Ktoś truje gołębie w Rzeszowie [ZDJĘCIA]

Gołębie leżały tuż obok bloku. W sobotę natrafiła na nie jedna z mieszkanek tej części Rzeszowa. Kolejnych kilka ptaków znaleziono w niedzielę. Obok nich były kawałki niedojedzonej żywności.

- Ludzie nie mają serca, jeśli w taki sposób odbierają życie ptakom. Powiadomiłam o znalezisku Rzeszowskie Stowarzyszenie Ochrony Zwierząt, by zajęło się sprawą i zgłosiło ją na policję. Panuje mroźna pogoda, więc gołębie szukają pożywienia; wykorzystuje to jakiś „wynaturzeniec”, podrzucając im żywność z trucizną - ubolewa pani Stefania z Rzeszowa.

Wątpliwości co do tego, że ptaki zostały otrute, a nie na przykład padły z zimna, nie ma Jerzy Zajdler, członek Rzeszowskiego Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt, z zamiłowania obserwator ptaków.

- Zajmuję się ptakami już od dziesięciu lat. Po raz pierwszy zdarzyło się, aby w jednym miejscu naraz znalazło się aż tyle padłych gołębi. Dokładnie je obejrzałem. Nie mają one widocznych ran, na przykład po śrucie z wiatrówki. To też popularna forma znęcania się nad ptakami. Tym razem truciciel zadał sobie wiele trudu, aby zabić gołębie, ponieważ przygotował truciznę, na którą złapał się również gawron. Wiadomo, że gawrony to ptaki, które wyczuwają takie rzeczy, i rzadko zdarza się, by ktoś je otruł. Tym razem tak się stało. Ludzie często mieszają ziemniaki lub inny pokarm z trutką na szczury lub myszy - opowiada Jerzy Zajdler.

Teraz padłe ptaki trafią do laboratorium, by ustalić przyczynę ich śmierci.

- Zgłosimy sprawę na policję i ona musi zlecić badania, czy ptaki zostały otrute. Mam nadzieję, że policja wytypuje podejrzanego o otrucie ptaków mieszkańca, ale potrzebne są w tej sprawie działania policji i chęć z jej strony, aby znaleźć winnego - dodaje Jerzy Zajdler.

Za znęcanie się nad zwierzętami grożą nawet dwa lata pozbawienia wolności. Jeśli jest ono przeprowadzone ze szczególnym okrucieństwem, mogą to być nawet trzy lata więzienia.