Chwilę później Wiesław Jeleń z dwoma synami chwycili drewniane kołki, wskoczyli do lanosa i popędzili na ratunek.
Blizna, pow. ropczycko-sędziszowski. Był wtorek, 25 listopada. Na zegarze minęła 22. Wiesław Jeleń leżał już w łóżku. Oglądał telewizor i czekał, aż żona wróci z drugiej zmiany. Niedługo po tym jak Maria Jeleń weszła do domu, zadzwonił telefon. To Krystyna Kocoł alarmowała, że pobito jej sąsiada.
- Czy się bałem? Co się miałem bać. Działa się krzywda, to trza było pomóc. Ubrałem się, skrzyknąłem chłopaków i pojechaliśmy - relacjonuje Wiesław Jeleń.
Okradli i podpalili wersalkę
70-letni Józef Winiarz mieszka samotnie w niewielkim, drewnianym domku na skraju lasu.
- Żyje skromnie, spokojnie, nikomu przeszkadza. Niejedno już w życiu doświadczył, a teraz jeszcze to mu się przytrafiło - kiwa głową Jeleń.
Kiedy trzech podpitych mieszkańców pobliskiego Dobrynina wpadło nocą do Winiarza, ten zbytnio się nie zdziwił.
- To nie pierwszy raz - przyznaje staruszek. Wcześniejsze wizyty nie kończyły się jednak tak dramatycznie. Przybysze zażądali od Winiarza pieniędzy. Odmówił. To ich rozwścieczyło, zaczęli okładać staruszka po całym ciele. W końcu zabrali mu portfel i wyszli. Na odchodnym podpalili wersalkę. Potem zaczaili się w pobliżu i obserwowali rozwój wydarzeń.
Coś zrobił Józkowi?
Jak tylko nieproszeni goście odeszli, ociekający krwią i obolały Winiarz poszedł zaalarmować najbliższych sąsiadów.
- Staszek, trza iść, chałupę podpalili - wykrztusił.
Wyrwany ze snu Stanisław Kocoł, nie namyślając się wiele, ruszył na pomoc sąsiadowi.
- Izba była zadymiona, okopcona. Wersalka nieźle już płonęła. Ogień zaczął łapać ścianę. Żona biegała po wiaderka z wodą, a ja gasiłem. Na samą wersalkę chyba z osiem wiaderek trzeba było - opowiada Kocoł.
Kiedy pożar został ugaszony, zmęczony sąsiad zauważył, że ktoś wygląda zza węgła. Poświecił latarką. Rozpoznał 22-letniego Adama K. z Dobrynina.
- Krzyknąłem do niego: "Coś zrobił Józkowi?" Wypierał się, że to nie on. Złapałem go i wyprowadziłem na ulicę. Cały czas pyskował i tłumaczył się. Pytał się o drogę na Kozłówki. Pokazałem mu, powiedziałem "wypier…j" i puściłem - opowiada Kocoł.
Pomogła akacjowa pałka
Uwolniony uszedł tylko kilka metrów, kiedy z przeciwka wyszli jego kompani. Ruszyli na Kocoła. Ten ostrożnie wycofywał się w kierunku swojej furtki. Napastnicy jednak nie rezygnowali. Najbardziej agresywny był najstarszy, 27-letni Sławomir S. Wszedł za gospodarzem do ogródka i tam do niego doskoczył.
- Odepchnąłem go. On dorwał mopa. Zamachnął się na mnie, ale ja miałem w ręku solidną, akacjową pałkę. Zastawiłem się tym drągiem i mop się na nim złamał - opisuje Kocoł.
To doprowadziło Sławomira S. do furii. Złość wyładował na stojącym w ogrodzie stole, który wywrócił do góry nogami. Wychodząc z podwórka, wyrwał jeszcze z zawiasów furtkę. Po tym ataku agresorzy wycofali się w okolice odległej o jakieś sto metrów wiejskiej świetlicy. Tam "dozbroili się" w sztachety, przygotowując się do kolejnej napaści. Kocołowie w tym czasie wezwali na pomoc sołtysa i policję.
Prawie zgniotłem mu ucho
Szykujących się do ataku przybyszy z Dobrynina prawdopodobnie spłoszyły światła lanosa. Kiedy z samochodu wysiedli Wiesław Jeleń i jego synowie: 23-letni Damian i 18-letni Kamil, nikogo obcego nie zobaczyli.
Po krótkiej naradzie z Kocołem sołtys kazał przejechać się starszemu synowi drogą na Biały Bór. Pozostali mężczyźni zapuścili się w las.
- Idziemy przez młodnik, a ja nagle o coś się potknąłem. To była głowa jednego z nich. Mało mu ucha nie zgniotłem - sołtysowi aż iskrzą się oczy, kiedy sobie o tym przypomina.
Na ziemi, na plecach, leżał Sławomir S. Rękami tulił do piersi sztachetę.
- Co tu robisz? - wrzasnął Wiesław Jeleń. W odpowiedzi usłyszał: "Odpoczywam, bo się zmęczyłem".
- Józka pobiłeś i podpaliłeś, a teraz za Staszka się zabierasz? Wstawaj, idziemy! - krzyknął sołtys i złapał leżącego za ubranie. Ten zarzekał się, że nic nie zrobił, ale nie stawiał większego oporu. Drągi, w które uzbrojona była ekipa sołtysa, nie zostały użyte. - Nie było takiej potrzeby. Zresztą nawet jakby mnie zaatakował, to chyba taką pałą bym nie uderzył, bo bałbym się konsekwencji - tłumaczy Wiesław Jeleń.
Sławomir S. dał się zaprowadzić na drogę. Pozostał tam aż do przyjazdu policyjnego radiowozu.
Napastnicy w areszcie, napadnięty w DPS
Zanim zjawili się policjanci, nadjechał wracający z pracy mieszkaniec wioski. Na widok grupki mężczyzn zatrzymał się. Zaciekawiło go, co to za zbiegowisko o północy.
- Wytłumaczyliśmy, co się dzieje, a on na to, że widział dwóch mężczyzn idących w kierunku Białego Boru. Za chwilę przyjechał radiowóz i wysłaliśmy go w tamtym kierunku - opowiada Jeleń.
Policjanci dość szybko zauważyli idących drogą mężczyzn. Ci na widok radiowozu zaczęli uciekać. Szybko jednak zostali złapani przez mundurowych. Zatrzymani zaprzeczali, że mają coś wspólnego z napaścią w Bliźnie. Chwilę potem zostali jednak rozpoznani przez Winiarza.
Poza tym przy jednym z nich znaleziono skradziony staruszkowi portfel. Wszyscy byli po spożyciu alkoholu.
- Sławomir S. miał 1,7 promila alkoholu w wydychanym powietrzu, Adam K. 2,3 promila, a 16-letni Łukasz M. 1,5 promila - mówi sierż. Paweł Dziewit z zespołu prasowego policji w Ropczycach.
Józef Winiarz chwilowo przebywa w Domu Pomocy Społecznej w Rudzie koło Kamionki. W tym czasie gmina remontuje jego dom.
- Dobrze, że tak to się wszystko skończyło. Gdyby Józek stracił przytomność, to nie wydostałby się z domu i… szkoda gadać - podsumowuje Wiesław Jeleń.
Starsi napastnicy trafili na trzy miesiące do aresztu tymczasowego. Za rozbój grozi im do 12 lat więzienia. Nieletnim Łukaszem M. zajmie się sąd rodzinny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Kaźmierska wróci za kraty? Mecenas Kaszewiak mówi, dlaczego tak się nie stanie
- Czyżewska była polską Marilyn Monroe. Dopiero teraz dostała kwiaty na grób
- Co się dzieje z Sylwią Bombą? Drobny szczegół totalnie ją odmienił [ZDJĘCIA]
- Olbrychski nie przypomina dawnego amanta "Jest jak Kopciuszek po dwunastej w nocy"