Krzysztof Cwynar przy budowanej przez siebie replice francuskiego myśliwca nieuport 11. (fot. Krystyna Baranowska)Powiedziałem kiedyś do kilku kolegów, również pasjonatów lotnictwa: zbudujmy sobie samolot. Z tym pomysłem poszliśmy do znajomego konstruktora Grzegorza Peszke. Grzesiek nas wysłuchał i opracował konstrukcję ultralekkiego samolotu - wspomina Krzysztof Cwynar, pasjonat lotnictwa z Bliznego koło Brzozowa.
Pierwotna koncepcja GP-5 była prosta i tania. Wraz z postępem prac samolot rozwinął się pod względem technologicznym. Został zbudowany z laminatów węglowych.
- Każdą część robiliśmy sami. Najpierw zbudowaliśmy model ze styropianu i wykonaliśmy na nim formy. Potem poszczególne elementy kleiliśmy ze sobą. Na końcu zamontowaliśmy silnik Rotaxa i śmigło.
Budowę zaczynali w hangarze u Grzegorza Peszke obok krośnieńskiego lotniska. Potem wynajęli duży budynek w Iskrzyni. Oprócz samolotu Krzysztofa, dwaj jego koledzy budowali takie same, własne. Tak więc w Iskrzyni jednocześnie powstawały aż trzy ultralekkie maszyny.
- Pomagaliśmy sobie nawzajem, nie brakowało trudnych momentów. Musieliśmy ściśle przestrzegać reżimów czasowych, bo laminowania skrzydła nie można rozłożyć na dwa dni. Proces musi być zaczęty i skończony w określonym czasie, zanim żywica utraci swe własności.
Samolot jest, teraz potrzebne lądowisko
Kiedy budowa maszyny zmierzała do finału, pan Krzysiek zaczął myśleć o zdobyciu uprawnień do pilotowania ultralekkich samolotów.
- W Polsce nie było tego typu ośrodków ani gotowych procedur szkolenia. Ale ja się uparłem się, że ma to być licencja na samolot ultralekki.
Znalazł odpowiednią szkołę w Czechach w pobliżu Cieszyna. Odpowiednie uprawnienia zdobył w ciągu kilku miesięcy. - Jeśli pogoda jest piękna, a uczeń pojętny, to takie uprawnienia można zdobyć nawet w kilka tygodni - zapewnia lotnik.
Niewielki, dwumiejscowy samolot po przejściu wszystkich wymaganych procedur odbioru i rejestracji dopuszczony został do latania. Nie było jednak w pobliżu lądowiska.
Wykupił więc kilka hektarów łąki w pobliskiej Starej Wsi, zaledwie 4 kilometry od swego domu. Po wykonaniu prac niwelacyjnych lądowisko było gotowe. Obok zbudował hangar, w którym garażuje jego maszyna i samoloty przyjaciół.
GP-5 jest maszyną dwumiejscową, może przelecieć 900 kilometrów. Skąd taka nazwa? Od nazwiska konstruktora Grześka Peszke. A piątka, bo samolot miał być na piątkę.
- I jest - pan Krzysztof nie ukrywa, że jest wręcz zakochany w swoim niewielkim samolocie. Bo bardzo przyjemnie się go prowadzi. Krzysztof najczęściej lata dla przyjemności nad południową Polską, odwiedza też przyjaciół w Czechach i na Słowacji. W zeszłym roku, na zaproszenie szkoły, gdzie zdobył uprawnienia lotnicze, uczestniczył w rajdzie, w którym wzięło udział 21 ultralekkich samolotów z Polski.
Swą pasję do latania zaszczepił też u żony oraz obu córek: Kasi, studentki rzeszowskiej WSIiZ oraz Karoliny, która studiuje geologię na krakowskiej AGH.
- Pięknie wygląda Polska widziana z góry - zachwyca się pani Bernarda, żona Krzysztofa.
Agroturystyka lotnicza ma przyszłość
Cwynarowie myślą o rozwoju agroturystyki lotniczej. Drogą internetową wiadomości rozchodzą się błyskawicznie, więc pasjonaci lotnictwa w kraju już dobrze wiedzą, że w Starej Wsi jest lądowisko dla ultralekkich samolotów.
Zdarza się, że ktoś przylatuje do Krzysztofa, zostawia samolot w hangarze, odbywa rowerami przejażdżkę po Bieszczadach i po kilku dniach odlatuje.
- Bo nasze lądowisko jest ostatnie przed Bieszczadami.
Chcąc zrealizować ambitne plany, muszą mieć dobrą bazę. Starają się o dofinansowanie, by w budynku przy lotnisku urządzić pokoje z łazienkami dla gości.
A teraz stary myśliwiec
Równocześnie Krzysztof uparcie realizuje swe kolejne marzenie. Buduje replikę francuskiego myśliwca nieuport 11 z czasów I wojny światowej. Chce zdążyć na setną rocznice wybuchu pierwszej wojny, gdyż wtedy Muzeum Lotnictwa w Krakowie zaplanowało wielkie pokazy lotnicze.
Ambitny projekt zrodził się trochę z przypadku trzy lata temu. W Internecie wynalazł plany nieuporta i wkrótce kupił je za 130 dolarów. - To jest to - zdecydował.
Pan Krzysztof wprowadza nas do olbrzymiego garażu, obok swego domu w Bliznem i pokazuje budowanego nieuporta.
- Kiedyś konstrukcja tej maszyny była drewniana, jak to w początkach światowego lotnictwa. Teraz jest aluminiowa, dzięki temu budowę można rozłożyć w czasie. - Nie musi się też specjalnie dbać o wilgotność, czy temperaturę w pomieszczeniu - tłumaczy.
Aluminiowy szkielet pokryty zostanie płótnem, tak jak oryginał. Kiedyś stosowano płótno lniane, dziś będzie to specjalny materiał sprowadzony z USA. Nad kabiną, zamontowany zostanie karabin na propan- butan, co da efekt dźwiękowy.
- Na pokazy w Krakowie chcemy polecieć cała eskadrą - mówi pan Krzysztof i wprowadza nas do drugiej części hali. Tutaj jego koledzy budują kolejne repliki. Powstaną jeszcze dwa neiuporty 11 i jeden niemiecki fokker DVII. Nieuportami zajmuje się Waldemar Mazera z Przeworska i Jacek Gaweł z Palikówki, a Fokkera buduje Piotr Wacławski z Beska, przyjaciele gospodarza, też piloci.
Jak przebiega budowa samolotów, będzie można obserwować na blogu prowadzonym przez Katarzynę Cwynar na stronie e-agle.pl. To lotniczy portal społecznościowy stworzony przez spółkę, w której udziały ma pan Krzysztof. Tu również pomógł zastrzyk unijnych funduszy.
Skąd ta pasja
O budowie samolotów marzył już jako mały chłopiec. Na początku kupował i sam sklejał modele samolotów. W końcu w gazecie wyczytał informację, że w Mielcu jest technikum lotnicze. Postanowił, że jego sposobem na życie będzie praca przy budowie samolotów w mieleckiej fabryce.
- Ale trafiłem na zły czas dla mieleckiego zakładu. Zaczął się kryzys w lotnictwie i PZL raczej zwalniał niż przyjmował nowych pracowników. Po latach oceniłem wraz z kolegami z klasy, że pod tym względem byliśmy raczej straconym pokoleniem - wspomina.
Młody Krzysio musiał więc pomyśleć o innym sposobie zarabiania na życie. Przez jakiś czas pracował w rzeszowskiej WSK, choć nie przy budowie silników lotniczych, tylko w serwisie maszyn sterowanych numerycznie.
Potem przez 21 lat prowadził warsztat samochodowy oraz sklep z częściami do aut. Dziś prowadzi firmę specjalizującą się w produkcji elektroniki lotniczej i motoryzacyjnej.
- Aż przyszedł trudny moment w moim życiu. Zachorowałem. Znajomy lekarz poradził mi, że skuteczną terapię może być całkowita odmiana dotychczasowego trybu życia. Wtedy pomyślałem, że przychodzi czas na realizację swych młodzieńczych planów związanych z lotnictwem. I jak dotąd realizuję je z powodzeniem.
Kiedyś ojciec Krzysztofa odkrył, że w odległej gałęzi rodziny Cwynarów były tradycje lotnicze. W Orzechowce żyli związani z lotnictwem Michał i Stanisław. Michał był lotnikiem w legendarnym Dywizjonie 303!
Najbliższe plany? Przede wszystkim, dokończenie budowy nieuporta. A potem jego oblot, który zazwyczaj jest najtrudniejszym, choć ostatnim etapem prac. Sądzi, że już w czerwcu tego roku replika myśliwca będzie gotowa do dziewiczego lotu.
- Na pewno będę mniej budował, a więcej podróżował po Europie w swym ukochanym GP-5.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Hit! Pokazali taniec Radwańskiej i jej koleżanek. Tak balowała na weselu znajomych
- Widzowie dopatrują się romansu w TzG! Drobne gesty zdradzają wszystko
- Od sutenerki i żony gangstera do celebrytki. Tak Kaźmierska pięła się na szczyt
- Padliśmy, gdy zobaczyliśmy z bliska stopy Heleny Vondrackovej! Ten widok poraża