Co z południową obwodnicą Rzeszowa? Mieszkańcy Budziwoja nie chcą drogi między domami

- Nie jestem zaskoczony decyzją SKO, od początku powtarzałem, że decyzja środowiskowa dla tej inwestycji została wydana z naruszeniem prawa polskiego i unijnego. Jej uchylenie jest tylko potwierdzeniem tego, co od początku podnosimy. To porażka miasta, które chce przeforsować budowę na siłę, nie licząc się z ludźmi – mówi Wojciech Zieliński, mieszkaniec osiedla Budziwój w Rzeszowie.

Południowa obwodnica Rzeszowa to jeden z największych projektów drogowych w historii miasta. Jego celem jest połączenie węzła drogi ekspresowej S19 w Kielanówce, przez ulicę Podkarpacką i Wisłok, z aleją Sikorskiego. Odcinek między ekspresówką, a ul. Podkarpacką jest już budowany i ma być przejezdny do końca tego roku. Natomiast fragment z mostem nad rzeką miasto chce realizować jako osobną inwestycję. Na Wisłoku ma powstać mierzący kilometr most.

Przeprawa poprowadzi także nad rozlewiskiem rzeki. Zostanie podwieszona na sześciu pylonach wysokich na 34 metry każdy. Pomost będzie wisiał około 16 metrów nad lustrem wody, a jego podpory zostaną zbudowane brzegach Wisłoka oraz na wyspie. Po prawej stronie rzeki trasa przetnie osiedle Budziwój i doprowadzi do al. Sikorskiego. Powstanie tu jeszcze jeden, około 130-metrowy most na Strugu.

Koszt budowy trasy szacuje się na około 400 mln zł i bez unijnego dofinansowania nie będzie ona możliwa. Na wiosnę Rzeszów starał się o pozyskanie na ten cel ponad 370 mln zł dotacji, ale ze względu na zamieszanie z dokumentacją drogi ostatecznie nie udało się stanąć do konkursu, jaki na dofinansowanie projektów drogowych ogłosiło Ministerstwo Rozwoju. Dodatkowo plany budowy drogi oprotestowali mieszkańcy Budziwoja, którzy nie chcą, aby biegła ona między ich domami. Samorządowe Kolegium Odwoławcze na podstawie ich skarg uchyliło właśnie decyzję środowiskową, czyli jeden z dokumentów, bez których nie można wydać pozwolenia na budowę drogi. W ratuszu przekonują jednak, że z realizacji tej inwestycji nie rezygnują.

- SKO wskazało drobne uchybienia, które poprawimy i wydamy nową decyzję. We wrześniu przekażemy ją do oceny Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Następnym naszym krokiem będzie wniosek do wojewody o zezwolenie na realizację inwestycji drogowej. Mając te dokumenty będziemy mogli zbudować drogę, na którą szukamy cały czas możliwości dofinansowania – mówi Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.

Nieoficjalnie mówi się, że ratusz liczy na pieniądze, jakie powinny zostać resortowi rozwoju po rozliczeniu inwestycji zgłoszonych do konkursu, do którego Rzeszów ostatecznie nie stanął na wiosnę.

- Doskonale zdaję sobie sprawę, że miasto nie złoży broni, ale my także nie zamierzamy się poddać. Będziemy patrzeć urzędnikom na ręce i protestować. Nie jesteśmy przeciwni budowie drogi, ale jej przebiegowi. Wystarczy nieco zmienić plany i przenieść ją w górę rzeki. Ale to miastu się nie podoba, bo za przebiegiem trasy bliżej miasta lobbują deweloperzy. Tu będą mogli budować bloki i kolejne hipermarkety – uważa Wojciech Zieliński.

WIDEO: Rzeszów stara się o 400 milionów na obwodnicę