Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Danusia już szukała śmierci. I wtedy zdarzył się cud...

Dorota Mękarska
Odpust odbywa się co roku w dziewiąty czwartek w po Święcie Zmartwychwstania Pańskiego, czyli w katolickie święto Bożego Ciała. To na pamiątkę tego, że mieszkańcy wsi szukali Danusi przez 9 tygodni.
Odpust odbywa się co roku w dziewiąty czwartek w po Święcie Zmartwychwstania Pańskiego, czyli w katolickie święto Bożego Ciała. To na pamiątkę tego, że mieszkańcy wsi szukali Danusi przez 9 tygodni. Dorota Mekarska
150 lat temu w Radoszycach koło Komańczy zdarzył się pierwszy cud. Od tego czasu ludzie świadczą o licznych uzdrowieniach, które miały się wydarzyć za przyczyną tryskającego tu źródełka.

Co warto zobaczyć w okolicy

Co warto zobaczyć w okolicy

Cerkiew w Komańczy
Odbudowana po pożarze w 2006 roku dawna cerkiew greckokatolicka, obecnie prawosławna p.w. Orędownictwa Matki Bożej.

Kapliczka w Balnicy
Pochodząca, co najmniej z drugiej połowy XIX w., wyremontowaną w latach 1998 roku.

Klasztor Sióstr Nazaretanek w Komańczy
Wybudowany w 1931 roku na styl szwajcarski. Od 29 października 1955 do 28 października 1956, przebywał tu internowany przez władze PRL kardynał Stefan Wyszyński. Tu kręcony był znany spektakl teatralny o internowaniu prymasa Polski. W rolę główną wcielił się Olgierd Łukasiewicz.

W podzięce za cud w drugiej połowie XIX wieku postawiono w Radoszycach kapliczkę p.w. "Położenia Pojasa Preświatoji Bohorodyci", czyli Udekorowania Drogocennym Pasem Najświętszej Bogurodzicy.

Jej fundatorem był proboszcz parafii greckokatolickiej w Komańczy, którego córka została uzdrowiona.
Przed wojną na pamiątkę pierwszego cudu co roku w Radoszycach odbywał się kermesz.

Niestety, kapliczka nie przetrwała akcji "Wisła" i powojennej zawieruchy, a w czasach prześladowania kościoła greckokatolickiego odpusty w Radoszycach nie mogły się odbywać.

Tradycję kermeszów w 1991 roku przywrócił do życia ks. Jan Pipka, były proboszcz parafii greckokatolickiej w Komańczy. Doprowadził też odbudowania kapliczki. Poświęcono ją w 1999 roku. Do kapliczki wróciła też ikona Chrystusa modlącego się w Ogrójcu, która przetrwała w radoszyckiej cerkwi.

Tak mówi legenda

- Według zachowanego podania ludowego, w tym miejscu u zbiegu dwóch leśnych strumyków do potoku Barbura dotknięta uciążliwą chorobą dziewczyna, po wielotygodniowym błądzeniu po lesie, doznała cudu objawienia Matki Boskiej i wyzdrowienia, po obmyciu się wodą z miejscowego źródła - opowiada Edward Orłowski, leśnik z Komańczy z zamiłowania regionalista i historyk, który spisał legendę o radoszyckim źródełku.

Legenda została opracowana na podstawie materiałów opublikowanych w Kanadzie przez niegdysiejsza mieszkankę tych ziem Marię Stachiw.

Bohaterką legendy jest Danusia, córka greckokatolickiego proboszcza z Komańczy. Dziewczyna zachorowała po wykąpaniu się w rzece. Na początku całe ciało pokryła drobna wysypka, ale z czasem zmieniła się w czyraki i bolące strupy. Lekarze okazali się bezsilni. Nieznośny ból i swędzenie zadręczały dziewczynę, która tylko płakała i modliła się do Boga.

Na Wielkanoc, gdy rodzice byli w cerkwi, dziewczyna postanowiła wybrać się do lasu. Szukała tam śmierci. Błąkała się po lesie przez wiele dni i nocy. Nocowała, sypiając na suchej jedlinie, albo na mchu. Głodowała, jedząc tylko owoce lasu.

Idź dziecko do źródełka

Śmierć jednak nie przyszła. Danusia miała natomiast widzenie. Legenda mówi o tym wydarzeniu tak: Nie mogła przypomnieć sobie, czy odbyło się to we śnie czy w zamyśleniu na jawie, ale zapamiętała chwilę, kiedy to podeszła do niej, niby sfruwając z nieba, przepiękna pani, od której promieniowało nieziemskim światłem i raziło blaskiem aureoli, a od podmuchów wiatru cicho szeleściły fałdy jej błękitnej sukni. Pani uśmiechnęła się do Danusi.

- Idź dziecko do źródełka, które znajduje się pod tym zielonym krzewem - i pokazała ręką. - Obmyj całe ciało źródlaną wodą...

Danusia ocknęła się i otworzyła szeroko oczy, piękna pani rozpłynęła się w porannej mgle..."Boże, to chyba był tylko sen..." - i zapłakała.

Szybko wstała i podbiegła do pobliskiego krzewu, który pokazał jej piękny nocny gość. W tym miejscu, gdzie do potoku Barbury wpływały inne dwa strumyki, na jego prawym brzegu rzeczywiście biło z ziemi źródełko słonawej wody z dziwnym, ledwo wyczuwalnym zapachem jodu, siarki. Choć woda była zimna, dziewczyna rozebrała się i zaczęła obmywać twarz i całe ciało.

Długo myła się dziewczyna,
W wodzie się chlapała,
Póki jej całe ciało
Całkiem czystym stało...
Nałożyła sukienkę,
Uklękła i się pomodliła.
Dzięki Tobie, Matko Boża,
Żeś cud uczyniła...

- czytamy w spisanej legendzie

Niby na skrzydłach płynęła radośnie Danusia w kierunku rodzinnej Komańczy. Z oddali zobaczyła cerkiew na pagórku i gromadkę ludzi na placu.

Pojawienie się obdartej i nieuczesanej dziewczyny, której mieszkańcy wsi szukali przez 9 tygodni, wywołało niemałe zdziwienie, ale również i radość. Danuta opowiedziała, co jej się przydarzyło.

- Wieść o chorobie dziewczyny i cudzie wyleczenia przekazywana wśród ludu szybko rozchodziła się po okolicy - ciągnie opowieść Edward Orłowski. - Do źródełka zaczęły przychodzić gromady ludzi dotkniętych przez różne choroby i dolegliwości. Tu w modlitwie kierowali swe prośby do Matki Bożej i obmywali się leczniczą wodą tryskającą z głębi ziemi. Opowiadano, że w późniejszym okresie dalej miały tu miejsce uzdrowienia chorych, wybłagane żarliwą modlitwą u Bogurodzicy.

Z wdzięczności za cudowne uleczenie Danuta postanowiła zrezygnować z dóbr ziemskich i wstąpić do monasteru. Jednak inny los był jej sądzony. Pewnego razu, kiedy Dana przygotowywała się do wyjazdu i pożegnania z rodzicami, we śnie ponownie przyszła do niej pani w błękitnej sukni o poleciła jej, by założyła rodzinę.

Danusia wyszła więc za mąż i dochowała się trzech córek i dwóch synów.

Spotkajmy się przy kapliczce

Źródełko zapewne jeszcze za życia Danusi otoczono kultem.

- Po kolejnych przypadkach uzdrowień zaczęły odbywać się tu uroczystości pielgrzymkowo-odpustowe, początkowo dwa razy w roku, a później już jednokrotnie w każdy dziewiąty czwartek po Święcie Zmartwychwstania Pańskiego, licząc według juliańskiego kalendarza liturgicznego - kontynuuje Orłowski.

Odpowiada to ruchomej dacie rzymskokatolickiego święta Bożego Ciała przyjętej w kalendarzu gregoriańskim. Na ten świąteczny dzień z jednej strony ściągali w zorganizowanej procesji rzesze Łemków z okolicznych wsi galicyjskich, a w drugiej od węgierskiej strony podążali mieszkańcy wsi z południa Karpat, gdzie kult tego miejsca rozwinął się szczególnie. Przyjętym zwyczajem było zejście się tych dwóch wędrujących grup pątniczych pod kapliczką.

- Choć zaznaczyć trzeba, że powstanie granicy państwowej po uzyskaniu niepodległości przez Polskę w 1918 r. spowodowało utrudnienie kontaktów. Tradycja święcenia i picia wody, przetrwała do momentu wysiedleń miejscowej ludności w 1947 roku - opowiada leśnik - pasjonat.

Cud sprzed prawie 150 lat ma również wymiar praktyczny. Ludzie z okolicy Radoszyc regularnie biorą wodę ze źródełka do konsumpcji, bo oprócz tego, że - w co wierzą - ma moc uzdrowieńczą, to wybornie smakuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24