Michał Jankowski: GKS Tychy zna nas, my znamy GKS. Siłą lidera jest zgranie i doświadczenie

W meczu z Turowem omal nie przegraliście wygranego meczu (74:73 – przyp. red.).
Zgadza się, nie lubimy nudy. Na razie to nasz znak rozpoznawczy, jeśli chodzi o mecze u siebie. Zrobiły się niepotrzebne emocje, na szczęście wygraliśmy. Skromnie, ale jednak.

Długo potrwa docieranie się zespołu?
Trochę musi. Mamy nową drużynę, są młodzi zawodnicy. Uczymy się siebie, przy okazji pojawiają się błędy, ale krok po kroku idziemy w dobrym kierunku.

W sobotę mecz z liderem z Tychów. Lekko nie będzie.
To prawda. Trafiamy na doświadczony zespół, który od dwóch lat gra w podobnym składzie. Mają swój system. Grają szybką, ale też poukładaną koszykówkę. W drużynie role są jasno podzielone.

Rzuciłem okiem na statystyki GKS-u. Nie ma tam kogoś, kto w każdym meczu seriami trafia.
Nie wystarczy zatrzymać tego, czy drugiego zawodnika. Zdobycze punktowe rozkładają się na wielu graczy i to jest ich siła. Choć, jak jest problem, to piłka zazwyczaj trafia do Tomka Wielocha. To jest kapitan i lider zespołu. Nawiasem mówiąc, z czasów, gdy ja tam grałem, w GKS-ie został tylko on i jeden młody zawodnik.

Jak wygrać ten mecz?
Myśmy już tam wygrywali, latem, w sparingach. Z GKS-em rozegraliśmy najwięcej meczów przedsezonowych. Oni znają nas, my znamy ich. Liczyć się będzie dyspozycja dnia, zimna krew, koncentracja.

Sala ma jakieś tajemnice?
Te, co zawsze. Miękkie tablice, które lubią przyjmować.

Na koniec pytanie spoza boiskowych spraw - jak się panu żyje w Krośnie?
Bardzo dobrze. Jesteśmy z żoną bardzo zadowoleni. Jestem pozytywnie zaskoczony. Miasto Szkła to jeden z lepiej zorganizowanych klubów, w jakich byłem.