Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żona nacierała sobie twarz bułką z masłem

Agnieszka I. Skowron
W kołach gospodyń wiejskich panie uczyły się głównie gotowania, pieczenia, szycia na maszynie i robótek ręcznych – mówi Agata Mazur.
W kołach gospodyń wiejskich panie uczyły się głównie gotowania, pieczenia, szycia na maszynie i robótek ręcznych – mówi Agata Mazur. Dariusz Danek
Mężczyzna w domu miał niewiele do powiedzenia. Kobiety piekły chleb, przygotowywały posiłki, zajmowały się dziećmi i zwierzętami. Żeby pięknie wyglądać, nacierały twarz bułką z masłem.

- Dawniej kobiety rodziły po kilkanaścioro dzieci. Starsze z nich zajmowały się młodszym. Należy zaznaczyć, że bardziej pożądani w gospodarstwie byli chłopcy. Narodziny dziewczynki wiązały się z obciążeniem finansowym rodziny. Gospodarz musiał zapewnić jej dobrą przyszłość w postaci posagu - wyjaśnia Agata Mazur z Muzeum Etnograficznego w Rzeszowie.

Jak dbały o urodę

Kobiety na wsiach dbały o swoją urodę domowymi sposobami. Przykładowo, węgla drzewnego używały do czernienia brwi. Rumieńce prawdopodobnie robiły przy pomocy buraków ćwikłowych. Sposobem na piękną cerę było nacieranie twarzy bułką z masłem. Kiedy panowała moda na gładkie uczesanie, młode dziewczęta smarowały włosy tłuszczem zwierzęcym. Późniejsza moda na fale wymagała użycia specjalnych rurek czy falownic do włosów. Prostszym sposobem było kręcenie włosów na rozżarzonym drucie.
- Ciekawostką jest, że dziewczęta po to, żeby mieć kręcone włosy, nacierały je kiełbasą święconą podczas Wielkanocy. Pęta zakręconej kiełbasy miały sprowokować kręcenie się włosów - mówi Agata Mazur.

Dla poprawienia urody kobiety obmywały się wodą z mirtem, terłyczem i rzepakiem. Miało to też działać, jak swoiste miłosne zaklęcie.
- Tak naprawdę kobiety zamężne nie miały czasu na to, żeby o siebie zadbać. Mężczyźni też wtedy nie chcieli, żeby kobieta, jak mawiano, "pindrzyła się". Kanon piękna obowiązywał panienki. To one wiły wianki i się stroiły - uzupełnia Michał Majowicz z Muzeum Etnograficznego w Rzeszowie.

Babiniec w kościele

Kobiecym zadaniem było wpojenie dzieciom podstaw zasad religijnych. Jednak stosunek instytucji kościoła do płci pięknej pozostawiał wtedy wiele do życzenia.

- Dawniej w kościołach było miejsce zwane babińcem, które stanowił przedsionek. Tam właśnie w czasie mszy przebywały kobiety. Dodam jeszcze, że kobieta uważana była za nieczystą w czasie menstruacji, ciąży i okresie połogu. Wtedy nie mogła chodzić na msze. Na przełomie XVIII i v XIX w. kościelna posadzka, która została poplamiona kobiecą krwią menstruacyjną, musiała być ponownie poświęcona - opowiada Agata Mazur.
W czasie połogu kobieta nie mogła wychodzić poza obręb swojego gospodarstwa. Przypisana jej nieczystość mogła być zniesiona podczas kościelnego obrzędu o nazwie wywód. W okresie rytualnej nieczystości kobiety nie mogły piec chleba, prząść ani wykonywać prac związanych z przetwórstwem mleka.

Polowania na czarownice

Niechęć kościoła do kobiet związana była także ze spektakularnymi polowaniami na czarownice. - Na ziemiach polskich polowania na czarownice nie były tak rozpowszechnione jak np. w Niemczech. Ostatnie wzmianki o procesach czarownic możemy znaleźć jeszcze w czasach międzywojennych, a nawet tuż po wojnie. Największe nasilenie procesów to przełom XVIII i XIX w. Ludzie nie potrafili sobie wtedy racjonalnie wytłumaczyć rozmaitych klęsk i chorób nawiedzających wsie. Wygodnym było zrzucanie odpowiedzialności na czarownice. Czarownicą można było zostać w dowolnym momencie. Wystarczyło np. że kobieta długo nie wychodzi za mąż, jest szpetna, bądź nie może mieć dzieci. Podejrzenia padały podczas pomoru albo nawet wtedy, gdy krowy nie dawały mleka. U nas sporadycznie palono czarownice na stosach. Częściej je pławiono. Kobiety chodziły w szerokich spódnicach, miały wiele warstw ubrań na sobie. Ludzie wrzucali podejrzaną o czary do wody i ten ubiór mógł je właśnie uratować. Topiąc się, udowadniała swoją niewinność - mówi Michał Majowicz.
Na ogół kobiety posądzane o czary były usuwane poza społeczeństwo. Trudniły się akuszerstwem, ziołolecznictwem. Na naszych terenach mówiono na nie "mądre".

Koła gospodyń wiejskich

Pod koniec XIX wieku, bardziej światli mężczyźni zaczęli zauważać, że kobiety nie potrafią racjonalnie zarządzać zasobami w gospodarstwie. Wpadli wtedy na pomysł, żeby je dokształcać.
- W 1900 r. w Albigowej na Podkarpaciu powstała Szkoła Gospodyń Wiejskich. Bardziej zamożne dziewczyny kształciły się w niej z zakresu prowadzenia gospodarstwa domowego. Dzięki takim inicjatywom na wieś trafiały nowinki z zakresu żywienia, uprawy roślin. Później zaczęły powstawać koła gospodyń wiejskich, gdzie panie uczyły się głównie gotowania, pieczenia, szycia na maszynie i robótek ręcznych - mówi Agata Mazur.
Kobiety otrzymały prawo wyborcze w Polsce w 1918 r. Do czasów powojennych nie piastowały wysokich stanowisk. Mogły zostać jedynie prezeskami żeńskich organizacji.

Do końca kwietnia w Muzeum Etnograficznym w Rzeszowie możemy oglądać wystawę "Babskie sprawy - rzecz o kobiecie wiejskiej". Przybliża ona widzowi dawne zadania kobiet na wsiach, problemy, z którymi się borykały, rozmaite obrzędy, w których uczestniczyły, a także ich działalność w organizacjach i stowarzyszeniach kobiet wiejskich.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24