Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dębowiec - druga taka bazylika na świecie

Ewa Gorczyca
Kalwaria wzorowana jest na tej z La Salette. Przedstawia trzy fazy objawienia.
Kalwaria wzorowana jest na tej z La Salette. Przedstawia trzy fazy objawienia. Tomasz Jefimow
Świątynia w Dębowcu zyskała tytuł Bazyliki NMP z La Salette. Oprócz niej takie miano posiada tylko historyczne sanktuarium we francuskich Alpach.
Łaskami słynąca figura Matki Bożej Płaczącej
Łaskami słynąca figura Matki Bożej Płaczącej Tomasz Jefimow

Łaskami słynąca figura Matki Bożej Płaczącej (fot. Tomasz Jefimow)Saletyni w Dębowcu pojawili się w 1910 roku, szukając miejsca na osiedlenie się w Polsce.

- Tu wystawione zostały na sprzedaż pozostałości po majątku dworskim hrabiego Floriana Ziemiałkowskiego, byłego ministra austriackiego, więc przyjechali zobaczyć tę "resztówkę" - opowiada ks. Grzegorz Zembroń. - Miejsce ich urzekło. I zostali.

Ks. Zembroń, misjonarz saletyn, z pochodzenia rzeszowianin, obecnie katecheta w Warszawie, który w Dębowcu odbywał swój nowicjat, przyznaje, że i on, od pierwszego kontaktu z sanktuarium i klasztorem, otoczonym wiekowym parkiem, pozostaje pod jego urokiem.

Sanktuarium w Dębowcu ma specyficzny charakter. Jak wszystkie miejsca, gdzie jest kult Matki Bożej Saletyńskiej. Nie rozpraszają nadmiarem formy, nie zachwycają monumentalną architekturą. To, co w nich uderza, to cisza i spokój. Sprzyjają wewnętrznemu skupieniu, wyciszeniu, zastanowieniu się nad sobą.

Dębowiec przed ponad wiekiem tak spodobał się saletynom, że kupili ziemię i w krótkim czasie w podworskim parku wyrosły mury domu zakonnego. Klasztor powstał według projektu architekta diecezjalnego z Przemyśla, inż. Stanisława Majerskiego.

Saletyni z pomocą wiernych zbudowali też przylegającą do niego kaplicę. Szybko jednak okazała się niewystarczająca ze względu na szerzący się, nie tylko w najbliższej okolicy, kult Saletyńskiej Pani.

- W 1936 roku rozpoczęła się budowa nowego kościoła - opowiada ks. Grzegorz. - Był prawie gotowy, kiedy wybuchła wojna. Niemcy nie zajęli go wprawdzie na swoje magazyny, ale budynki mocno ucierpiały od ostrzałów i bombardowania, gdy przechodził front.

W 1946 roku, w stulecie objawienia w La Salette, Dębowiec był już tak znany jako miejsce kultu, że pielgrzymi pojawili się na odpust - mimo iż w Polsce uroczystości (decyzją prymasa Hlonda) odbywały się dopiero w następnym roku.

Komunizm był trudnym okresem dla wielu zgromadzeń zakonnych, władza przejmowała ich budynki. W dębowieckim klasztorze księża musieli ustąpić większość pomieszczeń - w latach 50. zainstalowano tu najpierw szpital przeciwgruźliczy, potem dom pomocy społecznej.

Dopiero w 1992 roku księża odzyskali cały klasztor. Dlatego już wcześniej, w latach 80., powstała myśl o budowie nowego domu zakonnego. - Bo do sanktuarium przybywało coraz więcej osób - tłumaczy ks. Grzegorz.

Kult miejsca, nie obrazu

Pierwszym miejscem kultu - jeszcze przed wojną - była kaplica klasztorna z obrazem Matki Bożej Saletyńskiej. Potem kult przeniósł się do kościoła. Pierwsza figura, otaczana czcią, przedstawiała Maryję w postawie siedzącej i znajdowała się w ołtarzu bocznym.

Druga figura, ukazująca Matkę Bożą w postawie stojącej znalazła swe miejsce w ołtarzu głównym. Gdy projektowano nowy wystrój kościoła, powstał też projekt nowej figury. Takiej, która - według gospodarzy saletyńskiego sanktuarium - miała najlepiej odpowiadać duchowi tego miejsca.

Wyrzeźbił ją w 1959 roku Edward Koś. Lipowe drewno pokryła polichromia. Rzeźba znajduje się w bocznym ołtarzu. Matka Boża siedzi na kamiennym głazie, pochylona do przodu. Płacze, ukrywając twarz w dłoniach. Poprzednie figury też znalazły swoje miejsce - w kościołach w Rzeszowie i Gdańsku. Obraz pozostał w Dębowcu, w kaplicy Centrum Pojednania La Salette.

- To że wizerunki się zmieniały, nie hamowało kultu, jaki rozwijał się w Dębowcu. Nie był on związany z obrazem czy figurą, ale tym szczególnym, wybranym miejscem - wyjaśnia ks. Grzegorz.

Korona dla Matki Bożej Płaczącej

15 września 1996 roku był dla sanktuarium dniem o wielkim znaczeniu. Mimo deszczu plac przed polowym ołtarzem wypełnił tłum wiernych. Koronacja papieska łaskami słynącej figury Matki Bożej Płaczącej, dokonana przez nuncjusza apostolskiego, ks. abp. Józefa Kowalczyka, potwierdziła żywotność kultu, jakim była otaczana.

Odwiedzający Dębowiec mówią, że o wielkości tego miejsca decyduje jego skromność. Wnętrze kościoła o niewyszukanej formie architektonicznej uderza prostotą.

Ludzie w skupieniu modlą się przed figurą w bocznym ołtarzu, zapalają świece. Od wielu lat praktykowana jest tzw. ofiara. Obchodzenie na kolanach skały, na której siedzi Matka Boża Płacząca, jest prywatnym ofiarowaniem się Maryi.

- Tu nie ma spektakularnych uzdrowień fizycznych, tak jak w Lourdes - przyznaje ks. Grzegorz. - Tutaj dokonują się przede wszystkim uzdrowienia duchowe.

Saletyni z Dębowca mówią: tutaj ludzie przeżywają bardzo głębokie nawrócenia. Tutaj spowiadają się po wielu, wielu latach. Tutaj dochodzi do pojednania w rodzinach. Ludzie robią swego rodzaju "wgląd w siebie". Zastanawiają się: czy wszystko jest w porządku w moim życiu? Czy jestem szczęśliwy?

- Może dlatego sanktuaria saletyńskie nie są tak bardzo znane? - zastanawia się ks. Zembroń. - Bo w dzisiejszych czasach potrzebujemy pewnej "widzialności", konkretnych efektów w rodzaju: ktoś nie mógł chodzić, a teraz ma zdrową nogę, ktoś nie widział, a odzyskał wzrok. O tym, co dzieje się naszych wnętrzach, o wydarzeniach, które zachodzą w nas samych, nie każdy człowiek chce opowiadać.

Już sama obecność wystarcza

Jednak z roku na rok w Dębowcu jest coraz więcej pielgrzymów. Coraz więcej próśb i podziękowań odczytywanych jest podczas cotygodniowej nowenny. Sanktuarium odwiedza ok. 50 tysięcy ludzi.

Nie tylko z Polski. Także z Ukrainy, Słowacji, Litwy, Węgier, Chorwacji, Włoch, Wielkiej Brytanii, Szwajcarii, Francji, Szwecji. Nawet USA i Meksyku. Rzesze wiernych gromadzą uroczystości w dniu patronalnym kościoła.

- W 1972 roku na wrześniowy odpust przyjechało dwóch kardynałów, Stefan Wyszyński i Karol Wojtyła - wspominają miejscowi. 10 lat temu święceń kapłańskich w Dębowcu udzielał bp Andre-Joseph Leonard, obecny prymas Belgii.

Ks. Grzegorz: - Tym, co przyciąga najbardziej do Dębowca, jest świadomość spotkania z kimś, kto tutaj czeka.

- Jesteśmy dla tych, którzy tu przyjeżdżają, żeby szukać wyciszenia, odpowiedzi na życiowe, czasem trudne pytania - mówi ks. Roman Grądalski, misjonarz saletyn, kustosz Sanktuarium Matki Bożej w Dębowcu. - Nie rozwiążemy wszystkich problemów, możemy być tylko pośrednikami, narzędziem w ręku Boga. Jeśli potrzebna jest ingerencja kapłana, chętnie służymy pomocą.

Z doświadczenia wiem, że już sama obecność przed cudowną figurą Matki Bożej i rozmowa z Nią wystarcza tym, którzy tu przychodzą. Czasem ksiądz jest niepotrzebny.

To nie medal czy nagroda

W trzecią niedzielę maja wiernych, otaczających wyjątkową czcią postać Najświętszej Marii Panny z La Salette, zgromadziło na placu sanktuaryjnym oczekiwane od wielu miesięcy wydarzenie. Decyzją papieża Benedykta XVI świątynia w Dębowcu została podniesiona do godności bazyliki mniejszej.

- Tym samym podkreślona została jej szczególna łączność z bazylikami papieskimi w Rzymie - mówi ks. Krzysztof Samborski, misjonarz saletyn od 6 lat mieszkający w Dębowcu.

Saletyńskie sanktuaria są rozsiane po całym świecie, we wszystkich prowincjach zgromadzenia. Najbardziej znane to macierzyste we Francji.

- Są też miejsca kultu w Stanach Zjednoczonych, na Filipinach, w Indiach, na Madagaskarze - wylicza ks. Krzysztof. Ale to właśnie kościół w Dębowcu został drugą na świecie, po historycznym sanktuarium we francuskich Alpach, świątynią z tytułem Bazyliki NMP z La Salette.

- Ten tytuł to nie medal czy nagroda - podkreśla ks. Krzysztof. - To jest jak zaproszenie ludzi do tego miejsca.

W sobotnie przedpołudnie, poprzedzające główne uroczystości z okazji ogłoszenia sanktuarium bazyliką, daje się już wyczuć nastrój radosnego oczekiwania.

Księża i pielgrzymi spacerują po ścieżkach dawnego podworskiego parku, przysiadają na ławeczkach, szukają cienia pod 500-letnim dębem Dewajtisem, górującym nad placem sanktuaryjnym, otoczonym kapliczkami różańcowymi. Opodal znajduje się Kalwaria, wzorowana na tej z La Salette i źródełko z wodą.

Kalwaria powstała jeszcze przed wojną, w latach 20., ale potem zmieniła miejsce. Sprowadzone z Lyonu figury przedstawiają trzy fazy objawienia w La Salette. Pomiędzy nimi prowadzi droga krzyżowa w kształcie litery S, z płaskorzeźbami umieszczonymi na 14 krzyżach, symbolizujących 14 scen Męki Pana Jezusa.

Spotkałem wartościowych, mądrych ludzi

Niedaleko, na boisku, grupa nastolatków gra w piłkę. W bramce stoi Szymek Baran, uczeń technikum elektronicznego w Rzeszowie. Do Dębowca przyjechał z grupą z parafii w Hermanowej. Młodzi ludzie czekają na wieczorne spotkanie ewangelizacyjne. Po nim koncert, a o północy pasterka.

- Poznałem to miejsce dzięki starszemu bratu - opowiada Szymon. - Ma wyjątkową atmosferę. Lubię tu przyjeżdżać. Pierwszy raz - rok temu, na Spotkaniach Młodych. Wtedy było nas ponad dwa tysiące. Wyjątkowe przeżycie. Dało mi dużo do myślenia. Spotkałem wartościowych, mądrych ludzi.

Jak mówi - to miejsce, gdzie można się zmienić. Bo tu są księża, którzy potrafią przemówić do młodych.

- Przy konfesjonale nie klepie się formułek. To rozmowa, spowiedź całego życia. Już nie mogą się doczekać kolejnych spotkań w lipcu - uśmiecha się Szymon.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24