Rząd rozdaje pieniądze, więc inni też się upominają

Byłam wczoraj świadkiem całej litanii zarzutów, jakie pod adresem rządzących sformułował poseł PSL Mieczysław Kasprzak w trakcie konferencji prasowej poświęconej trudnej sytuacji rolników. Wypunktował ekipę PiS dość konkretnie, podpierając się danymi liczbowymi, pokazującymi m.in., jak w ostatnich latach spadły wydatki na rolnictwo, a ile jednocześnie wynosiły wydatki na urzędnicze nagrody, które przyznał były już minister rolnictwa.

Tak sobie myślę, że rządzący swoją polityką kupowania głosów wyborców powszechnym rozdawnictwem sami strzelili sobie w stopę. Bo dali już chyba wszystkim, ale o rolnikach (celowo lub nieświadomie) zapomnieli.

Nie ma się więc co dziwić, że rolnicy się burzą. Bo skoro rząd ma pieniądze na dzieci, na wyprawki szkolne, na mieszkania dla młodych, to rolnicy słusznie czują się pominięci i też chcą z tego tortu uszczknąć kawałek dla siebie. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy w samodzielnym zarabianiu pieniędzy nie pomaga im ani aura, ani sytuacja na rynku. Słusznie też domagają się odpowiednich regulacji, które bedą chronić ich interesów. Problemem jest choćby kwestia stawek minimalnych dla konkretnych produktów, które obowiązywałyby na skupach. Dziś panuje tam wolna amerykanka, a przetwórcy wykorzystują swoją pozycję. Czas te sprawy uporządkować.