Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nici z becikowej roboty

Wojciech Malicki
Zasłynął na całą Polskę dzięki becikowemu. Przebił w tym nawet Romana Giertycha. Bo wójt Ryszard Wolanin nie obiecywał pieniędzy za urodziny dziecka. Dawał coś więcej - pracę.

Zarządzenie wydał w grudniu ubiegłego roku. W marcu - kiedy przyszłe mamy już mogły mieć pewność, że zaszły w ciążę - ogłoszenia (ot, jedna kartka formatu A4) zawisły na tablicach ogłoszeń w urzędzie i w gabinetach ginekologicznych.

Ryszard Wolanin obiecywał dać pracę przynajmniej przez sześć miesięcy bezrobotnym mężczyznom, którzy spłodzili dziecko. Warunek: Ojcowie musieli być żonaci, a potomka począć z własną żoną.

- Musiało być po bożemu - śmieje się Wolanin.

Wystarczyło przynieść dwa zaświadczenia: od ginekologa, że połowica jest w trzecim miesiącu ciąży i urzędu pracy (wiadomo...).

W młynie i na stacji

Tak zarządził wójt

Uznając wiodącą i niekwestionowaną rolę rodzin, jako organizmów będących zalążkiem i fundamentem funkcjonowania oraz rozwoju społeczeństw, zarządza się działania, których celem będzie wsparcie rodzin rozwojowych, podejmujących doniosły trud wychowania dzieci, a jednocześnie będących w trudnej sytuacji materialnej i życiowej. Ustala się pomoc społeczną w postaci zatrudnienia w jednostkach organizacyjnych gminy (...) mężczyzn pozostających w stałym związku małżeńskim, z żoną która urodzi dziecko w 2006 roku. Zarządzenie wchodzi w życie od 1 września 2006 roku za wyjątkiem urodzenia się wcześniaka, potwierdzonego przez lekarza szpitalnego stosownym zaświadczeniem.

Wójt załatwił 40-50 ofert pracy - na stacji benzynowej, w supermarkecie, zakładzie ślusarskim, młynie, a nawet w wytwórni pasz w oddalonym o 100 kilometrów Pacanowie. Żonaci i kawalerzy przychodzili do wójta i pytali - ile zarobią w tej becikowej robocie. Ryszard Wolanin odpowiadał, że dostaną sześć złotych za godzinę, czyli jakieś 1000 -1200 zł.

- Na rękę - dopytywali się?

Gdy usłyszeli, że brutto, odchodzili i nie wracali. Minęło osiem miesięcy, a wciąż żaden ojciec nie skorzystał z wójtowego becikowego. Część miejsc pracy pozostała wolna, część wzięli "nie-ojcowie"

- Panie, kto będzie kopał rowy za sześć złotych jak na Jersey przy świniach albo ziemniakach można zarobić sześć funtów - dziwi się pan Janek.

- Aż sześć funtów? - pytam

- Przynajmniej sześć. Ale to nie jest robota dla wszystkich. Za wyjazd trzeba zapłacić pośrednikom przynajmniej trzy tysiące złotych - odpowiada trzydziestolatek.

Jazda na Jersey

A jednak przybywa małżeństw

W ubiegłym roku w gminie Przecław zawarto 60 małżeństw, a na świat przyszło 110 dzieci. W 2006, choć się jeszcze nie skończył, młodych par jest więcej, bo 70. Urodziło się też więcej dzieci - 120.

Brokatowana mapa Jersey stoi na honorowym miejscu w gabinecie wójta Przecławia. Ta spora, bo licząca 112 kilometrów kwadratowych wyspa, kontrolowana przez Wielką Brytanię, ale nie będąca częścią Unii Europejskiej, to takie gminne Eldorado.

- W 2000 roku za pośrednictwem Mieleckiej Agencji Rozwoju Regionalnego skontaktowało się ze mną kilku farmerów z Jersey - opowiada wójt Wolanin. - Zapytali, czy pomogę im znaleźć ludzi do pracy rolniczych, bo mieli już dość leniwych Portugalczyków.

Wójt pomógł, i tak to się zaczęło. Nikt nie prowadzi oficjalnych statystyk, ale przez te sześć lat przez wsypę przewinęło się przynajmniej kilka tysięcy przecławian oraz mieszkańców okolicznych gmin.

Można zarobić

[obrazek4]Włodek Kopacz wyjeżdża do pracy na Jersey od trzech lat. Ostatnim razem był tam aż przez 11 miesięcy. I mógłby jeszcze dłużej, bo farmer nie chciał go puścić do domu, bo dobry pracownik to prawdziwy skarb. A dla Włodka Jersey to wyspa skarbów, zarabia tam prawdziwe pieniądze - 6 tysięcy złotych miesięcznie. Na rękę.

- Pracuje po 12 godzin w oborze, przy krowach. Nie narzekam, bo lubię tę robotę. Skończyłem przecież technikum rolnicze - opowiada.

Żona Włodka, Marzena, też jeździ na Jersey do pracy. Sprząta domy rodziny bossa.
- Jest super! Zostawiają mnie samą w domu, więc jak zrobię, co mam zrobić, leżę przed telewizorem. Godzinę albo i dwie - opowiada Marzena.

Kopaczowie przyznają, że dzięki wyjazdom na wyspę spłacili kredyt, wyremontowali i ocieplili dom, położyli parkiety, kupili nowy samochód. I jeszcze parę groszy odłożyli na koncie.

- Mamy dwoje dzieci w wieku 6 i 14 lat, które muszą się uczyć. Gdyby były młodsze to byśmy na stałe zostali na Jersey. Żadna becikowa robota by nas nie zatrzymała - mówią.

Dlatego w styczniu Włodek pakuje walizki i wraca do pracy w angielskich krowach.

Mateusz ma siedem tygodni. Jego mama Ania, którą spotkaliśmy z wózkiem na przecławskim ryneczku, o wójtowym becikowym słyszała, ale tato chłopca z niego nie skorzystał.

- Mąż zarabia 1500 zł na budowie, to za 1200 nie pójdzie harować. Jakby dał 2000 zł, to czemu nie... - opowiada kobieta.

Kamil Dorociak ma siedem miesięcy, toteż jego ojciec nie mógłby liczyć na pracę od wójta.

- Na szczęście mąż ma robotę. Ale gdyby nie miał, to chyba by nie poszedł pracować za 1000 zł brutto. To za mało - mówi Lucyna Dorociak.

W Powiatowym Urzędzie Pracy w Mielcu zarejestrowanych jest 800 mieszkańców gminy Przecław. Część z nich to "zawodowi" bezrobotni, którzy żyją z opieki społecznej i żadnej pracy nie szukają.

Po prostu chciałem pomóc…

Andrzej (trzydzieści parę lat) uważa, że wójtowe becikowe to wielki pic na wodę.
- Wójt sobie zrobił reklamę tanim kosztem. A że załatwi robotę, to nie wierzę. Wiem, co mówię, bo parę lat temu, tuż po wyjściu z wojska przyszedłem do niego i mówię: Panie wójcie, załatw pan pracę, mogę nawet rowy czyścić. Powiedział mi, że nie ma dla mnie miejsca, bo ja mam pole. Rzeczywiście, mam, całe sześćdziesiąt arów przeliczeniowych. Czyli gó... nie pole.

Gdy odwiedzaliśmy wójta Wolanina, jego gabinet tonął w świeżych kwiatach, a w sekretariacie ustawiali się kolejni "petenci" z bukietami". Przyszli pogratulować wójtowi czwartego z kolei zwycięstwa w wyborach. Tym razem była to wiktoria absolutna, bo nikt nawet nie odważył się stanąć z nim w wyborcze. Jako jedyny kandydat dostał prawie 82 procent poparcia.

- Wydając zarządzenie o "becikowym" nie myślałem o wyborach. Po prostu chciałem pomóc - opowiada wójt.

Nadal jest robota

Kartki z zarządzeniem wójta, choć nieco wyblakłe, nadal wiszą w urzędzie. I nadal jest praca dla żonatych ojców. Tylko chętnych wciąż brak.

- Zarządzenie wkrótce straci moc. Zastanawiam się, czy jest sens, aby go przedłużać - mówi Ryszard Wolanin.

Marzena i Włodek Kopaczowie chętnie zostaliby na wyspie na stałe...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24