Proces 36-letniego Krzysztofa L. rozpoczął się w czwartek (29 kwietnia) w Sądzie Rejonowym w Krośnie. Prokurator odczytał akt oskarżenia, który zawierał dwa zarzuty. Pierwszy dotyczył umyślnego naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym, poprzez niedostosowanie prędkości, techniki i taktyki jazdy do panujących warunków. Drugi – kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości.
Wypadek, o spowodowanie którego prokuratura oskarżyła 36-latka, miał miejsce 4 października ok. godz. 16.30 w Klimkówce. Krzysztof L. jechał swoim quadem ul. Św. Krzyża. W zatoczce przy drodze stała grupa młodych ludzi, było to ich zwyczajowe miejsce spotkań. Wśród nich był Mateusz K.
Młodzi mężczyźni zeznali w śledztwie, że pojazd jechał w zatoczkę, prosto w ich grupkę. Przestraszyli się. Trzech uskoczyło na pobocze, Mateusz K. - w stronę jezdni. W tym samym momencie kierujący quadem odbił w stronę jezdni. Pojazd uderzył w nastolatka z siłą, która odrzuciła pieszego o kilka metrów. Mateusz K. upadł na drogę, uderzając głową o asfalt. Do szpitala trafił z ciężkimi obrażeniami. Walczył o życie, był w śpiączce.
Przyznał się do jazdy po alkoholu i spowodowania wypadku
Na pierwszej rozprawie Krzysztof L. przyznał się do kierowania quadem pod wpływem alkoholu i spowodowania wypadku. Stwierdził, że nie zdawał sobie sprawy, gdy zasiadał za kierownicę, że nie jest trzeźwy. Tłumaczył, że poprzedniego dnia był na weselu, a rano wypił piwo.
- Stało się, jak się stało. Ale ja nie chciałem tego zrobić specjalnie, nikogo nie chciałem przejechać - powiedział.
Krzysztof L. odmówił składania wyjaśnień. Zgodził się jedynie odpowiadać na pytania sądu i swojego obrońcy. Mówił, że nie było jego zamiarem wjechanie w grupę młodych ludzi. To, że był pod wpływem alkoholu w jego przekonaniu nie miało wpływu na to co się stało.
- Ja jechałem normalnie, prosto, powoli. Mateusz wyskoczył mi na drogę, pod quada. Ja nie mówię, że zrobił to specjalnie. Ale on w prawo, ja w lewo, nic nie mogłem zrobić
- tłumaczył.
Jak mówił – zna dobrze Mateusza i jego rodzinę, mieszkają po sąsiedzku.
- Po zdarzeniu interesowałem się jego stanem zdrowia, odwiedzałem go, deklarowałem pomoc. Jego tato mówił, że nie chce ode mnie żadnych pieniędzy.
Oskarżony zapewniał, że relacje między nim a pokrzywdzonym i jego rodziną pozostały dobre. - Rozmawiałem z nim, pytałem, czy mi wybaczy. Jego tato mówił, że nie będą mi rzucać kłód pod nogi. Najważniejsze, by Mateusz wyzdrowiał.
Krzysztofowi L. grozi do 12 lat więzienia
Sąd pytał oskarżonego, czy w jakiś sposób zadośćuczynił finansowo pokrzywdzonemu.
- Wcześniej kilka razy proponowałem, ale zawsze spotykałem się z odmową. W końcu, jak zobaczyłem, że Mateusz chodzi, normalnie funkcjonuje, jeździ samochodem, to przestałem
- przyznał 36-latek.
Krzysztofowi L. grozi do 12 lat więzienia. Jego adwokat chciał złożyć w jego imieniu wniosek o dobrowolne poddanie się karze. Jednak nie udało mu się porozumieć z prokuratorem. Oskarżony liczył na nadzwyczajne złagodzenie kary i wyrok w zawieszeniu. I taką złożył propozycję. Oskarżyciel na to się nie zgodził. To oznacza, że będzie prowadzone postępowanie dowodowe i dopiero po zakończeniu procesu sąd ogłosi wyrok.
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Hit! Pokazali taniec Radwańskiej i jej koleżanek. Tak balowała na weselu znajomych
- Widzowie dopatrują się romansu w TzG! Drobne gesty zdradzają wszystko
- Od sutenerki i żony gangstera do celebrytki. Tak Kaźmierska pięła się na szczyt
- Padliśmy, gdy zobaczyliśmy z bliska stopy Heleny Vondrackovej! Ten widok poraża