Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pojechali się zabawić przed ślubem. Twierdzą, że dostali łomot od ochrony klubu Olimp w Rzeszowie

Małgorzata Froń
Fot. Archiwum policji / Dariusz Delmanowicz
Chcieli pożegnać stan kawalerski swojego kolegi. Pojechali do klubu nocnego Olimp w rzeszowskiej dzielnicy Budziwój. Doszło do bójki. Oni mówią, że zaczęła ochrona, policja twierdzi, że to oni wszczęli awanturę.

Siedmiu kolegów z Przemyśla postanowiło pożegnać stan kawalerski swojego kumpla w nocnym klubie. Wybrali Night Club Olimp w Rzeszowie.

- Przyjechałem z Anglii, nie miałem ochoty jechać, bo nie widziałem żony i dzieci parę miesięcy, ale koledzy mnie przekonali - opowiada Adam. - Gdybym wiedział, że to się tak skończy, w życiu bym tam nie jechał. Ja na szczęście nie oberwałem, ale koledzy są mocno poturbowani. Więcej moja noga w tym klubie nie stanie.

To ochroniarz zaczął

Do klubu Olimp przyjechali w nocy z czwartku na piątek. Zajęli miejsca w loży, zamówili piwo, drinki. Podziwiali tańczące dziewczyny.

- Wszystko było w porządku do momentu, gdy zapytaliśmy osobę, która nas obsługiwała, czemu nie zwraca nam reszty - tłumaczy Marcin. - Coś odburknął, więc mówimy, że to my decydujemy, w jakiej wysokości dajemy napiwki. I wtedy się wkurzył. Walnął przyszłego pan młodego. Potem zaczął go bić po głowie.

Pan młody potwierdza i pokazuje ślady.

- Chyba mnie bił jakimś kastetem, bo mam dziury w głowie, zasłaniałem twarz, próbowałem się wyrwać. Udało się, więc uciekłem razem z kolegami z lokalu.

Wersja policji: Młodzi ludzie zaczepiali innych klientów, byli agresywni w stosunku do barmana i ochrony. Pobili barmana i ochroniarza. Uciekli z klubu.

- To nonsens, nawet w siedmiu nie dalibyśmy im rady. To osiłki - komentują uczestnicy imprezy.

Wróciliśmy, bo koledzy zostali

Pięciu mężczyzn zdołało uciec z klubu. Pobiegli do zaparkowanego opodal samochodu. - Zorientowaliśmy się, że dwóch nie ma. Dlatego postanowiliśmy wrócić. Po drodze dzwoniliśmy na policję.

Okazało się, że policję powiadomił o zajściu właściciel lokalu, który przyjechał na miejsce.

- Gdy wracaliśmy do klubu, policja i ochroniarze już na nas czekali - opowiadają przemyślanie. - Znowu zaczęli nas okładać. Dobrze, że pan młody z nami nie wrócił, tylko się ukrył, bo by na własnym ślubie nie był.

Wersja policji: Mężczyźni uciekli z lokalu, wsiedli do samochodu na angielskich rejestracjach i odjechali. Jeden został w toalecie. Znalazła go ochrona i przekazała policji. Wybiegający z klubu mężczyzna uderzył żonę właściciela w twarz. Policja, jadąc na miejsce, zobaczyła samochód na angielskich rejestracjach, stojący niedaleko klubu. Zatrzymała pasażerów, bo odpowiadali opisowi podanemu przez barmana klubu.

- Nikt tej pani nie uderzył, w ogóle ich nie widzieliśmy, jak wybiegaliśmy z klubu - zapewniają mężczyźni. - Kiedy wróciliśmy, to właściciel przywitał się z policją, a policjanci patrzyli, jak nas ochrona okłada.

Wszyscy na dołek

Policja zatrzymała sześciu mężczyzn. Mieli od 0,8 do 1,8 promila alkoholu w wydychanym powietrzu.

- Jak na wieczór kawalerski to chyba niezbyt dużo - mówi Robert, uczestnik zajścia. - Adam wcale nie pił, bo robił za kierowcę, więc chyba jest wiarygodnym świadkiem.

Wszyscy, oprócz pana młodego, który zdążył uciec, zostali zatrzymani w areszcie. Wypuszczono ich w sobotę po godzinie 22. Na wesele kumpla nie zdążyli.

Dostali zarzuty prokuratorskie: udział w bójce, zniszczenie mienia, pobicie. Grozi im nawet do pięciu lat więzienia.

Złożymy doniesienie

Większość uczestników wieczoru kawalerskiego odniosła obrażenia. Mają obdukcje lekarskie.

- Każdemu z nas się oberwało i to solidnie - mówią. - Mamy rany głowy, poobijane twarze, siniaki na całym ciele. Jeden kolega ma wybity bark, drugi uszkodzony kręg szyjny, ma założony kołnierz ortopedyczny, kolejny jest na obserwacji w szpitalu..

Prokuratura postawiła zarzuty sześciu mężczyznom.

- Sprawa jest w toku, tyle mogę powiedzieć - kwituje Edyta Lenart, zastępca prokuratora rejonowego w Rzeszowie.

Doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa mają zamiar złożyć też uczestnicy imprezy. - Nie podarujemy im tego - zapewniają. - To nie my zaczęliśmy. Nie ma mowy, żebyśmy tak tę sprawę zostawili.

I dodają, że ten wieczór kawalerski zapamiętają na zawsze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24