Złamana ręka "Cygana" wymaga operacji

Początkowo niewinnie wyglądająca kontuzja okazała się skomplikowana, gdyż pomimo złamania "Cygan" wciąż boksował.

- Wszystko byłoby okej, ale zrobiły się na kości odpryski i zmiażdżenia. Lekarz powiedział, że w moim przypadku operacja jest konieczna - tłumaczy rzeszowski bokser.

Nieco ponad tydzień temu w Rzeszowie Kostecki pokonał jednogłośnie na punkty Kongijczyka Lolengę Mocka. W drugiej rundzie po jednym z ciosów "Cygan" doznał kontuzji ręki, mimo bólu kontynuował walkę. Następnego dnia po pojedynku prześwietlenie wykazało złamanie.

- Byłem na kontroli i okazało się sprawa jest poważna. Wczoraj lekarz zapowiedział mi, że jeśli chcę dalej boksować to konieczna jest operacja - mówi Kostecki. - Mają mi wstawić specjalną płytkę w dłoń, jeśli wszystko dobrze pójdzie to w ciągu kilku dni odbędzie się zabieg. Wszystko byłoby dobrze, ale boksowałem prawie dziewięć rund ze złamaniem, wszystko się szarpało i rozwalało tam. Operacja nie byłaby konieczna, gdybym nie boksował, ale w moim zawodzie muszę mieć ręce sprawne na sto procent.

Dodatkowe komplikacje sprawią, że kolejne wyjście na ring "Cygana" zostanie odroczone.

- Teraz leczenie złamania potrwa nie sześć, a dwanaście tygodni, do tego dojdzie rehabilitacja i pewnie z pół roku będę miał z głowy - tłumaczy bokser. - Cóż taką drogę wybrałem i muszę się z tym liczyć, że będę miał czasem złamaną rękę, nos, czy może jeszcze coś innego. Każdy musi się z tym liczyć, że jak coś robi poważnego to może coś się mu stać.

Najbliższą walkę "Cygana" planowano na początek grudnia, ale i ten termin może okazać się niemożliwy.