W maju 2010 roku, w Klimkówce w pow. krośnieńskim, pod kołami samochodu Lesława P. zginął 25-letni mieszkaniec Iwonicza. Do wypadku doszło w nocy, Grzegorz, wracał ze studenckiej imprezy w Krośnie.
- Nie wiem, dlaczego znalazł się na tej drodze. To nie było na trasie do domu - mówiła w sądzie jego matka.
Odmówił składania zeznań
Z ustaleń po wypadku wynika, że w momencie, gdy Grzegorz został najechany prawdopodobnie leżał lub siedział na jezdni (badanie potwierdziło, że był pijany). Prokuratura uznaje jednak, że kierowca też nie był bez winy. Mógł lepiej obserwować drogę i zauważyć pieszego.
- Była dobra pogoda, syn miał na sobie białą bluzę, jasne spodnie i adidasy - zeznawała Janina Golonka.
Lesław P. na rozprawie nie miał nic do powiedzenia w sprawie wypadku. Odmówił składania wyjaśnień, nie chciał też odpowiadać na pytania. Sędzina odczytała więc protokoły z wcześniejszych przesłuchań. Lesław P. powiedział wtedy, że nie pamięta jak doszło do wypadku.
Wie, że wieczorem prosto z pracy pojechał do baru na piwo, ale nie kojarzy późniejszej jazdy samochodem. Ocknął się w unieruchomionym na drodze aucie. Gdy wysiadł, zorientował się, że leży pod nim człowiek. Próbował go wyszarpać za ubranie, ale bez powodzenia. Samochodu też nie udało się ruszyć, koła kręciły się w powietrzu. Zostawił auto na drodze i pobiegł do swojego domu, oddalonego o niecały kilometr domu. Lesław P. twierdził, że nie wezwał karetki, bo nie miał telefonu. Nie pukał do pobliskich domów, bo uważał, że w nocy nikt mu nie otworzy.
Zniknął na dwa dni
Lesław P. powiedział domownikom, że przejechał człowieka, wybiegł i przepadł bez wieści na prawie dwa dni (dlatego po wypadku nie zbadano go na trzeźwość). To zachowanie także tłumaczył niepamięcią.
- Nie wiem, co się ze mną działo w następnych godzinach. Mam przebłyski, że błąkałem się gdzieś po lesie, dopóki brat mnie nie odnalazł.
Mówił też, że leczył się na dyskopatię i brał leki różne leki przeciwbólowe. Tamtego dnia miał zażyć przez pomyłkę większą dawkę. Jak twierdzi - lekarz nie informował go, że po tych lekach nie powinien prowadzić samochodu. Nie wiedział też, że nie wolno ich łączyć z alkoholem.
Oskarżony podtrzymał te wyjaśnienia przed sądem. Do winy się nie przyznał. Jego żona i dzieci zeznały, że ok. godz. 3 w nocy wpadł do domu, zdenerwowany.
- Krzyczał coś o wypadku, ciężko było nawiązać z nim kontakt - mówił najstarszy syn.
To on wezwał pogotowie. Przyjechało po 4-5 minutach, ale pieszy już nie żył. Brat oskarżonego, który odnalazł Lesława P. i zawiózł na policję, odmówił zeznań.
Psychiatra zbada kierowcę
Matka Grzegorza ma żal, że w sytuacji, gdy o życiu potrąconego decydowały sekundy, kierowca nie dał szansy jej synowi. Nigdy też nie padły z jego strony słowa współczucia. Opowiadała o tym, jak dowiedziała się o wypadku i co przeżywa od tamtej chwili.
- Byłam tam, gdzie się to stało. Pytałam właścicielkę domu, który stoi tuż obok, parę metrów. Mówiła, że na pewno by otworzyli, pomogli, gdyby ktoś zapukał.
Sąd przesłucha też biegłych, by ustalić jak powstały obrażenia pieszego, czy była szansa na uratowanie Grzegorza. Biegły psychiatra wypowie się też w kwestii niepamięci i reakcji oskarżonego po wypadku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Kwaśniewska zawstydza młodsze koleżanki. Wyglądała w teatrze jak 40-latka
- Nagrali dzikie pląsy Nataszy Urbańskiej. Coś jej wystawało spod sukienki...
- Eleni od trzydziestu lat żyje bez córki. Jej grobu można nawet nie zauważyć
- Były ukochany Maryli nieźle się urządził! Jasiński mieszka lepiej niż ona! | ZDJĘCIA