Rzeszowianka trzyma w domu ponad 20 psów. Jej bliscy i sąsiedzi nie są z tego zadowoleni

Współwłaścicielem domu jest brat kobiety, pan Waldemar (wszystkie dane są zmienione), ale nie mieszka w nim, tylko prowadzi biuro swojej firmy. Twierdzi, że siostra sprowadza psy i koty z nieznanego mu źródła od początku 2020 roku. Mężczyzna i jego żona Dominika nie wiedzą, w jakim celu to robi.

- Ostatnio naliczyłem 14 dorosłych psów i 6 szczeniąt. Młode pewnie się tutaj oszczeniły. Zwierzęta są agresywne. Wcześniej były też koty, ale nie wiem, co się z nimi stało, bo ich już nie widzę – opowiada pan Waldemar. – Siostra nie wyprowadza psów poza ogrodzenie domu, biegają one jedynie w obrębie posesji, ryją ziemię i zanieczyszczają niewielki ogród. Na całą okolicę roznosi się fetor odchodów, psim odorem jest też prześmierdnięty cały dom – gdy mężczyzna to mówi, zza drzwi dzielących jego biuro od reszty posesji słychać głośne szczekanie.

Pan Waldemar i jego żona są zaniepokojeni sytuacją. W październiku 2022 roku jeden pies poszarpał zębami nogawkę jego spodni. – Policjanci podczas interwencji nie wiedzieli, czy jest przepis na atak psa na posesji, bo na atak na ulicy jest takowy. Radzili mi jedynie, bym przeniósł firmę w inne miejsce – śmieje się pan Waldemar.

Żona pana Waldemara, Dominika, w październiku 2022 była osobiście w Powiatowym Inspektoracie Weterynarii w Rzeszowie, by zgłosić problem domowego zwierzyńca. Inspektorzy podczas kontroli stwierdzili obecność 11 psów i 3 kotów na posesji. „Psy i koty dobrze odżywione, w bardzo dobrej kondycji. Wszystkie dorosłe psy posiadają aktualne szczepienie przeciw wściekliźnie” – napisali inspektorzy po tamtej kontroli.

Przy ulicy jest ciasna zabudowa. Mieszkańcy nie byli rozmowni z dziennikarzami. Mówili, że nie chcą mieć kłopotów. Jedna osoba stwierdziła, że w gorące dni po ulicy roznosi się psi odór.

Rozmowna była natomiast właścicielka zwierząt. Kobieta zapewnia (prosiła o niepodawanie imienia i nazwiska), że ma aktualne badania weterynaryjne zwierząt i dwa protokoły inspekcji weterynaryjnej. Inspektorzy nie stwierdzili niczego złego w utrzymaniu zwierząt.

– Obecnie mam 19 dorosłych psów i siedem szczeniaków. Psy dostaję od różnych fundacji i stowarzyszeń, m.in. Stowarzyszenie Lubaczowskie Serce dla Zwierząt. Nie handluję zwierzętami, bo nie są rasowe, tylko pośredniczę w adopcji. Psy wypuszczam trzy razy na podwórze, nigdy poza ogrodzenie, i zawsze po nich sprzątam. Jeśli śmierdzi, to tylko z kosza śmietnikowego. Raz tylko sąsiad zwrócił mi uwagę, że śmierdzi, zagrabiłam psie kupy, posprzątałam i przeprosiłam go. Ale psy to nie świnie, żeby smród był nie wiadomo jaki – mówi właścicielka zwierzyńca. Przyznaje, że w ogrodzie nie ma już kwiatów, tylko zryta przez psy ziemia. Kobieta zapowiada, że wykona panele na 1,80 m, by odgrodzić dom od sąsiadów.

Sprawdziliśmy. Prawo nie zabrania trzymać w domu dowolnej liczby zwierząt, dopóki nie zagrożony jest ich dobrostan. Dopóki zwierzęta nie mają zapadniętych brzuchów i wystających kości z powodu niedożywienia, dopóki nikt nad nimi się nie znęca i dopóki mają zabezpieczenie przed niekorzystna aurą, nikt nie ma prawa zabronić ich przetrzymywania. Prawo też nie nakazuje sterylizacji zwierząt i nie zakazuje handlu nimi, pod warunkiem zarejestrowania hodowli w związku kynologicznym lub odpowiednim stowarzyszeniu. Natomiast jeśli psy szczekają po godz. 22 albo gdy na ulicy roznosi się odór, to ten fakt można zgłosić do straży miejskiej, która może ukarać właściciela mandatem.

Rzeszowska straż miejska dopiero od Nowin dowiedziała się o opisywanym problemie. Przypomnijmy, że za utrzymanie czystości i porządku w mieście i by nie dochodziło do uciążliwości sąsiedzkich odpowiada Urząd Miasta Rzeszowa.