Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zgniły kompromis nad Podwisłoczem. Jak prezydent Fijołek mydli oczy rzeszowianom

Michał Wróbel (Razem dla Rzeszowa)
W Rzeszowie kończy się kilkuletnia telenowela o sposobie zagospodarowania terenów nad rzeką Wisłok, rozciągających się wzdłuż ulicy Podwisłocze pomiędzy mostami Zamkowym i Karpackim. Zamiast zapowiadanego „oddania rzeki miastu i mieszkańcom”, zapowiadają się tam kolejne bloki.

W zeszłym tygodniu, bez zbytniego rozgłosu odbyła się dyskusja publiczna nad ostateczną wersją planu miejscowego (MPZP Podwisłocze) dla tej priorytetowej i prestiżowej lokalizacji Rzeszowa. Jest to rezultat niespełna rocznych negocjacji nowego prezydenta z inwestorami mieszkaniowymi, do których w większości należą te grunty. Czy zatem zaproponowane mieszkańcom rozwiązanie to sukces negocjacyjny ratusza? Czy zrobiono naprawdę wszystko, aby ten centralnie położony obszar miasta uchronić przed swobodnym urządzeniem? No i czy wreszcie po tylu latach lekceważenia, komfort życia mieszkańców wziął górę nad interesem finansowym deweloperów? Niestety, w świetle przedstawionych poniżej faktów, odpowiedzi na te wszystkie pytania nie dają powodów do zachowania optymizmu.

Powrót do punktu wyjścia

Dyskusja nad projektem wspomnianego planu cieszyła się mizerną frekwencją. Mogło to być zarówno efektem sposobu w jaki podano informacje o szczegółach organizacyjnych tego spotkania, dostępną dopiero po przewertowaniu kilku zakładek internetowych miejskiego biuletynu informacji publicznej (BIP), co również samego przedmiotu dyskusji. Mówiąc wprost, na zorganizowane przez Biuro Rozwoju Miasta spotkanie przybyło niewielu mieszkańców, bo za bardzo nie było o czym rozmawiać. W świetle bowiem zaprezentowanych na kilka dni przed dyskusją założeń MPZP Podwisłocze, ma się wrażenie, że cała promocyjna para towarzysząca od samego początku tej batalii władz miasta z deweloperami, mającej stać się początkiem nowej jakości w mieście, poszła niestety jedynie w propagandowy gwizdek pospolitości.

Z kampanijnych zapowiedzi nowego Prezydenta o „oddaniu rzeki miastu i jego mieszkańcom” a także z pierwotnie zaproponowanej i tak szeroko konsultowanej z mieszkańcami „zielonej” wersji planu miejscowego dla Podwisłocza nie pozostało za wiele. Okazuje się bowiem, że rezultatem prawie rocznych rozmów z prywatnymi inwestorami jest… powrót do negocjacyjnego punktu wyjścia.
Szeroki na od 60 do 100 metrów pas zieleni, począwszy od skarpy Wisłoka, oraz pełne wyłączenie spod zasięgu planu tych terenów, które nadają się do zabudowy i są własnością prywatną, to nic innego jak ustalenia podjęte wiele miesięcy temu, które stanowiły wytyczne do założeń konkursu architektonicznego na zagospodarowanie prawego brzegu Wisłoka. Ogłosił go jeszcze Marek Bajdak, komisarz rządowy, p.o. prezydenta po ustąpieniu Tadeusza Ferenca. Nawiasem mówiąc, konkurs ten został później anulowany przez nowo wybranego prezydenta pod pretekstem potrzeby zwiększenia powierzchni terenów objętych zasięgiem konkursu.

Na tym cennym zielonym terenie przy ul. Podwisłocze najprawdopodobniej powstaną kolejne bloki. Dla mieszkańców zostanie wąziutki pas nad samą rzeką.
Na tym cennym zielonym terenie przy ul. Podwisłocze najprawdopodobniej powstaną kolejne bloki. Dla mieszkańców zostanie wąziutki pas nad samą rzeką. Drugich Bulwarów ani Lisiej Góry tutaj nie będzie. Mariusz Guzek

Krzywda deweloperom się nie dzieje

Nie da się również obronić tezy o kompromisie, którego podobno z takim mozołem poszukiwały przez ten rok władze miasta, a którego zawarcie miałoby się ostatecznie unaocznić uchwaleniem tej nowej wersji MPZP Podwisłocze. Kompromis jest przecież pojęciem, które przede wszystkim wiąże się z ustępstwami obydwu dążących do porozumienia stron. O jakich więc ustępstwach ze strony przedsiębiorców budowlanych mowa, jeśli już na etapie planowania inwestycji ich wnioski budowlane, z różnych względów, nie obejmowały tego samego pasa ziemi, którego zabezpieczeniem dziś chwali się nowy prezydent? Jednocześnie grunty, które tym zamierzeniom budowlanym mają służyć i których dotyczyły te wnioski miałyby się znaleźć poza granicami nowej wersji planu miejscowego dla Podwisłocza.

Takim postępowaniem władze Rzeszowa krzywdy deweloperom z pewnością nie wyrządzają, pozbawiają się natomiast skutecznych narzędzi wpływu na przyszłą jakość zagospodarowania tego obszaru miasta i rodzaj zastosowanych tam rozwiązań architektonicznych. A przecież nie tylko ochrona zielonych bulwarów Wisłoka miała być celem rozmów z prywatnymi właścicielami.
Było nim również uzyskanie formalnej gwarancji na to, aby to miejsce, jeśli już musi być przeznaczone pod wysoką zabudowę mieszkaniową, to przynajmniej taką, która zorganizowana będzie w sposób kontrolowany, a nie jedynie w oparciu o jak najwyższą satysfakcję ekonomiczną inwestora.

Wymownym w obliczu tego co najwyżej zgniłego kompromisu jest również brak miejsca przy negocjacyjnym stole dla osoby Architekta Miasta, który pomimo pełnionej przez siebie funkcji strażnika porządku przestrzennego w Rzeszowie, został całkowicie pominięty jako uczestnik rozmów na temat przyszłego charakteru Podwisłocza.

Zgniły kompromis nad Podwisłoczem. Jak prezydent Fijołek mydli oczy rzeszowianom
Krzysztof Kapica

Co z ekspertyzą?

Czym rodzimy magistrat motywuje takie swoje podejście do tego tematu? Stoi za nim podobno lawina horrendalnie wysokich pozwów odszkodowawczych, która ruszy, jeśli tylko urzędnicy zechcą urządzać te grunty wbrew postanowieniom decyzji administracyjnych o warunkach zabudowy (WZ), które od kilku lat obowiązują już dla poszczególnych inwestycji jakie planowane są na tym terenie. Problem w tym, że nie są to decyzje pozbawione wątpliwości natury prawnej. Wydano je bowiem wbrew zapisom wciąż obowiązującego Studium Uwarunkowań i Kierunków Zagospodarowania Przestrzennego (SUiKZP), klasyfikującego jednoznacznie tę lokalizację Rzeszowa jako tzw. przestrzeń publiczną, którą wolno zagospodarowywać jedynie w oparciu o zapisy planu miejscowego. Wszystkie zaś wnioski o wydanie decyzji WZ składane dla działek o takiej kwalifikacji terenowej, powinny być zawieszone do momentu uchwalenia takiego planu.

W obliczu tych prawnych kontrowersji zaskakuje postawa władz miasta, niechętnych temu, aby zlecić sporządzenie ekspertyzy, która obiektywnie wskazałaby na jaką faktycznie sumę pieniędzy mógłby opiewać rachunek wystawiony Gminie Rzeszów przez właścicieli ziemskich, gdyby ta zechciała urządzić Podwisłocze po swojemu. Pomimo istnienia takiej możliwości nie dostrzega się również potrzeby wystąpienia do niezależnego organu o przygotowanie oceny ważności tych wszystkich decyzji administracyjnych wydanych dla Podwisłocza. W razie stwierdzenia ich wadliwości albo nieważności zaistniałaby realna podstawa do uchylenia pozwoleń na budowę, a to z kolei diametralnie zmieniłoby pozycje negocjacyjną rzeszowskiego ratusza.

Przeszłości nie było

Oczywiście wskutek postępujących z każdym dniem prac budowlanych na te wszystkie posunięcia może być już zwyczajnie za późno. Nie ulega bowiem żadnej wątpliwości, że to nie w lipcu 2021 roku, kiedy z takim zapałem prezentowano „zielony” pomysł na Podwisłocze, skrawany dziś do absolutnego minimum, należało zacząć troszczyć się o tę okolicę, ale niespełna cztery lata temu, kiedy była ona wolna od decyzji administracyjnych i kiedy potrzebna była jednomyślność Rady Miasta, mającej wówczas za zadanie przyjąć oświadczenie zawierające stanowisko dotyczące sposobu zagospodarowania tego terenu. Wtedy to niestety górę wzięły partyjne zapędy niektórych pań i panów radnych, dostrzegających potrzebę pilnego działania nie w kwestii rychłego zabezpieczenia Podwisłocza przed zakusami inwestorów budowlanych, ale w natychmiastowym wystosowaniu postulatu do marszałka województwa o odstąpienie od lokalizacji na terenie Rzeszowa parkingu dla samochodów przewożących odpady niebezpieczne. Postulat ten choć brzmiący donośnie, kompletnie tracił na znaczeniu zważywszy na incydentalność tego typu transportów.

Dziś ci wszyscy radni, sprowadzający wówczas istotę problemu Podwisłocza do nic nieznaczącej fanaberii swoich oponentów politycznych, są już po zmianie przekonań i nie pozostaje im nic innego jak udawać, że przeszłości nie było. Nie będzie to z pewnością należeć do prostych wyzwań, biorąc pod uwagę rzucający się w oczy i trudny do przegapienia nieład przestrzenny okolic ulicy Podwisłocze, który niestety pozostanie z nami już na pokolenia.

Podsumowując, opracowany plan miejscowy dla Podwisłocza po prostu niczego nie zmieni, bo deweloperzy od samego początku nie mieli zamiaru budować tam bloków w pasie tuż przy Wisłoku. Zieleni rekreacyjnej dla rzeszowian pozostanie nad brzegiem rzeki bardzo mało, a deweloperzy dzięki urządzonemu za publiczne pieniądze małemu parkowi będą mogli sprzedawać mieszkania za jeszcze większą cenę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: RPP zdecydowała ws. stóp procentowych? Kiedy obniżka?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24