Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojna domowa w Rakszawie. Kto nie chce szkoły, która ma 120 lat?

ddziopak
Wójt Maria Kula ma wiele wątpliwości co do zasad przejęcia szkoły przez gminę.
Wójt Maria Kula ma wiele wątpliwości co do zasad przejęcia szkoły przez gminę. Andrzej Plęs
Odpływa z Rakszawy 120-letnia szkoła. Dlaczego? Bo władza nie może dogadać się z władzą.

Rakszawa urosła w siłę, kiedy z końcem XIX wieku Bolesław Żardecki, chłopski poseł na Sejm Krajowy Galicyjski, założył tu Krajową Szkołę Sukienniczą.

Nie zmiotła jej I wojna światowa, Wielki Kryzys ją osłabił, II wojna wprowadziła w stan hibernacji, odżyła po wojnie, jako Państwowa Szkoła Włokiennicza, a załamanie krajowego rynku tekstylnego zmusiło w połowie lat 90. do zmiany profilu kształcenia.

Już nie była wyłącznie włókiennicza, stała się Zespołem Szkół Tekstylno-Gospodarczych. Wciąż stoi budynek główny, rękami rakszawian stawiany.

I stoi budynek warsztatów, jest bursa, zamieniona z konieczności na młodzieżowe schronisko turystyczne, jedyna w Rakszawie hala sportowa i 3 ha gruntu w sercu miejscowości.

Szkoła już nie taka sama, jak przed wiekiem, ale jest. I po 120 latach chyba w ogóle być przestanie. Bo władza nie może dogadać się z władzą.

Powiat nie chce, chce gmina

Szkoła średnia, więc na garnuszku starostwa powiatowego w Łańcucie. Gdzieś na peryferiach powiatu, nie była oczkiem w głowie starostwa i coraz mniej chętnych do pobierania nauki, toteż w 2005 roku starostwo zaczęło się zastanawiać, czy istnienie szkoły ma sens.

Zastanawiano się na wstrzymaniem naboru uczniów, ale zmobilizowało się środowisko rakszawskie, powstrzymali starostwo przed wygaszeniem szkoły, włókiennictwo padało, więc wprowadzono kierunki budowlane i gastronomiczne.

Poczucie niepewności co do przyszłości szkoły, atmosfera tymczasowości, odbiła się na naborze. Przed laty nauki pobierało tu setki młodych ludzi, dziś to niewiele ponad 200.

W 2005 roku starostwo zaproponowało gminie Rakszawa przejęcie interesu. Nieodpłatnie, razem z uczniami, nauczycielami, halą, budynkami, prestiżem i kosztami.

Nie w porę zaproponowało, bo w bankrutującej gminie ustanowiono zarząd komisaryczny, a zarządcą został dotychczasowa sekretarz gminy Maria Kula. Dziś - wójt gminy.

Lokalny samorząd nieco okrzepł finansowo, toteż z początkiem 2012 r. starostwo przypomniało sobie o propozycji sprzed siedmiu lat: oddamy wam szkołę. Bo jak nie weźmiecie, do przeniesiemy ją do Łańcuta.

Z nauczycielami, uczniami, prestiżem i dotacją budżetową. W Rakszawie zostaną puste mury szkolne. I nie będzie to majątek gminny, ale powiatowy.

Rada gminy wyraziła wstępne zainteresowanie przejęciem, wójt Maria Kula poprosiła starostwo o kalkulację kosztów funkcjonowania szkoły, starostwo przysłało wyliczenia, w maju 2012 roku rada Rakszawy niemal entuzjastycznie deklarowała, że przejmie ZSTG już od 1 stycznia 2013 roku.

Było kilka miesięcy na dopracowanie szczegółów porozumienia. Do porozumienia nie doszło, bo przez kilka miesięcy rada gminy nie potrafiła wymusić na pani wójt finalizacji przekazania. I z miesiąca na miesiąc konflikt rósł.

Władza walczy z władzą

Rakszawscy radni coraz bardziej zniecierpliwieni byli bezczynnością pani wójt, bo 1 stycznia zbliżał się nieuchronnie. Maria Kula z czasem poczęła dostrzegać coraz więcej przeszkód do przejęcia ZSTG.

- Ani razu nie powiedziałam, że szkoły nie chcę przejąć, mimo że sporo by nas kosztowała - tłumaczy pani wójt. - Choć tradycja nas nie wyżywi, ekonomią trzeba się kierować. Od początku stałam na stanowisku, że przejęcie szkoły może nastąpić nie wcześniej niż 1 września 2013.

Z czym nie mogą pogodzić się radni, bo starostwo od początku dawało nieprzekraczalny termin - 1 stycznia. Koszty?

Wymyślili, że oszczędzić na prowadzeniu gminnej oświaty można, łącząc miejscowe gimnazjum z przejmowaną szkołą. Nauczyciele gimnazjum zaprotestowali. Rodzice dzieciaków z gimnazjum zaprotestowali.

- Nauczyciele zaprotestowali zapewne dlatego, że być może nie każdy z nich ma kwalifikacje do uczenia w szkole ponadgimnazjalnej, a szkoła średnia ma nauczycieli nawet z Politechniki Rzeszowskiej - tłumaczy Andrzej Bardjan, były dyrektor ZSTG.

Urząd gminy słał do starostwa kolejne prośby o kolejne dokumenty, dotyczące szkoły. Coraz bardziej zniecierpliwione starostwo słało gminie dokumenty, aż w sierpniu 2012 przysłało przypomnienie, że 1 stycznia uważa za termin nieprzekraczalny przejęcia szkoły.

Pani wójt odpisała, że to proces długotrwały i żmudny, więc termin starostwa może okazać się nierealny. Choć na formalności zostało jeszcze pół roku. Starostwo przesłało gminie projekt porozumienia.

Gmina projekt odrzuciła. Starostwo przesłało drugi, też odrzucony przez panią wójt. Czas płynął, w rakszawskich radnych zaczęła się krew gotować, bo coraz bardziej prawdopodobne im się wydawało, że pani wójt pozwoli szkole odpłynąć do Łańcuta.

- Niemało się natrudziliśmy, żeby radnych powiatowych przekonać do przekazania szkoły - tłumaczy Witold Walawender. - Początkowo wcale nie byli skłonni wyzbywać się kilku milionów złotych majątku szkoły.

Z państwem gadać nie będę

Starostwo było nieco zdezorientowane sytuacją: rada gminy Rakszawa chce tej szkoły, skoro obie rady uchwaliły porozumienie, pani wójt Rakszawy nie wykazuje entuzjazmu.

Do 1 stycznia było coraz bliżej, więc starostwo zorganizowało u siebie spotkanie z władzą Rakszawy, niech wreszcie coś się rozstrzygnie. Na 10 grudnia zaprosiło i radnych (imiennie) i panią wójt, czym pani wójt była zaskoczona.

"Wójt M. Kula odmówiła przyjęcia zaproszenia i nie chciała usiąść wspólnie przy stole, gdyż jej zdaniem obecni na Sali radni gminy nie są umocowani do reprezentowania gminy Rakszawa do prowadzenia rozmów z Powiatem" - brzmi fragment protokołu ze spotkania.

- Powiedziała, że nie weźmie udziału w spotkaniu, dopóki na sali będą radni z Rakszawy i wyszła - opisuje sytuację radny Walawender. - Starosta był wyraźnie zakłopotany, wytłumaczył sytuację, przeprosił nas, zostawił na sali i zabrał panią wójt do innego pomieszczenia na rozmowy.

Wójt Kula przypomina, że porozumienia pomiędzy samorządami negocjują organy wykonawcze i ona nie narzucała staroście, z kim ma porozumienie negocjować.

- Przywiózł do Rakszawy taką grupę negocjacyjną, jaką sam sobie dobrał - tłumaczy Maria Kula. - Więc kiedy zaprasza mnie do Łańcuta na drugą turę negocjacji, to oczekuję, że sama sobie dobiorę delegację. Tymczasem zaprosił jeszcze radnych.

Interesu nie będzie

Negocjacje skończyły się niczym, skoro do porozumienia nie doszło.

- Pan starosta chyba nie był zainteresowany przekazaniem tej szkoły, skoro zdecydował, że od września przenosi ją do Łańcuta - sugeruje wójt Kula. - A doskonale wiedział, że od stycznia to nie będzie możliwe.

Starostwo przypomina, że jeszcze w czerwcu 2012 słało do pani wójt pismo, w którym przypominało, że nieprzekraczalny termin przekazania szkoły, to 1 stycznia.

Odpowiedź na ten dokument przyszła kilka miesięcy później "co świadczy o określonej postawie i określonym zaangażowaniu Gminy Rakszawa" - można przeczytać w protokole z grudniowego spotkania władz powiatu i gminy.

Starostwo nie doczekało się decyzji Rakszawy, w styczniu rada powiatu anulowała swoją uchwałę o przekazaniu szkoły gminie.

- Od 1 września zostanie przeniesiona do Łańcuta - potwierdza wicestarosta Józef Rzepka. - Czasem można było odnieść wrażenie, że gminie nie tyle zależało na przejęciu szkoły, co nieruchomości.

Deklaruje, że powiat wciąż skłonny jest do rozmów o przekazaniu szkoły, ale z pewnością nie w takiej formule, jak zdecydowano to przed rokiem. W jakiej więc? Niech gmina wyjdzie z propozycją.

Nie wiadomo, czy gmina z czymkolwiek wyjdzie, bo fiasko interesu szkolnego do białości rozpaliło konflikt radnych z panią wójt.

- Nie mamy do starostwa pretensji, dali szansę - tłumaczy Izabela Cieślica, radna Rakszawy.

- Poszli na daleko idące ustępstwa - potwierdza radny Jan Panek. - I mają prawo czuć się upokorzeni przez panią wójt.

I teraz gmina od starostwa może dostać po nosie. Chcieli przekazać szkołę, razem w warsztatami, budynkiem głównym, schroniskiem i - może najważniejsze - halą sportową. Jedyną w Rakszawie.

Gmina nie wzięła tego majątku, więc - myślą radni - teraz starostwo podniesie gminie czynsz na wynajem hali sportowej dla gimnazjum.

A był pomysł budowania własnej, gmina wykonała już projekt budowy za 100 tys. zł. Od budowy odstąpiono, bo… pojawił się pomysł przejęcia ZSTG razem z halą. 100 tys. gminnych złotych przeminęło z wiatrem.

- Ludzie nie wiedzą, co tu się dzieje, są przekonani, że szkołę już przejęliśmy, albo lada chwila przejmiemy - denerwuje się radny Franciszek Panek. - Nie wiedzą, że budynki 120-letniej szkoły od września będą puste.

- Ja to wszystko wytłumaczę na łamach gminnej gazety - obiecuje Maria Kula.

A niektórzy radni są przekonani, że "na gminnych łamach" będzie kolejny stek kłamstw.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24