Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ukraińcy: otwórzcie nam drogę do Polski

Krzysztof Potaczała
Taki wyboisty gościniec prowadzi przez Jabłonkę Wyżną i Niżną, Szandrowiec oraz Boberkę. To przez te wioski będzie można kiedyś dojechać do przejścia granicznego Boberka-Żurawin, ale już nową, asfaltową drogą
Taki wyboisty gościniec prowadzi przez Jabłonkę Wyżną i Niżną, Szandrowiec oraz Boberkę. To przez te wioski będzie można kiedyś dojechać do przejścia granicznego Boberka-Żurawin, ale już nową, asfaltową drogą Fot. Tadeusz Poźniak
W górskich wioskach ukraińskich Bieszczadów ludzie marzą o pieniądzach z turystyki. Czy ich sny się spełnią?

Z jednej strony Sanu przychodzą Polacy, z drugiej - Ukraińcy. W upalne dni wylegują się na trawiastych brzegach, a dla ochłody brodzą po kamienistym dnie rzeki. Czasami naruszą nawet granicę i wypiją wódkę. Za wspólną sprawę.

Żurawin koło Lutowisk i Boberkę dzieli tylko leniwie płynący San. Przez ukraińską wioskę prowadzi wyboisty gościniec, który kończy się nieopodal pokrytej czerwoną dachówką strażnicy. Z jej okien doskonale widać Polskę. Gdzieś tutaj, podobno w bliskiej perspektywie, ma powstać przejście graniczne. W Boberce mówi się o tym z nadzieją, ale i z lekkim niedowierzaniem. Bo miejscowość duża, rozwojowa, lecz jeszcze nigdy nie dostała swojej szansy.

Za żelazną bramą

Oleg, 30-latek o smagłej twarzy, jest funkcjonariuszem straży granicznej, kimś wysoko stojącym w lokalnej hierarchii, mimo że bez szlifów oficerskich. Z uśmiechem na twarzy otwiera żelazną bramę z godłem Ukrainy, której nikomu bez przepustki nie wolno przekraczać. Dostał rozkaz wpuszczenia polskich dziennikarzy i ma ten przywilej, że przed nim nie robił tego jeszcze nikt.

- Wchodźcie, oglądajcie, tylko że tu nic ciekawego. Rzeka, las, druty, ot wszystko. Kiedyś w tym rejonie było więcej ucieczek na polską stronę. Teraz imigranci z Azji chodzą innymi trasami. Ponoć bardziej niedostępnymi. Ale niewielu się udaje. Jak tej Czeczence, co jej w zeszłym roku w górach pomarło troje dzieci.

Oleg i jego koledzy patrolują 30 kilometrów pasa granicznego, lecz rzadko mają okazję kogoś legitymować.

- Czasem przyjadą Polacy, pstrykną parę zdjęć i wracają. Okolica ładna, ale spać nie ma gdzie, osobowym autem trudno dojechać. I dlatego tak bardzo potrzebne jest graniczne przejście.

Boberka leży w utworzonym w 1997 r. na obszarze prawie 20 tys. hektarów Nadsiańskim Regionalnym Parku Krajobrazowym (NRPK). W dolinie, która przy dobrej pogodzie widoczna jest z szosy Lwów-Użgorod w okolicach Boryni, są także wioski: Szandrowiec, Jabłonka Niżna i Wyżna. Nieopodal znajdują się też miejscowości, których mieszkańcy zostali wysiedleni w latach 1944-46 przez reżim sowiecki w ramach "oczyszczania strefy przygranicznej". W Dydiowej, Łokciu, Dźwiniaczu Górnym i Żurawinie (część terenów jest w Polsce, wioski przecina San) pozostały jedynie nieliczne ślady dawnej ludzkiej bytności: jakiś krzyż, cerkwisko, grób. Albo zdziczałe drzewa owocowe, które do dziś rodzą jabłka i śliwki.

- Tam rzadko kto się zapuszcza, straż graniczna nie pozwala - mówią gospodarze z Jabłonki Wyżnej. - A szkoda, bo wreszcie trzeba pójść po rozum do głowy i otworzyć się na turystów. Słyszeliśmy, że po polskiej stronie uporządkowano nawet rumowiska piwnic. I ludzie mogą te miejsca odwiedzać, zapoznawać się z historią. U nas wciąż myśli się kategoriami z minionej epoki.

Czas na zmiany

Sklep spożywczo-przemysłowy w Boberce prowadzony przez Walentynę Pronio. Można tu kupić najpotrzebniejsze artykuły, ale także usiąść za stołem i, jak
Sklep spożywczo-przemysłowy w Boberce prowadzony przez Walentynę Pronio. Można tu kupić najpotrzebniejsze artykuły, ale także usiąść za stołem i, jak w restauracji, napić się wódki.
Fot. Tadeusz Poźniak

Ukraiński pogranicznik otwiera bramę, przez którą za chwilę wjedziemy do pilnie strzeżonej strefy
(fot. Fot. Tadeusz Poźniak)Miniona epoka to czasy ZSRR. Ukraina od 1991 r. jest niepodległa, ale ludzką mentalność trudno zmienić. I przepisy. Bo czy normalne jest, że ukraińska straż graniczna działa według instrukcji dla sowieckich wojsk ochrony pogranicza z lat 60.?

- One zupełnie nie przystają do dzisiejszych realiów - kręci głową Mychajło Ilnycki z Boryni, orędownik szerokiego udostępnienia Nadsania dla turystów. - Skoro Polacy mogli tyle dobrego zrobić w strefie przygranicznej, to czas, aby i na Ukrainie nastąpiły zmiany.

Szansę widzi Ilnycki w planowanym przejściu granicznym Boberka-Żurawin. Z jego wiedzy, zaczerpniętej u władz obwodowych we Lwowie, wynika, że pierwsze roboty przy budowie drogi dojazdowej mają się zacząć w przyszłym roku. Żeby zrobić asfaltową nawierzchnię na odcinku 25 kilometrów (tyle jest z Boryni do Boberki), trzeba wydać 80 mln hrywien, czyli ok. 50 mln zł. Ale koszty mogą być jeszcze wyższe.

- Ideałem byłoby zdążyć z otwarciem przejścia przed Euro 2012. Życie mieszkańców nadgranicznych wiosek zmieniłoby się całkowicie.

Teraz większość z nich utrzymuje się z rolnictwa i hodowli, ale to nie są gospodarstwa dochodowe. Pozwalają przeżyć, lecz nie pozwalają się rozwijać. Widać to gołym okiem na każdym kroku: niemal w żadnej zagrodzie nie ma maszyn rolniczych, a większość prac wykonuje się kosami i motykami lub z pomocą pługa i konia.

- My tu tak z dziada pradziada - przyznają miejscowi, ale nie wstydzą się, że zostali daleko w tyle.

Wziąć przykład z Polski

Gorzej, że za jakiś czas po obecnych 40,-50-latkach nie będzie miał kto przejąć schedy. Młodzi mieszkańcy Nadsania coraz częściej emigrują na zarobek do Europy Zachodniej. W zacofanych ekonomicznie wioskach zostają emeryci i dzieci, które po ukończeniu szkół pójdą zapewne w ślady swoich starszych braci i sióstr.

- Żeby chcieli tu zostać, muszą widzieć perspektywę lepszej przyszłości, chociażby przez planowane przejście graniczne -tłumaczy Bogdan Komarnicki z Boryni, jeden z liderów demokratycznej opozycji w rejonie turczańskim w czasie Pomarańczowej Rewolucji.

Tak samo uważa Mychajło Ilnycki. Jako nadleśniczy ma nadzór nad Nadsiańskim Regionalnym Parkiem Krajobrazowym, więc chciałby, żeby oprócz ochrony przyrody i dziedzictwa kulturowego, zaczęto stawiać na gospodarstwa agroturystyczne. - Nie muszą być od razu na wysoki połysk, ale schludny pokój, toaleta z natryskiem, smakowite jedzenie z naturalnych produktów mogłyby przyciągnąć w nasz region sporo ludzi. Przecież w Polsce zaczynano tak samo.

- Podstawą jest wybudowanie drogi do Boberki, żeby przywrócić normalny ruch samochodowy - twierdzi Komarnicki. - Wtedy częściej zaczną tu zaglądać turyści. Znajdzie się też pierwszy odważny do zaproszenia gości w swoje progi.

Okno na świat

[obrazek4] Sklep spożywczo-przemysłowy w Boberce prowadzony przez Walentynę Pronio. Można tu kupić najpotrzebniejsze artykuły, ale także usiąść za stołem i, jak w restauracji, napić się wódki.
(fot. Fot. Tadeusz Poźniak)Walentyna Pronio ma 20 lat, kruczoczarne włosy, brzoskwiniową twarz i białe jak śnieg zęby. W Boberce prowadzi sklep spożywczo-przemysłowy. Obsługuje wracające ze szkoły roześmiane dzieci i sterane robotą, lecz wesołe starsze kobiety.

W ciągu dnia parę razy trafią się też podchmieleni mężczyźni w gumiakach, którzy chcą się dobić piwem albo najtańszą gorzałką. To bezrobotni z wyboru: emigrować nie chcą, a do pracy w polu też się nie garną, licząc na zasiłki od państwa. To również ofiary kołchozów, gdzie ktoś nimi kierował i otaczał opieką. Kiedy państwowe molochy upadły, okazało się, że nie potrafią odnaleźć się w nowej rzeczywistości.

Podobny syndrom dotknął początkiem lat 90. ludzi w zlikwidowanych polskich pegeerach, choćby w gminach Czarna i Lutowiska, zaledwie parę kilometrów od Boberki. Walentyna Pronio jeszcze nigdy w Polsce nie była, ale wie, że to już Unia Europejska i ludziom żyje się coraz lepiej. Właśnie dlatego jest przekonana: w jej rodzinnej wsi musi powstać przejście graniczne.

- To będzie okno na świat, szansa dla Nadsania - twierdzi.

Zgadza się z nią Wasyl Kowalczyn, leśnik z Jabłonki Niżnej: - Nie chodzi o przygraniczny handel, lecz o turystykę. Żeby było jak przed wojną. Mnie dziadkowie opowiadali, że wtedy w nieodległych Siankach i Sokolikach działało kilkanaście pensjonatów i schronisk, a goście przyjeżdżali z całej Galicji.

Fakt. Był tor saneczkowy, trasy narciarskie, skocznia, korty tenisowe. Przeszłość nie wróci, ale jest kilka pomysłów na turystyczne ożywienie. W Siankach, pod patronatem prezydenta Wiktora Juszczenki, ma być zbudowany ośrodek dla paraolimpijczyków.

- To okazja, by próbować przekonać rząd w Kijowie, że warto również zainwestować w ogólnodostępną infrastrukturę sportowo-rekreacyjną -tłumaczy Mychajło Ilnycki.

Posmak tajemnicy

Przejście w Boberce skróciłoby polskim turystom drogę w ukraińskie Bieszczady. Dzisiaj muszą oni korzystać z zatłoczonych przejść w Medyce czy Krościenku.

- Tracimy tak dużo czasu, że nie sposób zwiedzić nawet połowy nadsiańskiego parku - narzeka Jacek Łeszega, przewodnik beskidzki. - Z konieczności ograniczamy się więc do krótkiej wizyty w jednej lub dwóch miejscowościach i wracamy z żalem, że nie udało się zobaczyć więcej.

A naprawdę jest co. Niemal w każdej wiosce na obszarze NRPK zachowała się tradycyjna bojkowska zabudowa (np. jednobudynkowe zagrody łączące funkcje mieszkalne i gospodarcze), czy niespotykane już dzisiaj w innych regionach rodzinne zakłady rzemieślnicze: kołodziejskie, bednarskie, tkackie, ciesielskie.

Wyjątkowa jest architektura sakralna. W dwóch cerkwiach w Boberce przechowywane są: ikona Najświętszej Bogurodzicy z 1759 r., Ewangelia wydana we Lwowie w 1743 r. księgi liturgiczne z początku XVII i XVIII wieku, a także elementy wystroju wnętrz ze zburzonych cerkwi w Łokciu i Dydiowej.

- Podobne perełki mamy też w świątyniach w Szandrowcu, Jabłonce Niżnej i Wyżnej oraz Tureczkach - zachwalają wierni. - Czy można obojętnie przejść obok osiemnastowiecznego ikonostasu, starych obrazów z nieistniejących cerkwi w Tarnawie, czy resztek cudem ocalałego wyposażenia z Żurawina i Sokolik?

- Ten skrawek Ukrainy jest jak z innego świata, ma posmak tajemnicy, której nigdy nie chce się odkryć do końca, żeby móc tutaj wracać - przekonują ci, którzy mieli okazję odwiedzić ukraińskie Nadsanie.

Zdają sobie z tego sprawę miejscowi, dlatego są za otwarciem granicy, postępem, ale też chcą zachować w nietkniętym stanie to, co stanowi o wyjątkowości ich ziemi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24