MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jak w bajce. Najbardziej rozświetlony dom na Podkarpaciu?

Ewa Gorczyca
Przystrajanie posesji zajmuje ok. 3-4 tygodni. Pan Jan przyznaje, że to ciężka robota.
Przystrajanie posesji zajmuje ok. 3-4 tygodni. Pan Jan przyznaje, że to ciężka robota. Tomasz Jefimow
Jedni mówią: amerykański kicz rodem z Hollywood, inni się zachwycają. Wszyscy się zastanawiają: ciekawe, ile to wszystko kosztuje...
Dzieciom najbardziej podoba się bajkowy ogród.
Dzieciom najbardziej podoba się bajkowy ogród. Tomasz Jefimow

Dzieciom najbardziej podoba się bajkowy ogród. (fot. Tomasz Jefimow)

Co roku posesja Jana Szeteli na os. Zawodzie w Krośnie przyciąga tłumy ludzi. Jedno jest pewne: to najbardziej rozświetlone miejsce w Krośnie i całej okolicy. Dom na wzgórzu i otaczający go ogród dekorują tysiące migotliwych lampek. Ile? Właściciel dawno przestał je liczyć.

Jak wspomina, jego pasja zaczęła się jakieś 12 lat temu od ubrania jednej choinki w ogrodzie.

- Mam jeszcze gdzieś zachowane w archiwum jej zdjęcia - opowiada. - To było jeszcze przed przeprowadzką do Krosna, mieszkałem wówczas w Moderówce. Przy domu rósł ładny świerk, wysoki na pięć metrów. Powiesiłem na nim duże kolorowe kule. Efekt mi się spodobał i w następnym roku dokupiłem kolejne ozdoby. I tak z roku na rok kolekcja się powiększała.

Dziś nie jest już w stanie zliczyć, ile dokładnie światełek tworzy bajkową iluminację, którą można podziwiać od połowy grudnia aż do 2 lutego.

Przystrajanie posesji zajmuje ok. 3 - 4 tygodni. Pan Jan przyznaje, że to ciężka robota. A w tym sezonie zabrał się do niej dość późno, bo dopiero 1 grudnia, choć w poprzednich latach bywało, że zaczynał w październiku.

- Najbardziej pracochłonne jest rozdzielanie tych wszystkich kabelków. Bo jak by ich po zimie nie składać i tak się te sznurki poplączą - śmieje się.

A rozplątywać trzeba uważnie, bez szarpania, bo jak się mocniej pociągnie, to można przerwać i lampki się nie zaświecą.

- Dlatego dobrze, jak jest ktoś do pomocy - podkreśla pan Jan. - W tym roku pomagał mi młody znajomy, Kamil z Przybówki. Więc było łatwiej.

Wspomina, że dwa lata temu zrobił sobie przerwę.

- Chciałem sobie odpocząć - przyznaje.

Ludzie przychodzili, przyjeżdżali, a tu w ogrodzie ciemno: ani jedna choinka się nie świeciła. Wracali rozczarowani.

- Więc następnego roku zmobilizowałem się i dekoracje znowu zawisły. Nie tylko dlatego, żeby innym zrobić przyjemność. Mnie też brakowało tego świątecznego klimatu - mówi Jan Szetela.

Skąd czerpie pomysły? Nie ukrywa, że inspiracją były amerykańskie filmy, zdjęcia.

- Podróżowałem po Austrii, tam też ludzie pięknie dekorują domy w okresie świąt. Rozświetlone posesje robią wrażenie. Zimą bywa chłodno, szaro, a na taki widok tak jakoś cieplej się na sercu robi - opowiada.

Na dach, na taras, na drzewka, na bramę, do ogrodu

Ludzie często pytają, ile to kosztuje.

- Wiadomo, jednorazowy wydatek byłby spory, ale ja swój zbiór gromadzę od lat - mówi. - Mam nawet swoje ulubione hurtownie. Znają mnie, więc mogę negocjować ceny - śmieje się.

Znajomi wiedzą o jego pasji, więc zdarza się, że przynoszą coś w prezencie. - Ostatnio dostałem komplet lampek na imieniny, bardzo się ucieszyłem.

A koszty prądu? Lampki ledowe są dość drogie, ale za to energooszczędne.

- Domowy rachunek za energię w sezonie, gdy działa iluminacja, czyli prawie dwa miesiące, to ok. 400-500 zł - mówi.

Ozdoby są przeróżne: na dach, na taras, na drzewka, na bramę, do ogrodu. Te na najwyższej kondygnacji domu - "sople" zdobiące krawędż dachu - są zainstalowane na stałe. Ich demontaż byłby za bardzo kłopotliwy. Pozostałe elementy zakłada co roku.

Napis "Wesołych Świąt" zawiesza nad tarasem. Elewację zdobią migające gwiazdy i świetlna "siatka". - Staram się, żeby za każdym razem była to inna kompozycja, żeby się nie znudziło - zaznacza właściciel.

Kurtyna z lampek ma dziewięć ustawień: może być "deszcz", szybkie migotanie, wodne fale, tafla przesuwająca się niczym zasłona w oknie. - Zmieniam programy w zależności od nastroju i pogody - opowiada Jan Szetela.

Sto przedłużaczy i... jak pięknie!

Dekoruje ogrodzenie i podjazd, otacza całą posesję stumetrowym świetlnym wężem. Potem po kolei "ubiera" ponad 20 iglaków: tuje i cyprysiki owija łańcuchami ledowych lampek, stroi wierzbę, świerk i sosnę.

W tym roku zamarzyło mu się przyozdobienie okazałego jesiona w rogu ogrodu.

- Powiesiłem takie kule - jeżyki, wyglądające jak sztuczne ognie. Są bardzo efektowne. W tym roku kupiłem tylko sześć, ale już sobie wyobrażam, jak to będzie ładnie, gdy ozdobię całe drzewo - mówi.

Samych przedłużaczy potrzebuje ok. setki. Jak już się napracuje przy instalowaniu i łączeniu poszczególnych kompletów, to potem, żeby wszystko zadziałało, wystarczy wpiąć wtyczki do czterech gniazdek (dwa są na zewnątrz i dwa na zewnątrz) i już.

- Ten moment zapalenia jest bardzo miły - przyznaje pan Jan. - Ale ja rozświetlam wszystko powoli, stopniowo.

Przy ubieraniu większego drzewka schodzi dwie godziny. Często pracuje wieczorem, nawet w nocy.

- Zanim wszystko powieszę, robię próbę, sprawdzam, czy wszystko działa, czy jakieś obwody nie są uszkodzone. W tym roku kilka musiałem wypiąć i wyrzucić.

Ośmioletni syn najbardziej lubi bajkowy ogród: świetlne figurki, renifery, Mikołaja. Panu Janowi podobają się choinki iskrzące się jednobarwnymi ledami. W sklepach co sezon pojawiają się nowości. Kusi, żeby to wszystko mieć, ale nie sztuka wydać pieniądze.

Trzeba pomyśleć, jak to wszystko dobrać, żeby pasowało jedno do drugiego.

- Pamiętam, jak któregoś roku się zachłysnąłem, za dużo tych ozdób dookoła poutykałem. Wielobarwne kule, bałwany na balkonie, pomieszałem różne kolory - opowiada Jan Szetela.

Znajomych nieraz pyta o opinię i uwagi krytyczne bierze sobie do serca. - Teraz wiem, że "na bogato" nie zawsze znaczy gustownie - stwierdza.

Lubi wieczorem spacerować po posesji. Nieraz otwiera furtkę, bramę i zaprasza gości na podwórko, do ogrodu. A czasem wmiesza się między ludzi i słucha, co mówią. - Jestem ciekaw ich komentarzy - przyznaje.

W święta prawdziwe tłumy

Choć na początku nie myślał, że wzbudzi aż takie zainteresowanie. Kilka lat temu miasto ogłosiło konkurs na najpiękniejszą świąteczną dekorację. Zgłosił swoją posesję, wygrał, pojawiła się informacja i zdjęcie w internecie.

- Wcześniej wiedzieli o mnie tylko najbliżsi sąsiedzi. Miejsce, gdzie mieszkam, to cicha spokojna uliczka na uboczu. Zrobił się ruch, bo wielu mieszkańców przyjeżdża zobaczyć. Zwłaszcza w święta, nowy rok. Wtedy są prawdziwe tłumy - przyznaje.

Śmieje się, że teraz to już prawie taki obowiązek. O określonej porze zaświecić, zgasić. W trakcie sezonu zdarzają się też awarie, zwłaszcza przy deszczowej pogodzie, choć wszystko zostało dobrze zaizolowane.

- System jest bardzo bezpieczny, zamontowałem wyłączniki przeciwporażeniowe. Wystarczy minimalne zwarcie i instalacja się odłącza - mówi pan Jan.

Rozświetlone tysiącami lampek dom i ogród pozostają do 2 lutego.

- Demontaż iluminacji jest szybszy i łatwiejszy. Ale to się robi już bez przyjemności, bez tego entuzjazmu i oczekiwaniu na efekt końcowy, którzy towarzyszy przy jej zakładaniu.

Segregowanie, pakowanie - są monotonne. Całość zmieści się w sześciu pudłach. Będą czekać do następnych świąt.

Co roku mówi sobie, że to już ostatni raz. Czasami mu się nie chce, pogoda nie zawsze sprzyja, mokro, zimno, ostatnio się przeziębił. Ale potem zniechęcenie przechodzi, pojawiają się nowe pomysły.

Więc pewnie za kilka miesięcy znowu weźmie się za żmudne rozplątywanie kabelków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24