Edward Marszałek z zawodu jest leśnikiem, pracuje w Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie. Jest też znanym społecznikiem i autorem licznych publikacji o tematyce leśnej. W rodzinnym Krościenku Wyżnym szefuje Stowarzyszeniu Kulturalnemu Dębina. Jest także członkiem GOPR.
W VI Ogólnopolskim Konkursie Krasomówczym Przewodników reprezentował Stowarzyszenie Przewodników Turystycznych Karpaty.
- Przewodnikiem beskidzkim jestem od 30 lat, i choć na oprowadzanie wycieczek obecnie nie mam za wiele czasu, to należąc do stowarzyszenia, chętnie angażuję się w szkolenia samych przewodników i integrację tego środowiska - mówi Edward Marszałek.
- Przewodnicy to można rzec twarz naszego regionu dla ludzi, których prowadzą po górach. Ciąży na nich szczególna odpowiedzialność za słowo, ale też mają oni sposobność do promowania Podkarpacia jak mało kto
- podkreśla Edward Marszałek.
Przyznaje, że do Pszczyny pojechał z ciekawości, nie nastawiając się na sukcesy. W eliminacjach mówił o "wilczych kapliczkach", które kryją się w podkarpackich lasach. Tą opowieścią zapewnił sobie awans do finału.
- Po przebrnięciu eliminacji musiałem szybko, bo w ciągu wieczoru przygotować 15-minutową opowieść, by nazajutrz rano wystąpić w finale - wspomina.
Mówiłem w nim o kulturowych aspektach turystyki w Karpatach Wschodnich, między innymi o zapomnianym dziś pozdrowieniu "Hules", które ja po raz pierwszy usłyszałem 40 lat temu, i które propaguję w środowisku turystycznym jako motyw godny upowszechniania wśród wędrowców w Bieszczadach.
Publiczność przyznała mu swoją nagrodę - figurę św. Barbary. Doceniło go również jury konkursu przyznając III miejsce.
Skąd się wzięło pozdrowienie "Hules! Hules! Hules!"? Edward Marszałek opisał to w jednej ze swoich książek.
"Historia ma swe korzenie na początku XX wieku, gdy wyjazdy mieszkańców Lwowa i innych miast galicyjskich w Czarnohorę przybrały postać masową. Pewnego razu do pociągu relacji Lwów-Jaremcze rodzice odprowadzili młodą dziewczynę, polecając jej wysiąść na stacji w Jaremczu, gdzie miał na nią czekać ktoś o nazwisku Hules. Dziewczę, gdy dojechało do celu, wyskoczyło z pociągu i zaczęło biegać po peronie krzycząc: Hules! Hules! Hules! Ktoś z pasażerów z sympatii do dziewczyny zaczął powtarzać: Hules! Hules! Hules!. Wkrótce na całej stacji, a wieczorem i w pensjonatach pokrzykiwano: Hules! Hules! Hules! Nazajutrz, kto wyszedł w góry, witał napotkanych na szlaku wołając: Hules! Hules! Hules! Po jakimś czasie pozdrowienie przyjęło się wśród turystów we wschodniej części Karpat i wielu, nawet nie znając jego pochodzenia, pozdrawiało się Hules! Hules! Hules! Gdy po wojnie utraciliśmy Gorgany i Czarnohorę, słowo "Hules" poszło w zapomnienie i tylko grupa dawnych przyjaciół Mieczysława Orłowicza z Akademickiego Klubu Turystycznego zachowała je jako organizacyjne i trochę nawet konspiracyjnie używane pozdrowienie."
- Ten okrzyk rozbrzmiewał kiedyś na połoninach w Karpatach Wschodnich i chyba czas, by doń wrócić, a przynajmniej przypomnieć jego pochodzenie i nie dziwić się, gdy ktoś nas w ten sposób w górach pozdrowi, bo to dowód, że widzi w nas rasowego turystę
- opowiada Edward Marszałek.
WIDEO: Na Podkarpaciu jest coraz więcej wilków - Edward Marszałek, rzecznik RDLP w Krośnie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Uniatowski kompletnie odmieniony. Pokazał się z ogoloną głową i kolczykami [ZDJĘCIA]
- Kraśko stąpa po cienkim lodzie! Zabrał żonę na obiad obok butiku Rozenek... [ZDJĘCIA]
- Ksiądz masakruje występ Bambie Thug na Eurowizji: "To patologia". Dalej jest ostrzej
- Syn Englerta mógłby być ojcem swojej najmłodszej siostry. Jego pasja może szokować