Niedźwiadki Chemart Przemyśl grają w Bydgoszczy z Astorią. Czy możliwa jest sensacja?

Po dwunastu porażkach z rzędu nadsańska ekipa wreszcie postawiła na swoim, pokonała rezerwy Śląska Wrocław 101: 89 i odsunęła się od strefy spadkowej. Wszystkim w klubie i wokół niego spadł kamień z serca.

- Gratulacje dla chłopaków. Każdego. Zespół tworzą i na zwycięstwo pracują wszyscy. Nawet jeśli ktoś nie zagrał minuty. Dziś wygrały Niedźwiadki i Ci wszyscy kibice którzy z taką wiarą wspierali chłopaków przez te dwa miesiące – podkreślał na portalu klubowym Daniel Puchalski, który tydzień temu przekazał trenerskie stery drużyny Petarowi Zlatanoviciowi z Serbii.

To nie są doświadczone cwaniaki, którzy przyjechali do Przemyśla wywieźć pensje i mieć gdzieś klub. Ci młodzi ludzie przeszli bardzo ciężką mentalnie drogę i zwyciężyli. Dla nich to dobrze że słabiej zagrał CJ, uwierzą że to, co im mówiliśmy, że są gotowi decydować w takich meczach, jest absolutnie prawdą. Cieszymy się radością tych, którzy w nas wierzyli. Dziękujemy

podkreślał pan Daniel.

W zespole znad Sanu nastroje poszły pionowo w górę, ale nie zmienia to faktu, że zdecydowanym faworytem meczu w Bydgoszczy będzie Enea Abramczyk Astoria. W pierwszej rundzie bydgoszczanie wygrali w hali przy Mickiewicza 98:77. Pewnie, choć wynik ostatniej kwarty (19:7) wskazuje, że spacerku w Przemyślu nie mieli.

Wtedy naszego beniaminka najbardziej „skaleczył” duet Filip Małgorzaciak – Mateusz Kaszowski, który rzucił wspólnie aż 55 punktów (w tym trafień za trzy. Teraz też trzeba będzie ich mieć na oku, podobnie Filipa Zegzułę czy Szymona Kiwilszę.

Rywale Niedźwiadków Chemart mają za sobą trzy zwycięstwa z rzędu, z których największe wrażenie robił oczywiście to z Wałbrzycha (83:75).

W naszym zespole od wielu tygodni kontuzje leczy Kacper Majka. Kilku innych zawodników nie jest może na sto procent zdrowych, ale wszyscy palą się do gry i chcą kuć żelazo póki gorące.

Mecz w Bydgoszczy rozpocznie się o godzinie 19.