Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Syn zginął pod radiowozem. Sprawy nie ma

Ewa Gorczyca, Tomasz Jefimow
- Gdyby policjant trzymał się przepisów, Radek by nie zginął - mówi Grażyna Bielec. - Funkcjonariusze z patrolu nie musieli od razu ruszać w pościg. Mogli przewidzieć reakcję dziecka.
- Gdyby policjant trzymał się przepisów, Radek by nie zginął - mówi Grażyna Bielec. - Funkcjonariusze z patrolu nie musieli od razu ruszać w pościg. Mogli przewidzieć reakcję dziecka. Tomasz Jefimow
Grażyna Bielec wciąż rozpamiętuje śmierć syna, chociaż od wypadku miną w maju trzy lata. 16-letni Radek zginął na skrzyżowaniu w centrum Ustrzyk Dolnych. Skręcał motorowerem w lewo, z tyłu nadjechał wyprzedzający go radiowóz. Wyrzucony siłą zderzenia Radek upadł na jezdnię. Miał kask, ale ten nie uchronił go przez śmiertelnymi obrażeniami głowy.

Jechali w piątkę: pierwszy Szymon z Michałem, za nim Radek z Maćkiem, na końcu Kamil. Wszyscy chodzili do III klasy gimnazjum. Następnego dnia mieli mieć bierzmowanie. - Tego dnia prosto po lekcjach pojechali do kościoła, była spowiedź, potem jeszcze rekolekcje - opowiada Grażyna Bielec, matka Radka. - Było dość późno, ale zawsze czekałam na powrót syna. Słyszałam, jak przejeżdżali obok domu, Radek mi pomachał. Ucieszyłam się, że pewnie zrobi sobie z kolegami jedną rundkę i zaraz wróci.

Jeździł bezpiecznie

Radek skuter dostał kilka miesięcy wcześniej.

- Tak się z niego cieszył, nie mógł się doczekać, aż się zrobi ciepło - wspomina G. Bielec. - Jeździł codziennie do szkoły, zabierał też siostrę. Wiedziałam, że jeździ bezpiecznie. Inaczej bym na to nie pozwoliła.

Tego wieczoru nastolatkowie umówili się, że wstąpią na hot dogi, przejadą się przez centrum miasta i wrócą. Na skrzyżowaniu Radka i Kamila zatrzymało czerwone światło. Gdy ruszyli, wyprzedził ich, jeszcze na podwójnej ciągłej, vw golf. Zauważyli to funkcjonariusze z zaparkowanego w pobliżu radiowozu. Włączyli sygnały świetlne i pojechali za golfem. Radek chciał skręcić w lewo, na parking przy hali sportowej. Włączył kierunkowskaz i zjechał do osi jezdni. W tym czasie policyjny fiat ducato (w ocenie biegłych jego prędkość wynosiła co najmniej 70 km/h) wyprzedzał go lewym pasem. Skręcający motorower uderzył w bok samochodu. Siła zderzenia odrzuciła go ponad 20 m dalej. Radek upadł głową na jezdnię.

- Policjanci nawet mnie nie powiadomili o wypadku - mówi Grażyna Bielec.

To mama kolegi Radka zadzwoniła do niej, żeby przyjechała do szpitala. Widziała zablokowaną ulicę, słyszała syreny.

- Przeczuwałam, że stało się coś poważnego - wspomina Grażyna Bielec. - Miałam nadzieję, że syna da się uratować, ale gdy dotarłam do szpitala, już nie żył. Nie miałam nawet szansy zdecydować o oddaniu jego narządów do transplantacji. Choć miał dopiero 16 lat, mogłam liczyć na jego wsparcie. Mówił: "Mamo, ty się nie martw, ja się tym zajmę". Bardzo chciałam zobaczyć go w dorosłym życiu. To niemożliwe, ale byłoby mi lżej, gdybym wiedziała, że mała cząstka mojego Radka żyje w innym człowieku.

"Stałam się wrogiem"

Matka chłopca ma żal, że przez cały ten czas, od wypadku aż do umorzenia śledztwa, ze strony policji nie usłyszała żadnego słowa współczucia.

- Przez te 3 lata nikt nie podszedł, nie powiedział, że mu przykro. Na drugi dzień po śmierci syna przynieśli mi jego dokumenty. Nic nie powiedzieli, tylko kazali pokwitować. Lokalne media pisały, że policja udzieliła mi wsparcia psychologicznego. Nic takiego nie było. Przeciwnie, stałam się wrogiem, bo nie chciałam przyjąć, że to moje dziecko spowodowało wypadek - wyznaje.

Śledztwo zostało umorzone, bo prokuratura nie dopatrzyła się znamion przestępstwa w postępowaniu kierowcy policyjnego auta. Wprawdzie radiowóz ścigający vw golfa nie był pojazdem uprzywilejowanym (kierowca nie włączył sygnału dźwiękowego, a jedynie świetlny) i - tym samym - złamał zakaz wyprzedzania, ale można mu przypisać jedynie wykroczenie drogowe. Kierowcy ducato nie można obciążać winą za spowodowanie wypadku, bo nic nie wskazywało na to, że któryś z motorowerzystów skręci w lewo.

Błysnęli kogutem

Grażyna Bielec odwołała się od decyzji.

- Radek dojechał do osi jezdni, zasygnalizował, że będzie skręcał. Radiowóz nadjechał szybko. Radek miał na głowie ciężki kask, trudno było się mu obejrzeć do tyłu. Skąd moje dziecko mogło przypuszczać, że w tym miejscu policja będzie chciała go wyprzedzać? - matka dziwi się, że policjanci zachowali się tak beztrosko. - Przecież widzieli, że to jadą dzieciaki, które nie mają doświadczenia na drodze. Powinni przewidzieć, że mogą różnie się zachować. Nawet to, że jak im błysną kogutem z tyłu, to się przestraszą.

Sąd nie uwzględnił jej zażalenia. Kilka dni później dostała pismo, że policja domaga się odszkodowania za zniszczony radiowóz. Dorota Krzywdzik, rzeczniczka ustrzyckiej komendy, tłumaczy, że to standardowe procedury w przypadku uszkodzenia pojazdu.

- Po prawomocnym zakończeniu postępowania wystąpiliśmy do firmy, w której ubezpieczony był motorower, o likwidację szkody z polisy OC - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24