Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powietrzna taksówka z Krosna podbija świat

Ewa Gorczyca
Henryk Słowik, dyrektor Ekolotu: - Ultralekkie samoloty to takie zabawki dla dużych chłopców, którzy spełniają swoje dziecięce marzenia o lataniu.
Henryk Słowik, dyrektor Ekolotu: - Ultralekkie samoloty to takie zabawki dla dużych chłopców, którzy spełniają swoje dziecięce marzenia o lataniu. Fot. Tomasz Jefimow
Waży trzysta kilogramów, ma dwa miejsca do siedzenia i może przelecieć z Ustrzyk Górnych do Świnoujścia na jednym baku w niespełna sześć godzin. Przy tym spala tyle paliwa, co ekonomiczny samochód.

To Junior JK 05. Ultralekki samolot skonstruowany i wyprodukowany w krośnieńskim Ekolocie.

Zobaczcie setny samolot

W poniedziałek rano w krośnieńskim oddziale redakcji dzwoni telefon. Henryk Słowik, dyrektor Ekolotu: - Właśnie oblatujemy nasz setny samolot. Chcecie zobaczyć?

Jasne, że chcemy, więc pół godziny potem meldujemy się na lotnisku. Mechanik już wytoczył Juniora z hangaru, krząta się przy maszynie, dolewa paliwo do zbiornika. Wypolerowany na błysk lakier lśni, perłowo-czerwony kadłub mieni się w słońcu. Henryk Słowik zadowolony, patrzy w niebo bez jednej chmurki. Ciepło, nie czuć nawet małych podmuchów wiatru. Wymarzona pogoda na próby.

Pilot-oblatywacz Stanisław Czaja nie zdradza żadnych emocji.

- Na tylu samolotach już latałem, że to dla mnie chleb powszedni. Sprawnie mości się w kabinie, zapina pasy, nakłada słuchawki, odpala silnik. Gotowy do kołowania - zgłasza wieży i "odjeżdża".

Jest zgoda na start. Kilkadziesiąt metrów po trawie, kilkanaście sekund i już jest w powietrzu. Z warkotem przelatuje tuż nad naszymi głowami. Robi zakręt, potem tzw. przeciągnięcie - czyli wyhamowanie i lot na minimalnej prędkości ok. 50 km na godzinę, testujący siłę nośną samolotu i sterowność maszyny, znowu przyspiesza…

Tylko nie dotykaj pedałów!

Chwilę potem delikatnie ląduje i kołuje bliżej placu przed hangarem.

- Bardzo ładnie lata, to jeden z najlepszych samolotów w swojej klasie - chwali Stanisław Czaja i robi w naszym kierunku zachęcający gest. - Zapraszam do samolotu, sami się przekonacie. Tomek, mój redakcyjny kolega, nie waha się ani chwili. Ładuje się do kokpitu, z kamerą i aparatem fotograficznym. Zdjęcia z lotu ptaka to gratka dla fotoreportera.

- Pełen komfort - konstatuje ze zdziwieniem, po zainstalowaniu się w pozycji prawie półleżącej na fotelu drugiego pilota. - Tylko niech pan nie dotyka pedałów - ostrzega Stanisław Czaja.

Większe emocje są w górze, gdy pilot serwuje kilka ostrych (tak przynajmniej wydaje się Tomkowi) zakrętów. Oni fruwają w powietrzu, a ja wypytuję szefa Ekolotu o system bezpieczeństwa instalowany w Juniorach.

- W ekstremalnych sytuacjach wystarczy pociągnąć za dźwignię, wówczas rakieta wystrzeliwuje spadochron - tłumaczy Słowik.

Tuż po wylądowaniu nasz fotoreporter jest lekko oszołomiony.

- Ale pamiętałem, że jak wysiądę, to mam iść na wprost pod skrzydłem, broń Boże nie skręcić w lewo w obracające się jeszcze śmigło - śmieje się. I opowiada wrażenia z lotu. - W powietrzu czułem się tak jakbym płynął. Bezpiecznie, spokojnie, gładko. Żadnych szarpnięć. Cicho, bo słuchawki stłumiły hałas pracującego silnika. Z wysokości 2,5 tysiąca stóp otoczone zielonymi wzgórzami Krosno wyglądało pięknie.

Miękkie lądowanie

Junior przyciąga uwagę pilotów, którzy są dziś na lotnisku. Tadeusz Lewandowski, szef wyszkolenia Aeroklubu Podkarpackiego, też chce wypróbować maszynę. Na różnych samolotach wylatał 2,5 tysiąca godzin. To dla mnie jak jazda samochodem - mówi. - Ale za stery Juniora wsiada po raz pierwszy.

- Elegancka tapicerka, fajny układ przyrządów - zauważa. - I oryginalny układ sterowania. Zamiast klasycznego wolanta między kolanami - zainstalowany poręcznie z boku fotela drążek z urządzeniem łudząco przypominającym joystick do gier.

- Junior zaskoczył mnie na plus. Start i lądowanie są gładkie, proste, jak w dobrej klasie szybowcu. Pilotaż - nieskomplikowany - ocenia Lewandowski. - Gdybym miał tyle pieniędzy, to pewnie bym go kupił...

- Samoloty ultralekkie to takie zabawki dla dużych chłopców, którzy spełniają swoje dziecięce marzenia o lataniu - komentuje Henryk Słowik.

Każdy element spod ludzkiej ręki

"Zabawki" z krośnieńskiego Ekolotu kosztują od 45 (Junior) do 55 (Topaz) tys. euro. Równowartość wysokiej klasy samochodu. Tyle, że nie powstają na zautomatyzowanej linii montażowej. Każdy element musi wyjść spod ludzkiej ręki.

Jerzy Krawczyk, konstruktor Juniora, który razem ze Słowikiem stworzył firmę od podstaw, wspomina, jak budowali prototyp w garażu. Skrzydła doczepiali na zewnątrz, bo pomieszczenie było za wąskie. Poświęcili dla tej konstrukcji kilka tysięcy godzin.

- Mam satysfakcję, gdy dziś słyszę, że Junior to najładniejszy z ultralekkich samolotów - mówi Krawczyk. - Parametry lotne, startu, lądowania, też ma świetne. Wystarczy 60 metrów rozbiegu i wzbija się w powietrze. I leci się przyjemnie. Nie trzęsie, nie wieje w nogawki.

Będzie latał w Europie, Afryce i Ameryce

Kilkadziesiąt Juniorów i Topazów lata w Europie. Ale mają też certyfikaty i dopuszczenia w RPA, Kanadzie, Stanach Zjednoczonych. Latają nawet w Nowej Kaledonii. W hali Ekolotu oglądamy kadłub samolotu szykowanego na Mistrzostwa Świata dla czeskiego klienta.

- Zamówił maszynę u nas, a przecież Czechy to potęga w produkcji ultralekkich samolotów - podkreśla Henryk Słowik.

Jako pierwsi w krośnieńskich ULK zakochali się Francuzi. - Nie tylko w ich urodzie, ale i cenie - żartuje Krawczyk. - To jeden z najtańszych samolotów tej klasy na świecie.

Najdłużej "opierali się" Niemcy. Trzy lata procedur sprawdzających, testów i prób i wreszcie jest. Certyfikat na niemiecki rynek, pierwszy dla polskiej konstrukcji. Dyrektor wspomina, jak do firmy przyjechali audytorzy. - Zaczepiliśmy na skrzydłach dwutonowy ciężar, wisiał z pół godziny, a samolot nawet nie zaskrzypiał. Ale byli zaskoczeni…

Robienie babek z piasku

Henryk Słowik podkreśla: - Ja wierzę w swoje samoloty, nie boję się nimi latać.

Opowiada jak zawieźli jeden z pierwszych UKL do Francji. - Pilot kazał mi usiąść w samolocie, zawiózł na pas, rozpędził maszynę. Oczywiście nie wystartowaliśmy, bo pierwszy lot pilot wykonuje sam. Oni chcieli tylko zobaczyć moją reakcję.

Z czego powstaje samolot? Słowik się śmieje, że na początku ma konsystencję płynną, czyli jest w beczce z żywicą. Wylewa się ją do kilkuset różnych foremników, układa warstwami z tkaniną. Trochę to przypomina robienie babek z piasku. Całkiem serio: choć produkcja jest ręczna, to technologie supernowoczesne.

- Wszystkie kompozyty są z włókien szklanych, węglowych i kewlarowych. Takie same materiały są stosowane w bolidach Formuły 1.

Jak w mercedesie

Produkcja jednego samolotu pochłania dwa tysiące godzin. Praktycznie: co dwa tygodnie z produkcji schodzi jeden egzemplarz.

W tym miesiącu pokazali Juniora na targach w Friedrichshafen. Niemcy zaglądali do kabiny i cmokali: "jak w mercedesie". Nic dziwnego: wnętrze szerokie na 120 cm zapewnia wygodne siedzenie obu latającym. Panoramiczna szyba nie ogranicza widoczności.

- To kabriolet wśród samolotów - chwalą Francuzi.

Junior to typowy samolot turystyczny, do rekreacji. Lata się nim niewysoko: 300-600 metrów nad ziemią.

- A wiecie, że nasze samoloty często kupują piloci boeingów, którym marzy się odmiana? - opowiada dyrektor Ekolotu.

Henryk Słowik i Jerzy Krawczyk myślą o nowych samolotach.

- Może wrócimy do naszego pierwszego pomysłu, jednoosobowego Elfa. Prototyp, filigranowe cacko, wzleciał w powietrze tylko dwa razy. W latach 90. nie było na niego popytu. Ale czuję, że teraz nadchodzi na niego pora - mówi Krawczyk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24