Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmieci spod szpitala w Straszęcinie nie można zutylizować, bo nie są znane kody odpadów

Krzysztof Czuchra
Jeszcze dwadzieścia lat temu te obiekty te były pełne życia. Ściślej mówiąc - świńskiego życia, bo w Straszęcinie w kilkunastu chlewniach Kombinat Rolno-Przemysłowy „Igloopol” prowadził hodowlę trzody chlewnej.

Z tych świnek powstawały słynne wyroby wędliniarskie, pasztety i salcesony, których smak wielu mieszkańców Dębicy, i nie tylko, wspomina z sentymentem.

- Zajrzyjcie, co teraz jest w tych chlewniach - zadzwonił do naszej redakcji mieszkaniec Straszęcina.

Zajrzeliśmy. Obiekty kiedyś kwitnącego kombinatu wyglądają fatalnie. O ile były biurowiec ma się świetnie, bo został przejęty przez dębicki ZOZ i utworzono w nim między innymi szpital psychiatryczny, o tyle sąsiadujące z nim chlewnie przedstawiają opłakany widok. Całość jest ogrodzona wysokim dwumetrowym ogrodzeniem. Wejść można jednak bez problemu, bo dziur w siatce nie brakuje. Obiekty pozbawione opieki niszczeją i są rozkradane. Do kilku z nich wrzucono odpady poprodukcyjne. Część z nich jest powiązana w kostki, część leży w jutowych workach. Jest tego, na oko, kilka tysięcy ton. Jedna z chlewni, długości ponad 100 metrów, została załadowana nimi po dach. Część śmieci leży pod gołym niebem. Gdyby komuś przyszło do głowy podpalić to składowisko, byłby potężny pożar. A kilkadziesiąt metrów obok są pacjenci szpitala psychiatrycznego oraz oddziału opieki paliatywnej, który został tu przeniesiony z dębickiego szpitala.

- W maju zwróciliśmy się do Agencji Nieruchomości Rolnych w Rzeszowie z informacją, że na tym terenie są odpady, które stwarzają zagrożenie sanitarne i epidemiologiczne - mówi zastępca wójta gminy Żyraków Grzegorz Reguła.

ANR w Rzeszowie nie jest zaskoczona pytaniem dziennikarza Nowin o odpady w Straszęcinie. Okazuje się, że są to pozostałości po upadłej firmie, produkującej kiedyś między innymi papier toaletowy.

- Wiemy, że tam jest problem, ale nie możemy wiele zrobić, bo nie mamy kodów odpadów - wyjaśnia Leonard Pyrzyński z ANR w Rzeszowie. Firma, która je wyprodukowała, miała specjalne kody charakteryzujące powstałe w procesie produkcji odpady. Określały one też, w jaki sposób potem z nimi postępować. Jeśli my ich nie mamy, to nie możemy zutylizować śmieci. Nawet przewozić, bo przewoźnik też musi mieć odpowiednią dokumentację określającą, co wiezie. Nie możemy tych kodów wyegzekwować od byłego właściciela firmy. On obecnie nie ma nawet stałego adresu. Nie możemy też go zmusić, aby sam usunął śmieci, bo polskie prawo stanowi, że właścicielem odpadów jest właściciel terenu. Czyli obecnie Agencja, która wcześniej dzierżawiła mu teren. Pracujemy jednak nad rozwiązaniem tego problemu. Szacujemy, że koszt utylizacji może wynieść nawet pół miliona zł - dodaje Pyrzyński.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24