Na jakich śmigłowcach będzie latać polskie wojsko

Temat jakie helikoptery będą latać w polskim wojsku wciąż budzi ogromne emocje. To dlatego, że ogromny kontrakt wart 10 mld zł na dostawę 50 śmigłowców dla polskiej armii nie został zawarty.  W środę konferencja śmigłowcowa z udziałem ekspertów światowych koncernów i MON.

Ten przetarg na śmigłowce dla wojska budzi zrozumiałe emocje na Podkarpaciu, bo odpadły w nim produkowane w Mielcu Black Hawki.  Odpadły też w tym postępowaniu oferowane śmigłowce AW-149 przez zakłady w Świdniku. Przetarg wygrały francuskie Caracale. Takie rozstrzygnięcie wywołało niezadowolenie i liczne protesty nie tylko wśród pracowników zatrudnionych przy produkcji śmigłowców w Mielcu czy w Świdniku. Część polityków nawoływała nawet do unieważnienia przetargu i rozpisania go na nowo, bo jednak wojsko musi mieć śmigłowce.

Wydawało się, że niedawna konferencja śmigłowcowa w Warszawie wyjaśni wiele spraw związanych z wyposażeniem w śmigłowce polskiej armii. W Mielcu liczono, że wojsko zdecyduje się na wytwarzane w Mielcu, znane amerykańskie i  sprawdzone w warunkach bojowych Black Hawki do czego gorąco przekonywał Janusz Zakręcki, prezes PZL Mielec.

Jak łatwo się domyślić równie gorąco przekonywał do zalet i swoich propozycji Krzysztof Krystowski, prezes PZL Świdnik, które to zakłady są gotowe dostarczyć śmigłowce AW-149.

Natomiast Tomasz Krysiński, wiceprezes Airbus Helicopters ds. rozwoju twierdził, że wybór śmigłowca H225M Caracal jest najlepszy.

Warto jednak zwrócić uwagę, że występujący na konferencji Michał Jach, przewodniczący Sejmowej Komisji Obrony Narodowej poseł PiS deklarował rewizję Programu Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych, co dotyczy także wyposażenia naszych wojsk w śmigłowce.

Jeśli dodać do tego plany dowódców wojskowych, którzy chcieliby zakupić około 250 śmigłowców, a więc nawet 5 razy więcej niż omawiany przetarg na 50 śmigłowców wielozadaniowych.

 Oczywiście takie zakupy muszą być rozłożone w czasie, ale to pokazuje jak duże jest zapotrzebowanie na helikoptery. Oprócz śmigłowców wielozadaniowych, zadaniem wojskowych potrzebujemy jeszcze ponad sto maszyn szturmowych i ok. 20 ciężkich helikopterów transportowych. Takie zakupy to także gigantyczne wydatki i ogromne możliwości rozwoju dla polskiego przemysłu.

Skoro o kosztach i możliwościach rozwoju rodzimego przemysłu, to nie można nie wspomnieć w tym miejscu o propozycji modernizacji służących w wojsku ok 50 śmigłowców rosyjskiej konstrukcji Mi-8 i Mi-17.  Według warszawskiej firmy Arboleda i ukraińskiego przedsiębiorstwa Motor Sicz, produkującego silniki śmigłowcowe taka modernizacja ma wiele zalet. Jest znacznie tańsza niż zakup 50 nowych helikopterów. Mi-8 i Mi-17 po modernizacji są w stanie zaspokoić potrzeby współczesnego pola walki.

Jak zapewniał Wiaczesław Bogusłajew, prezes Motor Sicz z Zaporoża (Ukraina), te maszyny z nowymi silnikami maja lepsze parametry niż biorące udział w przetargu śmigłowce zachodnie. Ponadto w modernizacji śmigłowców Mi-8 i Mi-17 brałyby udział Wojskowe Zakłady Lotnicze z Łodzi i stosowane byłyby niezbędne rozwiązania opracowane w polskich instytutach lotniczych.