Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ilona Małek, dziennikarka TV Rzeszów: Telewizja uzależnia

Alina Bosak
- Jestem poukładana. Wiem, gdzie pojedziemy z rodziną za miesiąc, gdzie spędzimy wakacje. Postanowiłam, że codziennie będę sprzątać dom przez 20 minut dziennie, aby w sobotę mieć więcej wolnego czasu. I sprzątam - mówi Ilona Małek.
- Jestem poukładana. Wiem, gdzie pojedziemy z rodziną za miesiąc, gdzie spędzimy wakacje. Postanowiłam, że codziennie będę sprzątać dom przez 20 minut dziennie, aby w sobotę mieć więcej wolnego czasu. I sprzątam - mówi Ilona Małek. Krzysztof Łokaj
- Zgodnie z nową modą jesteśmy dużą rodziną. W stylu włoskim, bo uwielbiamy dużo mówić - śmieje się Ilona Małek, mama 3 dzieci, dziennikarka rzeszowskiej tv.

Do Miłocina przeprowadziła się niedawno. Dom na granicy z miastem na pewno jest wygodny. Z wielkim ogrodem i miłymi sąsiadami. - Jednak dowiezienie stąd wszystkich dzieci na czas do szkoły jest skomplikowaną operacją logistyczną - zdradza Ilona Małek, kiedy z ekspresu spadają czarne krople kawy na spienione mleko.

Wokół barowego stołka uwija się brązowo-czarne cudo - york. Absolutnie zakochana w swojej pani Fibi.

- Kupiliśmy ją trzy lata temu, jeszcze mieszkając w centrum Rzeszowa. Miała być Karoliny, ale wyszło, że najbardziej troszczę się o nią ja. Jest tak przywiązana, że kiedy wyjeżdżam, nie je. Mamy też kota - Balbinkę.

Na głowie mają trójkę dzieci (Karolina ma lat 17, Michał - 14, a Martynka - 6) jest jeszcze pranie, gotowanie i sprzątanie. Mąż Adam, który kiedyś także był dziennikarzem, teraz zajmuje się biznesem i większość tygodnia spędza w Warszawie. Dlatego dziennikarka musi być dobrze zorganizowana, żeby nie zawalić na gruncie prywatnym i zawodowym.

- To nie jest taka praca, że o godz. 16 zamykasz drzwi i wychodzisz do domu - mówi Ilona, która jest nie tylko prezenterem i wydawcą, ale także szefem działu informacji w rzeszowskim oddziale Telewizji Rzeszów. Dlatego stale musi mieć włączony telefon. - Bo w środku nocy może się okazać, że coś się dzieje i trzeba gdzieś podstawić wóz transmisyjny, jak ostatnio do pożaru w Górnie, o 3 rano.

Na szczęście, kiedy w redakcji wypada jej całodzienny dyżur, na pomoc rusza mama.

- Też perfekcjonistka - zdradza dziennikarka - więc kiedy wracam wieczorem, dom lśni czystością, a na stole stoi pyszne ciasto.

Przygodę z telewizją zaczęła jeszcze na trzecim roku studiów prawa. - Wcześniej współpracowałam z "Dziennikiem Polskim", pisałam do kolorówek. Głównie tematy o modzie, stylu życia. W telewizji od razu skierowano mnie do spraw gospodarczych i sądowych. Przyjmował mnie do pracy Jurek Oleszkowicz. Trafiłam do nich w takim momencie, kiedy Telewizja Rzeszów przekształcała się, powstał program miejski i brakowało dziennikarzy newsowych.

Dawniej bez promptera

Od razu została rzucona na głęboką wodę. Po tygodniu pojechała na zdjęcia, a później robiła po 3-4 tematy do wydania.

- Praktycznie z telewizji nie wychodziłam. Mama przynosiła mi obiady - wspomina. - To były czasy, kiedy w studiu nie było jeszcze promptera, z którego można czytać tekst w trakcie programu. Wstawałam więc rano, uczyłam się tego, co mam powiedzieć na pamięć i byłam gotowa do występu na wizji. Na szczęście pamięć zawsze miałam dobrą, fotograficzną, co przydawało się także w szkole - śmieje się Ilona. - Kiedy zaczynałam pracę prezenterki, zdarzyło się, że przełożyłam kartkę z tekstem do forszpanu (kilkudziesięciosekundowy skrót najważniejszych informacji zawartych w serwisie - dop. red.) gdzieś pod spód. Zajawki informacji już lecą na wizji, a ja nie mam kartki. Wcześniej rzuciłam na nią tylko okiem, ale wszystko odtworzyłam z pamięci.

Wpadki? Przy występach na żywo nie uda się ich uniknąć. Jednak występy publiczne nigdy jej nie krępowały. Jako dziecko należała do kółka recytatorskiego i zdobywała nagrody na konkursach.

- W czym jest też zasługa wspaniałych polonistek ze Szkoły Podstawowej nr 2 i VI Liceum Ogólnokształcącego, bo do tych rzeszowskich szkół właśnie uczęszczałam. Mam do nich sentyment. Starsze dzieci chodziły do "dwójki" i Martynkę też tam teraz wysyłam. Mało tego, serdeczna przyjaciółka ze szkoły średniej, też tam wysłała córkę i obie z moją Karoliną siedziały w jednej ławce.

A my siedzimy teraz na potężnej, białej kanapie, która panoszy się w nowoczesnym salonie. Tak samo urządzona została kuchnia. Biel, czerń. Gładkie, lśniące powierzchnie. Salon, jadalnia i kuchnia to właściwie jedno potężne pomieszczenie. Jest czym oddychać.

- Poszerzyłam i otwarłam tę przestrzeń - zdradza Ilona. - Kazałam rozwalić ściankę, którą postawili poprzedni właściciele, kawałek dalej przesunęłam taras. Chcesz popatrzeć na ogród? Właśnie go zmieniamy. Wycinamy szpaler tui, poszerzam trawnik, chcę dosadzić trochę drzew. Dzieci uwielbiają nowy dom, bo mają tu więcej miejsca.

Bywa tu głośno. - Jesteśmy typowo włoską rodziną. Wszyscy dużo mówią. Kiedy się zejdziemy, panuje harmider. Każde dziecko chce opowiedzieć, co się wydarzyło w przedszkolu, co było w szkole. Do tego pies wszystkich wita i głośno szczeka.

Szkolny łobuz

Ilona, córka rzeszowskiego policjanta i policjantki, długo była jedynaczką i ... szkolnym łobuzem.

- Do trzeciej klasy podstawówki miałam zachowanie poprawne, jak chłopcy. Zmieniłam się w klasie czwartej - zachowanie wzorowe, od góry do dołu piątki, świadectwo z paskiem. Zaczęła mnie uczyć nauczycielka, która była wychowawczynią mojego ojca. Tak mnie zmobilizowała, że nauka stała się moją pasją. Uczyłam się z przyjemnością. Poza tym zawsze miałam gadane. Nawet, kiedy nie przeczytałam "Chłopów", a pani wzięła mnie do odpowiedzi, to tak jej opowiedziałam fabułę, że postawiła mi piątkę.

W domu panowała dyscyplina. - Mama mocno mnie pilnowała, musiałam meldować, gdzie i z kim idę, najpoźniej o 21 być w domu. Dopiero kiedy urodził się brat, który jest ode mnie 12 lat młodszy, zyskałam więcej swobody, bo rodzice skupili się bardziej na nim.

Z bratem jest dziś bardzo związana. Odwiedzają się często. Razem z rodzicami spędzają święta. - Organizujemy je u mnie - opowiada Ilona. - Ale mama szykuje tradycyjne potrawy. Ja też coś przygotowuję, bo bardzo lubię gotować i piec. W tym roku na Wielkanoc szykuję tort, szwagierka przywiezie ciasto. Każda zrobi jakąś sałatkę i jedzenia jest mnóstwo.

Malowanie jajek?- Martynka już pomalowała - woła dumna mama i na dowód przynosi dzieło córki.- Koszyczek będzie oczywiście różowy.

Dziewczyny lubią się stroić. Podkradanie ciuchów i kosmetyków mamy już się zaczęło.

Sprzątam 20 minut dziennie

Kiedy wraca z pracy, włącza telewizję. Oczywiście, kanały informacyjne. Różne, żeby porównać, jak ten sam temat robią różne stacje.

- Oceniam, wyciagam z tego, co najlepsze i potem wykorzystuję. Praca reportera telewizyjnego bardzo się zmienia. Kiedyś na materiał jechał dźwiękowiec, operator, dzienikarz, kierowca. A teraz pojawił się videoreporter, czyli "widżej" (skrót od angielskiego "video journalism") - ktoś, kto jednocześnie jest operatorem i dziennikarzem. Robi zdjęcia, pisze tekst. Może łączyć się z redakcją przez Skype'a. Dzięki temu wszystko szybciej trafia na antenę.

Miała taki moment, że chciała telewizję rzucić.

- Byłam kuratorem sądowym, myślałam o aplikacji - przyznaje dziennikarka. - Ale nie nadaję się do pracy w biurze. Jestem osobą energiczną, ale jednocześnie poukładaną. Wiem, gdzie pojedziemy z rodziną za miesiąc, gdzie spędzimy wakacje. Postanowiłam, że codziennie będę sprzątać dom przez 20 minut dziennie, aby w sobotę mieć więcej wolnego czasu. I sprzątam.

Jest mistrzem organizacji. W pracy potrafi robić kilka rzeczy naraz i wszystkie perfekcyjnie. Doceniają to jej szefowie. W 2004 r. zajęła drugie miejsce w kategorii "Najlepszy Reporter" w Konkursie Twórczości Oddziałów Terenowych Telewizji Polskiej. W 2008 otrzymała nagrodę 15. Przeglądu i Konkursu Dziennikarskiego Oddziałów Telewizji Polskiej w kategorii "Najlepsza Prezenterka". Ostatnio znów dostała nagrodę za reportaż "Chce się żyć", który zrobiła razem z Pawłem Pezdanem.

- Leniuchowanie nie jest dla mnie - oświadcza. - Dlatego dwa razy w tygodniu chodzę z koleżanką na siłownię i raz na basen. Całą rodziną jeździmy na wycieczki rowerowe i na rolkach. Tu obok mamy ścieżkę rowerową albo ruszamy na rzeszowskie bulwary. Pożyczamy rowerki wodne i pływamy po Wisłoku. Często spaceruję też z psem. Tu niedaleko dużo jest łąk, nieużytków. Razem z Martynką bierzemy Fibi i wędrujemy.

Zawsze lubiła ruch. W szkole należała do sekcji pływackiej, potem grała w siatkówkę, chodziła na aerobik.

Morze? Polskie wolę od Śródziemnego

Ciekawość świata zagnała ją już w różne zakątki świata, ale kiedy pytam ją o ulubione miejsce na wakcje, bez wahania odpowiada - polskie morze.

- W szkole średniej jeździłam nad Bałtyk na obozy wędrowne. Czasem spędzałam na nich sześć tygodni wakacji - wspomina. - Przeszłam całe wybrzeże, wszystkie województwa. Polskie morze jest niesamowite. Byłam w różnych częściach świata, w Chinach i w Dubaju, a mimo wszystko wciąż najbardziej kocham Bałtyk. Polska jest tak pięknym krajem, że naprawdę nie brakuje tu miejsc do zwiedzania.

Dlatego wciąż nadrabia krajoznawcze zaległości. Kiedy skończyła 40 lat, postanowiła, że wejdzie na bieszczadzką połoninę.

- Bo jakoś zleciało mi tyle lat bez chodzenia po górach. Do pierwszej górki zabrałam się bez należytej pokory. Zdyszłam się, pytam koleżankę, czy jeszcze daleko, a ona, że dwie godziny. Przysiadłam na pniu przygnębiona. Na szczęście koleżanka miała batonik. Wyszłam na tę górę i zakochałam się w Bieszczadach. Znam je już trochę lepiej, wystarczy słoneczny weekend, telefon od koleżanki i już ruszamy drogą na Ustrzyki. Chętnie jeżdżę tam także na reportaże o niezwykłych ludziach. W miejscowości Krywe, gdzie na wzgórzu stoi opuszczona cerkiew, mieszka moja przyjaciółka Tosia. Jej dom jest tam jedynym. To w pracy dziennikarza właśnie jest najlepsze - poznawanie fantastycznych osób, których ciepło i pasja potrafią się udzielać.

I tak z szefowej działu informacji wychodzi dusza romantyczki.
- Rzeczywiście, trochę jej we mnie jest - śmieje się Ilona.

Jestem pewna, że kiedy wyjdę, oddzwoni do wszystkich osób, które dobijały się do niej w trakcie naszej rozmowy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24