Śledztwo w sprawie śmierci 33-latka Prokuratura Rejonowa w Rzeszowie prowadzi od niedzieli.
- Na ciele mężczyzny nie znaleźliśmy żadnych ran postrzałowych ani poważnych obrażeń. Przyczyny zgonu będziemy znać po zakończeniu zaplanowanej na dzisiaj sekcji i na ich podstawie podejmiemy dalsze decyzje - mówi Edyta Lenart, szefowa prokuratury Rejonowej w Rzeszowie.
Niczego nie znaleźli
33-latek zaginął w piątek, 28 października. Następnego dnia rodzina zgłosiła ten fakt na policję w Strzyżowie. W poniedziałek policjanci z Rzeszowa odebrali zgłoszenie od leśnika, który w rejonie Głogowa Młp., na skraju lasu natknął się na porzucone auto osobowe.
- Na miejsce pojechała sześćdziesięcioosobowa ekipa strażaków i policjantów. Był także nasz pies tropiący. W poszukiwaniu zaginionego przeczesali duży kawałek lasu. Mężczyzny jednak nie znaleźli - mówi Adam Szeląg, rzecznik prasowy Komendanta Miejskiego Policji w Rzeszowie.
Jak udało nam się nieoficjalnie ustalić, policjanci już wówczas rozważali dwie możliwości: samobójstwo, albo ucieczka. Obie z powodu kłopotów osobistych. M.in. dlatego zdecydowano o konieczności przeszukania stawów, które leżą niedaleko miejsca, gdzie znaleziono samochód ofiary.
Ćwiczenia ratowników
Zanim spuszczono z nich wodę z policją skontaktowała się jednak Marta Gutowska, ratownik rzeszowskiego STORAT-u.
- Informację o zaginionym znalazłam na stronie internetowej KWP w Rzeszowie. Szybko ustaliliśmy, że mógł zaginąć w rejonie Głogowa Młp., a ponieważ my co tydzień ćwiczymy z psami w sąsiedniej Zabajce, zaproponowaliśmy, że możemy tym razem przenieść się te dwa kilometry dalej i spróbować go odszukać - mówi M. Gutowska.
W niedzielę rano siedmiu ratowników i trzy psy pojechało w miejsce, gdzie tydzień wcześniej znaleziono samochód zaginionego. Ekipy podzieliły między siebie ponad 100 hektarów terenu i ruszyły na poszukiwania. Po dwóch godzinach na zwłoki natrafiła Erka.
- To bardzo trudny, gęsto zarośnięty teren, dlatego wcale się nie dziwię, że poprzednie poszukiwania nie przyniosły rezultatu. Nasze psy są wyszkolone do pracy w takich warunkach, dlatego często radzą sobie lepiej niż ludzie - tłumaczy M. Gutowska.
Jak nieoficjalnie ustaliliśmy, ciało mężczyzny wisiało na drzewie, ok. 800 metrów od miejsc porzucenia auta. Tej informacji prokurator Lenart nie potwierdza.
- Mogę tylko powiedzieć, że śledztwo prowadzimy na razie pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci - mówi Lenart.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?