Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy Markuszowej i Kozłówka zostali rozstrzelani za pomoc Żydom

Jaromir Kwiatkowski
3 lipca 1943 roku niemieccy żandarmi, w odwecie za pomoc Żydom, rozstrzelali pięciu mieszkańców Kozłówka i Markuszowej w powiecie strzyżowskim: Feliksa Ciołkosza, Stanisława Oparowskiego, Aleksandrę Pirgę, Wojciecha Śliwę i Piotra Zagórskiego. Wcześniej podobny los spotkał Józefa Fąfarę.

Kiedy w lecie 1942 roku Niemcy rozpoczęli likwidację Żydów z Jasła, Frysztaka i okolic, części z nich udało się zbiec. Ukryli się w lasach w okolicach wsi Kozłówek, Markuszowa, Oparówka i Łęki Strzyżowskie, wykorzystując datujące się jeszcze sprzed wojny kontakty z mieszkającymi tu Polakami, bardziej nawet o charakterze handlowym niż towarzyskim.

Pomogli się ukryć, przynosili żywność

Polacy, mimo związanego z tym niebezpieczeństwa, przyszli z pomocą żydowskim znajomym. Polegała ona na wyszukiwaniu odpowiednich miejsc w lasach, w których budowano kryjówki, a przede wszystkim na dostarczaniu Żydom żywności. Jesienią 1942 roku w pięciu ziemiankach ukrywało się ok. 40 Żydów. Informacje o nich dotarły jednak do Niemców, którzy urządzili w lesie rzeź.

To miejsce dobrze zna Marian Irzyk, działacz „Solidarności” z Rzeszowa, markuszowski rodak. W czasie wojny chodził tam z ojcem na grzyby. - Jak nieraz opowiadał mi tato, wiosną 1943 roku zginęło tam 36 Żydów – wspomina. - Niemcy wrzucili wtedy przez komin dwa granaty, a tych Żydów, którzy przeżyli, wyciągali z kryjówki i rozstrzeliwali. Michalina Grochowska razem z bratem Adolfem i Wojciechem Janasiem poszli tam w ten sam dzień po południu. Widzieli trupy, jeszcze tliły się pościele i ubrania.

Jeszcze przed akcją w lesie został ujęty Kiwa Diamant z bratową. W trakcie przesłuchania zeznał, że pomocy udzielał mu Józef Fąfara z Kozłówka.

– Córka Fąfary pamięta to, co opowiadała jej mama. Niemcy przyszli wieczorem i kazali ojcu pokazać, gdzie mieszkają inni Fąfarowie. Żona Fąfary stwierdziła, że nie potrzeba, by mąż gdziekolwiek wychodził, bo ten dom od nich widać. Ale Niemcy się uparli. Fąfarowa podobno chciała, żeby ubrał się lepiej, ale Niemcy powiedzieli, że nie trzeba, bo mąż za chwilę wróci. Nie wrócił… - opowiada Irzyk.

Józef Fąfara z Kiwą Diamantem zostali przewiezieni do siedziby gestapo w Jaśle. Tam po przesłuchaniach skuto ich kajdankami, prawdopodobnie wywieziono na cmentarz żydowski i rozstrzelano.

Żandarmi szli od domu do domu

Według relacji świadków, przyczyną niemieckiej akcji z 3 lipca 1943 roku w Kozłówku i Markuszowej mogło być to, że któryś z Żydów ujętych w organizowanych przez Niemców obławach, pobity podczas przesłuchania, prawdopodobnie zdradził Niemcom nazwiska mieszkańców obu wsi, którzy im pomagali.

Akcją kierował Karl Perschke, żandarm z Wiśniowej. Rozpoczęła się o 9 rano. Dziesięcioosobowy niemiecki oddział chodził od domu do domu wskazanych osób i dokonywał egzekucji. Dwóch żandarmów udało się do gospodarstwa Jana i Aleksandry Pirgów w Kozłówku. Z zeznań córki Pirgów, Heleny, wynika, że szukali jej ojca, a ponieważ nie było go w domu, wrócili na skraj lasu. Zobaczyła ona wówczas mężczyznę w cywilnym ubraniu, kierującego akcją (był to zapewne Karl Perschke), który trzymał w ręku papiery będące najprawdopodobniej wykazem osób przeznaczonych do rozstrzelania.

Po rozmowie z „cywilem”, żandarmi wrócili do gospodarstwa Pirgów. Po drodze spotkali Aleksandrę Pirgową z dwiema córkami. Córkom kazali zostać na polu, a Pirgową zaprowadzili na podwórze jej domu. Tam kazali jej wejść do piwnicy i wtedy ją zastrzelili.

Mniej więcej w tym samym czasie inna, trzyosobowa grupa żandarmów, pojawiła się w obejściu Katarzyny Fąfary w Markuszowej. Tam zastrzelili jej sąsiada Feliksa Ciołkosza, który akurat – w ramach sąsiedzkiej przysługi - składał wóz na siano. Według relacji świadków, jeden z Niemców miał krzyczeć do Ciołkosza, że przetrzymuje Żydów. Ciołkosz zaprzeczył. Wówczas żandarm strzelił do niego od tyłu. Sąsiadka Fąfarowej, Stefania Rypyść, po odejściu Niemców poszła do Fąfarów. Jak stwierdziła, Ciołkosz miał przestrzeloną głowę i w jej obecności zmarł.

Po zastrzeleniu Pirgowej i Ciołkosza na dźwięk gwizdka wszystkie grupy biorące udział w pacyfikacji zebrały się na skraju lasu. Po naradzie żandarmi poszli w kierunku centrum Kozłówka. Po drodze zastrzelili Piotra Zagórskiego.

- Miałem wtedy 15 lat – opowiadał mi we wrześniu 2013 roku syn Zagórskiego - Józef, mieszkaniec Markuszowej (zmarł w październiku 2014 roku). – Pamiętam, że to była sobota. Byliśmy z bratem przy domu, mieliśmy za chwilę jechać w pole przeorać kapustę. Patrzymy, a tu z lasu wychodzą Niemcy. Ich dowódca, Karl Perschke, zapytał po polsku, gdzie mieszka Zagórski. Nic się nie odezwaliśmy. Perschke zapytał, czy to dobry gospodarz. Odpowiedzieliśmy, że dobry. Zaklął coś po niemiecku i poszli dalej. Znaleźli tatusia pod lasem, w prosie. Nawet do niego nie podchodzili, tylko Perschke przywołał go do siebie. Sąsiadka opowiadała później, że słyszała, jak zarzucał tatusiowi, iż dawał Żydom jeść. Perschke wykręcił mu ręce do tyłu i strzelił w głowę. Później żandarmi odeszli, lecz jeden jeszcze wrócił, prawdopodobnie żeby się upewnić, że tatuś rzeczywiście nie żyje.

Następnymi ofiarami byli Wojciech Śliwa i Stanisław Oparowski, który akurat przyniósł Śliwom tzw. okólnik, czyli zarządzenie sołtysa. Żona Oparowskiego, Julia, pracująca w tym czasie w polu, usłyszała od strony gospodarstwa Śliwów pięć strzałów. Gdy tam pobiegła, zobaczyła ciała męża i Wojciecha Śliwy. Według Piotra Oparowskiego, brata zamordowanego, który był naocznym świadkiem zbrodni, obu zastrzelił Karl Perschke.

Bez zgody na pochówek

Rodziny pomordowanych starały się o pochowanie bliskich na cmentarzu parafialnym w Dobrzechowie. Jednak żandarmeria z Wiśniowej nie wyraziła na to zgody, twierdząc, że zamordowani Polacy byli „bandytami”.

Ciało Feliksa Ciołkosza rodzina pochowała przy domu. Zwłoki Aleksandry Pirgi, Stanisława Oparowskiego, Wojciecha Śliwy i Piotra Zagórskiego spoczęły koło przydrożnej kapliczki na granicy Kozłówka i Markuszowej. – Trumny zostały przykryte gałęziami, szmatami i deskami, by w bardziej sprzyjających okolicznościach można je było łatwo wydobyć i przewieźć na cmentarz – opowiada Irzyk.

Pod koniec listopada lub początkiem grudnia 1944 roku, już po wycofaniu się Niemców z tamtych terenów, ciała piątki pomordowanych (włącznie z Ciołkoszem) ekshumowano, a następnie przewieziono na cmentarz w Dobrzechowie i złożono w jednym grobie. Dokładna data pochówku nie jest znana, bo nie zachowały się parafialne księgi pogrzebowe z tych lat.

W 1969 roku na Domu Ludowym w Kozłówku została odsłonięta tablica poświęcona pomordowanym, którą „firmował” ZBoWiD. Mówi ona, że zostali zamordowani „przez faszystów niemieckich” za „udział w walce o wyzwolenie kraju spod okupacji”. – Pominięto na niej nazwisko Józefa Fąfary – podkreśla Irzyk. - Jego żona dopytywała nawet o to podczas uroczystości odsłonięcia tej tablicy. Odpowiedź była wymijająca i do dziś nie wiadomo, dlaczego tak się stało. W zamian znalazły się tam nazwiska Teofila Oparowskiego i Władysława Śliwy, którzy jak dziś wiadomo nie mieli związku z tą tragedią.

Pomordowani Polacy upamiętnieni

Irzyk, rocznik 1940, jako dziecko chodził na majówki pod kapliczkę, gdzie została pochowana czwórka pomordowanych. O tym, kto tam przez ponad rok leżał, mówiono we wsi tylko tyle, że były to osoby rozstrzelane „za Żydów”. Później wyjechał do Rzeszowa do szkoły i tam zamieszkał. Tematu głębiej nie drążył. Aż do 2010 roku, kiedy został poproszony o podanie informacji na temat kapliczki, która powstała z jego inicjatywy na osiedlu Pułaskiego w Rzeszowie, co miało być wykorzystane w planowanym albumie o przydrożnych kapliczkach. Wtedy przyszła mu na myśl kapliczka z pogranicza Markuszowej i Kozłówka. Nagle zdał sobie sprawę, że jest ona ważna m.in. dlatego, że były przy niej pochowane ofiary niemieckiej zbrodni.

Zainteresował sprawą rzeszowski IPN. Historyk z Instytutu, Michał Kalisz, zebrał relacje żyjących jeszcze świadków i opracował historię tamtych wydarzeń. W listopadzie 2012 roku odbyło się wiejskie zebranie mieszkańców Kozłówka i Markuszowej, na którym Kalisz przedstawił wyniki swoich badań, a Irzyk podzielił się pomysłem upamiętnienia w formie pomnika szóstki pomordowanych za pomoc Żydom. We wrześniu 2013 roku pomnik został uroczyście odsłonięty i poświęcony po mszy św. polowej, której przewodniczył biskup rzeszowski Jan Wątroba. Już wtedy Irzyk myślał o upamiętnieniu także pomordowanych Żydów. Po prawie 10 latach ten zamysł właśnie się realizuje.

Pomnik pamięci mieszkańców Kozłówka i Markuszowej pomordowanych w 1943 r. przez Niemców za pomoc udzielaną Żydom.
Pomnik pamięci mieszkańców Kozłówka i Markuszowej pomordowanych w 1943 r. przez Niemców za pomoc udzielaną Żydom. Renata Kwiatkowska
od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24