stawu w Pełkiniach pływa damski pantofel. Na brzegu - ślady wyciąganego golfa. Obok zapachowa choinka. Przy samej drodze - zdeptana trawa, w miejscu, gdzie reanimowano pasażera.
A na dnie stawu leżą trzy telefony komórkowe...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?