Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ratują perły Beskidu Niskiego. Zobacz wideo!

Bogdan Hućko
Bogdan Hućko
Wideo
od 16 lat
Barbara i Dariusz Mielczarkowie oraz ks. Józef Obłój wspólnymi siłami ratują zabytki i budują lokalną wspólnotę. - Można się pięknie różnić i można tworzyć wspólne dobro – podkreśla proboszcz z Desznicy

Opuszczone, zaniedbane, pozostawione na pastwę losu niszczały latami. W czasach PRL nikt zbytnio się nimi nie przejmował. Dla ówczesnych decydentów lepiej byłoby, gdyby popadły w całkowitą ruinę. Szczęście miały jedynie te, które trafiły do skansenów. Ponadto to był temat tabu. Dawna Łemkowszczyzna nie istniała. Wysiedleni tylko sporadycznie odwiedzali rodzinne strony. Nawet gdyby chcieli, to nie mieli do kogo i do czego wracać. Tylko nieliczni zdecydowali się osiedlić ponownie, opłakując zaniedbane tereny przodków.

Barbara i Dariusz Mielczarkowie mieszkają w Kotani od ponad 30 lat. Sprowadzili się z Warszawy. Ona z wykształcenia zootechniczka, on – weterynarz. Powód był prozaiczny - dostali tutaj pracę. Weterynarz miał co robić, bo istniały jeszcze PGR-y. Barbara Mielczarek nie chciała pracować w PGR, znalazła pracę w szkole w Krempnej. Gdy upadły państwowe gospodarstwa, nie uciekli z Kotani. Założyli stajnię „Rumak”. Świadomie wybrali to miejsce do życia. Zakochali się w Beskidzie Niskim.

Zauroczenie regionem przeplatało się u Mielczarków z wściekłością i bezsilnością wywoływaną widokiem zaniedbanych cmentarzy i niszczejących cerkwi.

– Nie mogłam na to patrzeć, jak na naszych oczach giną perły architektury sakralnej – pani Barbara nie kryje wciąż emocji, mimo iż od wstrząsu, którego doznała, upłynęło już tyle lat.

Kolejnego szoku doznała, gdy jej uczniowie, poproszeni o pokazanie ciekawych miejsc jej - obcej, nowej mieszkance - zaprowadzili ją tam, gdzie – jak powiedzieli – „straszy”. Okazało się, że to był całkowicie zaniedbany, w chaszczach, cmentarz z I wojny światowej. Nie mogła uwierzyć, że miejsce, gdzie są pochowani ludzie, może znajdować się w całkowitej ruinie, z połamanymi krzyżami.

Z innymi nauczycielami i dziećmi zaczęła porządkować żołnierską nekropolię. Nawiązali kontakt z Austriackim Czarnym Krzyżem. Efektem tej współpracy było wyremontowanie wszystkich sześciu cmentarzy z I wojny światowej w gminie Krempna. Przyjeżdżali i pomagali w pracach żołnierze austriaccy.

W opłakanym stanie

Mielczarkowie stali się mimowolnie pasjonatami lokalnej historii. Po wyremontowaniu wojennych cmentarzy mieli satysfakcję i poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Ale stan cerkwi, zachwycających swoim pięknem, spędzał im sen z powiek. Postanowili działać. Zaczęli od XVIII-wiecznej grekokatolickiej łemkowskiej cerkwi pw. świętych Kosmy i Damiana w Kotani. Świątynia była w opłakanym stanie.

– Dach był tak dziurawy, że gdy padał deszcz, to woda strumieniami lała się do środka – wspomina Barbara Mielczarek.

Znaleźli zrozumienie i wsparcie od ks. Piotra Kuźniara, proboszcza parafii w Krempnej w latach 2000-2009, budowniczego (2001-2004) nowego kościoła pw. Świętego Maksymiliana Kolbego. Razem uczyli się zdobywać pieniądze na ratowanie zabytków.

Zaczęli szukać pomocy w różnych urzędach i instytucjach, ministerstwach, ale to były trudne lata transformacji i ciężko było o fundusze. Powstało Towarzystwo Miłośników Krempnej i Okolicy.

Wpadli wtedy na pomysł zorganizowania Krempniańskiej Parady Historycznej, widowiska z różnymi atrakcjami, które miało przyciągnąć ludzi. Okazało się, że to był strzał w dziesiątkę. Pierwsza parada odbyła się w 2002 roku. Wzięli w niej udział harcerze z Przeworska, uczestnicy obozu jeździeckiego w stajni „Rumak”, będącej własnością Mielczarków. Postanowili zorganizować pokaz potyczki polskiej szlachty i Kozaków. Widowisko historyczne przyjęło się i wpisało na stałe w kalendarz imprez.

Dochód z każdej parady był przeznaczany na remont, który trwał długo. W 2010 roku, po 48 latach, powróciło do cerkwi w Kotani szesnaście XVIII-wiecznych ikon. To było historyczne wydarzenie. W trakcie remontu nawiązali kontakt z mistrzem kamieniarstwa Szymonem Modrzejewskim i Stowarzyszeniem Magurycz. Powstało lapidarium kamieniarskiej sztuki łemkowskiej – zbiór kamiennych krzyży uratowanych przed dewastacją w latach 70. minionego wieku. Przy okazji Stowarzyszenie Magurycz odnowiło dziewięć łemkowskich cmentarzy w gminie Krempna.

Natychmiastowych prac naprawczych i konserwatorskich wymagała także cerkiew w Krempnej.

– Jej stan był fatalny. Proszę sobie wyobrazić, że już w trakcie remontu środkowa kopuła z wieżyczką wpadła do środka. Na szczęście ikonostas był zdemontowany, bo byłoby po nim – wspomina Barbara Mielczarek i przyznaje, że gdyby wiedzieli wcześniej, ile to będzie kosztować pracy i pieniędzy, to nie wiadomo, czy w ogóle by się za to zabierali. – Ale skoro się zaczęło, to trzeba skończyć – uważa inicjatorka ratowania zabytków. Bardzo dużo pomagali mieszkańcy. Wspólnymi siłami udało się doprowadzić remonty w cerkwiach w Kotani i Krempnej do szczęśliwego finału.

Przenosiny parady do Świątkowej Wielkiej

Od jedenastej edycji, Krempniańskie Parady Historyczne zostały przeniesione do Świątkowej Wielkiej, bo zmieniły się cele. Cerkwie w Kotani i Krempnej zostały wyremontowane. Organizatorzy widowisk chcieli pomóc w ratowaniu kolejnych zabytkowych świątyń: w Świątkowej Małej i Świątkowej Wielkiej. W Krempnej organizatorem była miejscowa parafia rzymskokatolicka i Stajnia „Rumak” Barbary i Dariusza Mielczarków, z którymi są zaprzyjaźnieni ludzie, którzy tworzą widowiska paradowe, opracowują scenariusze.

Stowarzyszenie Miłośników Krempnej i Okolicy przekształciło się w Fundację im. Generała Pułaskiego. Idea utworzenia fundacji pojawiła się m.in. w związku z okrągłymi rocznicami związanymi z Kazimierzem Pułaskim i pobytem Konfederatów Barskich na terenie Beskidu Niskiego. W 2019 roku w programie parady po raz pierwszy nawiązano do potyczek konfederatów.

- Przy okazji przybliżania kawałka rodzimej historii ratujemy zabytki – tłumaczy ks. Józef Obłój, proboszcz parafii Matki Bożej Niepokalanej w Desznicy.

Obydwie zabytkowe cerkwie w Świątkowej Małej i Świątkowej Wielkiej są filialnymi kościołami desznickiej parafii. - Taki stan prawny istnieje od 1986 roku, kiedy świątynie formalnie zostały przekazane naszej parafii. Wcześniej były przez prawie 30 lat otoczone opieką i użytkowane przez parafię rzymskokatolicką, natomiast nie były naszą własnością - dodaje ks. Józef Obłój. W nieparzyste niedziele miesiąca msze święte są odprawiane w Świątkowej Wielkiej, a w parzyste w Świątkowej Małej.
- Chcemy w Świątkowej Wielkiej, w przedsionku kościoła, w zakamarkach mało wykorzystywanych przez ludzi, stworzyć mini muzeum, które by pokazywało niektóre zachowane elementy związane z obydwoma świątyniami, m.in. piękne, haftowane stare ornaty, serca od dzwonów zabranych przez Niemców w czasie II wojny światowej, czy drobne detale, które zachowały się z wyposażenia, a nie mogą być już wykorzystane w liturgii czy do wystroju wnętrza, i parę innych tego typu pamiątek, które są związane z tymi dwoma świątyniami. Mogą natomiast być w taki sposób poszanowane i wykorzystane. Są takie miejsca, gdzie można w gablotach przy wejściu do kościoła wyeksponować pamiątki – przybliża plany duchowny.

Ogrom potrzeb

Po uratowaniu cerkwi w Krempnej i Kotani, parada historyczna, jak wspomniałem, zagościła na stałe w Świątkowej Wielkiej na placu obok cerkwi.

– Byliśmy świeżo po remoncie cerkwi w Świątkowej Małej, a przed remontem cerkwi w Świątkowej Wielkiej. Trwały też prace konserwatorskie przy niektórych ikonach ze Świątkowej Małej, więc pieniędzy trzeba było dużo i trzeba było też dużo ludzi, którzy by tym się zainteresowali. Nie ukrywam – ludzi, którzy pełnią różne funkcje w naszym województwie, którzy są urzędnikami różnych instytucji. Zupełnie inaczej urzędnik rozpatruje pewne sprawy, kiedy zna obiekt, a inaczej, gdy zna go tylko z dokumentów. Ci, którzy widzieli ogrom potrzeb, jak również widzieli szczupłość naszej wspólnoty i wielkość podejmowanych przez nas wysiłków, bardzo często potem z wielką życzliwością nam pomagali. Im większa jest świadomość ze strony urzędników, jak bardzo zabytki potrzebują ich wsparcia decyzyjnego, finansowego, tym więcej jest tej pomocy. Od 2009 nie było roku, żebyśmy przy czymś nie pracowali, nie konserwowali, konkretnego zabytku nie ratowali. To jest też pełna ciągłość, świadomość, że każda złotówka została właściwie wykorzystana i właściwie rozliczona – zaznacza ks. Józef Obłój.

Budowanie wspólnoty

Ks. Józef jest proboszczem w Desznicy od 2006 roku. Obserwował ratowanie cerkwi w Kotani i Krempnej, i po cichu marzył, żeby udało się to również w jego parafii.

- Idea naszych spotkań paradowych to pozyskiwanie przyjaciół. Nie tylko środków materialnych, ale też gromadzenie ludzi, którzy byliby bardzo mocno i pozytywnie zainteresowani kulturą i jej ratowaniem. Tą kulturą materialną, która pozostała po Łemkach, którzy tutaj żyli przez wieki i którzy żyją obecnie. Moja parafia to wspólnota wielonarodowa i wieloobrządkowa. Mam garstkę grekokatolików, Łemków, którzy wrócili po roku 1956, kiedy pojawiła się szansa powrotu z wysiedlenia, ale mam też górali, którzy przybyli na te tereny z okolic Nowego Targu czy dawnych mieszkańców Huty Polańskiej, którzy tu się osiedlali po wojnie. Wspólnymi siłami tworzymy społeczeństwo lokalne i staramy się ratować zabytki. Chcę przybliżyć ludziom, którzy tutaj przybywają, że można się pięknie różnić i tworzyć wspólne dobro. I to jest jakby drugi cel, niemniej istotny jak ratowanie zabytków. Budowanie ludzkiej wspólnoty, wzajemnego szacunku, przyjaźni, tolerancji. Nawet jak się trochę różnimy – podkreśla proboszcz z Desznicy.

Zgrana ekipa

Barbara i Dariusz Mielczarkowie, inicjatorzy przedsięwzięcia, od 20 lat są mocno zaangażowani w organizację parad. Ich Stajnia „Rumak” udostępnia m.in. konie do widowiska. Wokół Mielczarków powstała – jak mówią w Krempnej i Świątkowej Wielkiej – swoista rodzina. I nie ma w tym stwierdzeniu przesady. Ludzie z całej Polski oferują pomoc przy organizacji imprezy.

– Wiedzą, po co tutaj przyjeżdżają. To nie są ludzie przypadkowi. Znają tę imprezę, wielu z nich widzimy kolejny raz. Nasza ekipa paradowa, która robi pokazy i widowisko, to są ludzie z całej Polski. Nawet był Hiszpan. Natomiast nasze panie ze Świątkowej, które mają tyle pracy w domach, prowadzą gospodarstwa, wieczorami robią pierogi, zamrażają, siedzą do nocy, często potem nawet parady nie zobaczą, bo cały dzień pracują na zapleczu imprezy. Niesamowicie pracowite kobiety. Mam do nich ogromny szacunek i wielką sympatię. To jest duża, zgrana ekipa, w której są także mężczyźni, którzy pomagają. Zaczynaliśmy od podwórkowej imprezy w Krempnej i nie sądziliśmy, że rozrośnie się do takich rozmiarów, że tylu ludzi się przyłączy. To nieprawda, że ludzie są niechętni do prac społecznych, że nic nie robią. Jeżeli się ich zachęci, to potrafią być niesamowici – mówi Barbara Mielczarek.

Inicjatorka parad historycznych wspomina, że dla cerkwi, które ratują, był to już ostatni dzwonek.

– Gdybyśmy jeszcze parę lat czekali, to wichury mogłyby dokończyć dzieła zniszczenia – uważa pani Barbara. - Konieczne były pilne prace, a to były takie czasy, że nie było łatwo znaleźć fundusze na remonty. Trzeba było działać powolutku samemu, stąd też pomysł pokazów, na których można było zebrać od widzów trochę pieniędzy i niewielkimi kroczkami te naprawy prowadzić. Impreza się rozrastała, bo okazało się, że ludziom się podoba – dodaje prezes Fundacji im. Generała Pułaskiego.

Do świątyni w Świątkowej Wielkiej ma szczególny sentyment.

- Przepiękna cerkiew wymagała natychmiastowej pomocy. Była pomalowana na różne kolory i zapadła decyzja, żeby na podstawie zachowanych śladów zrekonstruować te barwy. W środku cała jest pokryta polichromią, co jest rzadkością. To nasza perła w tej części Beskidu Niskiego. Takich cerkwi łemkowskich, jakie są w tym regionie, nie ma nigdzie – podkreśla Barbara Mielczarek.

Na ikonostas w Świątkowej Małej

Dochód z tegorocznej, jubileuszowej, XX parady, zostanie przeznaczony na rzecz cerkwi w Świątkowej Małej. Większość prac przy cerkwi w Świątkowej Wielkiej została już zakończona. Pilnej konserwacji wymaga natomiast ikonostas w Świątkowej Małej.

- Nie jest kompletny, bo w okresie powojennym częściowo został rozszabrowany, ale są w nim także dodatkowe cenne ikony, wszystkie XVII-wieczne. Chcemy uratować zarówno te ikony, na które staramy się o dotacje, jak i te, które nie byłyby tą dotacją objęte. Chcemy też przy tej okazji wstępnie przygotować się do odtworzenia brakujących ikon w ikonostasie. Kiedy te będą już poddane konserwacji, wtedy będziemy gromadzić fundusze, żeby odtworzyć te brakujące – przybliża plany ks. Józef Obłój.

Szczytny cel

Parady cieszą się ogromną popularnością. Do Świątkowej Wielkiej przyjeżdżają tysiące ludzi nie tylko z całego regionu. Magnesem jest rekonstrukcja bitwy Konfederatów Barskich z wojskami carskimi. Widowisko wyreżyserowane spontanicznie, z wieloma scenkami rodzajowymi, historyczne stroje, jeźdźcy na koniach, efekty specjalne, armaty, huk wystrzałów, szczęk broni, pojedynki – to publiczność lubi najbardziej.

Ponadto występy zespołów, aukcje obrazów, swojskie jadło, wypieki kół gospodyń wiejskich, pełny asortyment rękodzielnictwa, pokazy, cegiełki biorące udział w losowaniu cennych nagród. Wszystko na szczytny cel.

Organizatorom nie brakuje pomysłów i energii. Podczas parad przybliżają ważne wydarzenia z dziejów Polski.

– Człowiek bez historii jest jak naród bez pamięci – mocno akcentuje Barbara Mielczarek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24