Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak zastawić sidła na kłusownika

Józef Lonczak
Zdecydowana większość skłusowanej zwierzyny kończy życie w męczarniach.
Zdecydowana większość skłusowanej zwierzyny kończy życie w męczarniach. archiwum RDLP
Już nie chodzi tylko o zdobywanie pożywienia czy futra. Teraz pojawili się "nowocześni" kłusownicy, którzy polują dla adrenaliny i traktują łowiska jak safari.

Są świetnie sytuowani. Polują najczęściej nocą. Mają dobre samochody terenowe, najnowsze sztucery, noktowizory do wykrywania zwierzyny w ciemnościach, do tego silne reflektory do jej oślepiania. Strzelają z samochodów niczym na safari i czasem nawet zwierza nie zabierają, tylko szybko znikają w mrokach nocy. Nie interesują ich okresy ochronne, nierzadko używają niedozwolonej amunicji. Jak z nimi walczyć? Stosując nowoczesne metody. Trzeba przyznać, że służby leśne i myśliwi mają w tej walce sukcesy.

Kiedyś ludzie kłusowali raczej dla zdobycia mięsa czy futer. Zakładali sidła, wnyki i inne potrzaski, albo kopali doły i maskowali. Czasem doły "wzbogacali" zaostrzonymi palami, na które nabijała się zwierzyna, ale mógł też nabić się człowiek.

- Teraz kopanych dołów już się w naszym regionie nie spotyka, ale działania kłusowników są poważnym zagrożeniem także dla pracowników leśnych, zwykłych spacerowiczów czy grzybiarzy. Pozostawione "żelaza", czyli żelazne potrzaski, które mogą uciąć ścięgna w nodze sarny, dzika, ale też człowieka - tłumaczy Janusz Warzocha, komendant Państwowej Straży Łowieckiej z siedzibą w Krośnie. - Inni robią niebezpieczne dla ludzi pułapki na sarny i dziki - zakładane na zgięte drzewa i gdy dziecko, a nawet dorosły w nie wpadnie, to potem wisi głową w dół i trudno mu się samemu uwolnić.

Zwykłe sidła i wnyki są mniej niebezpieczne dla ludzi, bo człowiek może się z nich uwolnić. Dla zwierząt są śmiertelnymi pułapkami. Pętla zaciska się na szyi, brzuchu lub kończynach. Zając, borsuk, lis, sarna czy dzik nie mają szans. Śmierć przychodzi po dłuższej lub krótszej szamotaninie. Rzadko ktoś takiego nieszczęśnika uwolni, jeśli pętla zacisnęła się choćby na łapie. Czy jednak dla zwykłego śmiertelnika uwalnianie dzikiego zwierzęcia z pułapki może być bezpieczne? Co możemy zrobić, jeśli spotkamy zwierzę we wnykach albo gdy zauważymy sidła?

- Przede wszystkim trzeba zadbać o własne bezpieczeństwo - przestrzega Edward Marszałek, rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie. - Nie jesteś fachowcem - nie dotykaj. Najlepiej powiadom o znalezisku straż leśną z najbliższego nadleśnictwa lub policję, bo spacerowicz nie powinien zastępować straży leśnej i policji.

Rzecznik wylicza, że co roku strażnicy leśni i myśliwi w Polsce niszczą około 250 tysięcy narzędzi kłusowniczych. Potwierdzają to statystyki dotyczące naszego regionu. Tylko w łowieckim roku 2013/2014 na Podkarpaciu znaleziono 10 258 wnyków, co daje nam niechlubne 2. miejsce w Polsce (najwięcej w woj. mazowieckim - 12 534 sztuki). Jeśli chodzi o wspomniane "żelaza", to w tym samym czasie na Podkarpaciu znaleziono 57 sztuk.

Jak policzyć kłusowników

Ile naprawdę tego typu urządzeń zastawili kłusownicy nigdy się nie dowiemy. Czasami zwykli ludzie je demontują, bo nie chcą mieć proceduralnych kłopotów z policją i podejrzeń, że sami są kłusownikami.

Przeraża zwłaszcza liczba zwierząt znalezionych w urządzeniach kłusowniczych. Tylko w woj. podkarpackim w sezonie łowieckim 2013/14 wpadło w nie, 35 jeleni, 222 sarny, 269 zajęcy, 33 dziki, a nawet 2 łosie. Zdecydowana większość zakończyła życie w straszliwych męczarniach.

- Tysiące przypadków skłusowania zwierząt wymyka się statystyce, bo jeśli nawet na łowisku znajdziemy szczątki zwierząt i nie ma jednoznacznych śladów kłusownictwa, to trudno stwierdzić, że było przestępstwo, a nie np. udane polowanie wilków albo zdziczałych psów - potwierdzają myśliwi.

Kłusownicy nie mogą czuć się bezkarni. W pow. brzozowskim udało im się namierzyć sprawców, którzy skłusowali dwa jelenie. Mundurowi znaleźli tam m.in. ich mięso w lodówce oraz nakryli na wędzeniu mięsa jednego z kłusowników. Znaleziono też inne rzeczy służące do kłusowania, a cała sprawa jest rozwojowa.

Według danych Urzędu Statystycznego w Rzeszowie liczba tzw. zdarzeń kłusowniczych z bronią w roku łowieckim 2013/2014 na Podkarpaciu wyniosła aż 171, co daje nam 6. miejsce w kraju (najwięcej było ich w woj. mazowieckim - 463).

Kłusownicy z nielegalną bronią

Skala zjawiska jest tak ogromna, że walka z kłusownikami jest niezwykle trudna. Także dlatego, że zmieniają się sposoby kłusownictwa i narzędzia.

- Od pewnego czasu dominuje broń palna, natomiast prymitywne urządzenia spotykane są coraz rzadziej - potwierdzają myśliwi i rzecznik RDLP.

Spotkanie kłusownika z bronią może być niebezpieczne, ale czasem sami myśliwi, zwłaszcza gdy są w grupie, odnoszą sukcesy. Kilka lat temu w lasach koło Ubieszyna zatrzymali dwóch kłusowników, którzy używali przerobionej wiatrówki z lunetką i tłumikiem. Potem policjanci z Sieniawy, po przeszukaniu ich zabudowań, znaleźli jeszcze wycior i amunicję (tylko za nielegalne posiadanie broni i amunicji grozi kara pozbawienia wolności do lat 8).

Okazuje się, że nawet nakrycie winowajcy nie zawsze przynosi skutek.

- Złapać kłusownika przy wnykach, a udowodnić mu winę to dwie różne rzeczy - mówi komendant Państwowej Straży Łowieckiej. - Bo kłusownik też jest sprytny i miejsca, w których zostawił wnyki, obserwuje przez lornetkę. Jak znajdziemy w sidłach martwą sarnę i robimy zasadzkę na kłusownika, to nawet ,jak wpadnie, to przed sądem tłumaczy, że on tylko znalazł tę sarnę i chciał ją zanieść... do leśniczego albo na policję.

"Czarne owce" wśród myśliwych

Dla wielu uczciwych myśliwych wstydliwą sprawą są kłusujący myśliwi. Niechętnie, ale przyznają, że są w ich gronie "czarne owce".

- Myśliwy-kłusownik jest niczym domowy złodziej. Przecież przed takim najtrudniej się upilnować - mówi z zakłopotaniem doświadczony myśliwy. - Przy każdym nie da się postawić strażnika, jak też nie można mu zakazać wstępu do lasu albo na teren łowiecki, bo po lesie i terenach łowieckich mogą chodzić wszyscy.

Był przypadek, że podejrzewany o kłusownictwo myśliwy został przez swoich kolegów wytropiony i ci chcieli go z koła wyrzucić. I co? Sąd nakazał go przywrócić.

W ubiegłym roku długo i mozolnie wyjaśniano wydarzania, które miały miejsce na terenach należących do Koła Łowieckiego Darz Bór w Sieniawie. Myśliwi zatrzymali w nocy samochód, w którym znaleziono m.in. broń myśliwską, niedozwoloną amunicję, upolowanego dzika. Na miejscu była policja i straż leśna. W tym samochodzie byli też dwaj myśliwi z innego województwa oraz żona... komendanta policji.
Sprawa wylądowała w sądzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24