Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dom jak z koszmaru

WOJCIECH MALICKI
Dzieciom, które przeżyły taki koszmar, zniszczono korzenie zdrowej psychiki i moralności - twierdzą lekarze.
Dzieciom, które przeżyły taki koszmar, zniszczono korzenie zdrowej psychiki i moralności - twierdzą lekarze. TADEUSZ POŹNIAK
Dom ten przez lata miał opinię wzorcowej placówki, a Małgorzatę J. stawiano za wzór przedsiębiorczej dyrektorki. Koszmarna prawda wychodzi na jaw dzięki wyznaniom 12-letniej Kasi. Za szczerość dziewczynka płaci bardzo wysoką cenę...

Skopanie, spora wieś, kilkanaście kilometrów od Tarnobrzega. Mieszkańcy wioski, gdzie każdy za na każdego, nie chcą rozmawiać o "ich" Domu Dziecka.
- Ja tam panie nic nie wiem - mówi starsza kobieta. - Znałam z widzenia dzieci z bidula, ale o tych okropieństwach nie miałam pojęcia. Bo i skąd...
Pan Janek (tak kazał się tytułować) wierzy w spisek ludzi, którym w niesmak były sukcesy pani dyrektor.
- Załatwili kobitę na miękko - mówi z wyrzutem
Są też tacy, którzy posłaliby panią dyrektor na koniec świata, bo narobiła Skopaniu wstydu na cały kraj.

Pozory, pozory

- Ten dom to całe moje życie - powtarzała Małgorzata J., która kierowała Domem Dziecka w Skopaniu od kilkunastu lat. I rzeczywiście udało jej się pozyskać licznych i hojnych sponsorów. Nie tylko w regionie, ale w całym kraju. Nawet telewizyjna "Dwójka" kilka lat temu kwestowała na antenie na jego rzecz w ramach akcji "I tym możesz zostać Świętym Mikołajem", a nieżyjący już prezenter Piotr Siejka przyjeżdżał tu z prezentami dla dzieci. Dzięki temu dzieci miały zapewnione dobre jedzenie, porządne ubrania, zabawki, rowery, itd. Prawie wszystkie dzieci co roku wyjeżdżały na wakacje, także za granicę.
I pewnie dom długo cieszyłby się dobrą sławą, a Małgorzatę J. stawiano za wzór przedsiębiorczej dyrektorki, gdyby 12-letnia Kasia, nie opowiedziała swoim zastępczym rodzicom, o swoich koszmarnych wspomnieniach z Domu Dziecka - o czym jako pierwsi poinformowaliśmy w październiku ub.r.

Byłam gwałcona

- Z dzieckiem działo się coś niedobrego. Była niespokojna i agresywna, ale długo nie chciała nam zdradzić, co ją gnębi... - wspomina pan Anna (imię zmienione), matka zastępcza Kasi.
Dopiero po czternastu miesiącach dziewczynka wyznała, że przez cztery lata jej pobytu w Domu Dziecka była wielokrotnie gwałcona przez swoich kolegów. Po raz pierwszy stało się to, gdy miała sześć lat. Sprawcy, dziesięcio- dwunastoletni chłopcy najpierw robili to przy pomocy różnych przedmiotów. Gdy podrośli, były to już "normalne" gwałty. Kasia wyznała też, że oprócz niej, gwałconych było przynajmniej pięć innych dziewczynek... A o wszystkim wiedziała i pani dyrektor, i przynajmniej kilka osób z personelu placówki. Ich jedyną reakcją miały być jedynie kary dla winowajców - bicie pasem i linijką.

To nie ja...

Gdy pani Anna o makabrycznych opowieściach Kasi opowiedziała dyrektor Małgorzacie J., ta naciskała na nią, aby zachowała wszystko w tajemnicy.
- Powtarzała, że ma tylko dwa lata do emerytury, a gdy sprawa wyjdzie na jaw, nie znajdzie nigdzie pracy - wspomina pani Anna.
Matka nie dała się przekonać i o powiadomiła o sprawie tarnobrzeską prokuraturę.
- O żadnych gwałtach nie wiedziałam, bo do nich nie dochodziło, dziewczynka zwyczajnie zmyśla... - stwierdziła Małgorzata J., gdy (także jako pierwsi) pytaliśmy ją o gwałty.

Mówi prawdę

Przez wiele tygodni prowadzący śledztwo prok. dr Leszek Kupiec z Prokuratury Rejonowej w Tarnobrzegu miał jedynie zeznania Kasi. Śledztwo nabrało rozpędu, gdy psycholog, biegła sądowa, która zbadała dziewczynkę, stwierdziła, że mówi ona prawdę. Biegły lekarz - ginekolog także nie miał wątpliwości, że była gwałcona.
Krok po kroku prokuratorskie i nasze, dziennikarskie śledztwo odsłaniało makabryczne kulisy podwójnego życia "wzorcowej" placówki - pijaństwo, narkotyki, seks, gwałty - tolerowane przez dyrekcję i wychowawców, którzy na dodatek znęcali się nad swoimi podopiecznymi.
- Co kilka dni wracałem ze szkoły pijany i nieraz się awanturowałem - mówi Krzysztof (imię zmienione). - Upijali się też moi dwunasto-trzynastoletni koledzy. Wniesienie alkoholu, kleju, czy rozpuszczalniku nie było problemem...
- Pani dyrektor uderzyła mnie sprzączką od pasa w twarz. Miałem podbite oko. Inne dzieci biła z otwartej ręki... - dodaje inny były wychowanek.
Włodzimierz Wolski z Komitetu Obrony Praw Dziecka: - W każdym dziecka istnieje podwójne życie. Ale z tak poważnymi zarzutami jak w Skopaniu dotąd się jednak nie spotkałem.

Sekswycieczki ze sponsorem

Dyrektorka nie czuje się winna
Małgorzata J. od dłuższego czasu nie rozmawia z dziennikarzami. Wiemy jednak, że wciąż nie czuje się winna. Jej obrońca mec. Rajmund Aschenbrenner, zażądał nawet przed Sądem Rejonowym uchylenia środków zapobiegawczych, bo (jak przekonywał sąd) - są one przedwczesne i nieuzasadnione. Sędzia Stanisław Zych utrzymał jednak w mocy 3- miesięczne zawieszenie, bo, jak stwierdził, istnieje duże prawdopodobieństwo popełnienia przez podejrzaną zarzucanych jej czynów.

Dwaj nasi informatorzy przed kilkoma dniami ujawnili nam kolejny, wstrząsający fakt - jeden ze sponsorów zabierał kilkunastoletnia wychowankę DD na wycieczki poza Skopanie, podczas których uprawniał z nią seks.
- Dziewczynka miała wtedy 14-15 lat - mówi nasz informator - i z tego, że współżyła z biznesmenem nie robiła specjalnej tajemnicy. Dopiero, gdy wybuchła afera, zaczęła się wypierać.

Zarzuty i kaucja

W połowie stycznia br. prokurator przedstawił Małgorzacie J. zarzuty niedopełnienia obowiązków (niepowiadomienie o gwałtach) i przekroczenia uprawnień (bicie wychowanków). Dyrektorka nie przyznała się do winy i odmówiła składania wyjaśnień. Prokuratura zastosowała wobec niej poręczenie majątkowe w wysokości 4 tys. zł i zawiesiła na trzy miesiące w pełnieniu obowiązków służbowych. Dopiero wówczas Zarząd Powiatu tarnobrzeskiego, pełniący nadzór na domem dziecka, zmienił dyrektora DD.
Małgorzata J. wciąż jednak mieszka tuż obok. Jest bowiem lokatorką mieszkania służbowego w budynku socjalnym, położonym 20 metrów od placówki, które w grudniu 2004 r. (kilka tygodni po ujawnieniu skandalu!!!) zarząd powiatu tarnobrzeskiego sprzedał jej na własność.
Zawieszona dyrektorka, choć nie powinna, wciąż kontaktuje się z dziećmi i pracownikami. Mało tego, bez zgody nowej dyrektorki, obdarowała swoich byłych podopiecznych prezentami, głównie używanymi ubraniami.
Nasze ustalenia potwierdziła Anna Gardynik, obecna szefowa DD, która poinformowała o tym prokuraturę.

Co dalej z Kasią?

Kasia po opuszczeniu Domu Dziecka rozpoczęła naukę w nowej szkole. Niestety, jedna z gazet ujawniła, w jakim mieście obecnie przebywa i dziewczynkę spotkały ze strony rówieśników złośliwości i niechęć. Przeżywa załamanie nerwowe, musiała opuścić swój dom i najbliższe pół roku spędzi w ośrodku opiekuńczym.
- Zniszczono jej korzenie zdrowej psychiki i moralności. Spróbujemy jej pomóc, ale będzie to bardzo trudne - mówi prof. Zbigniew Nęcki, znany seksuolog.
Pani Anna z mężem wierzą, że po zakończeniu psychoterapii, Kasia do nich wróci...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24