Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prokuratura bada sprawę rewitalizacji zalewu w Nowej Dębie

Anna Janik
Archiwum
Tarnobrzeska "okręgówka" bada, czy podczas gminnej inwestycji doszło do nieprawidłowości. Urząd marszałkowski już cofnął dotację.

- Nie ukrywałem przed żadną instytucją kontrolną, że doszło do pewnych nieprawidłowości w realizowanej inwestycji; i stąd sprawa w sądzie z wykonawcą. Ale próba tworzenia z tego faktu afery i zrobienia ze mnie przestępcy jest działaniem skandalicznym - mówi o sytuacji Wiesław Ordon, burmistrz Nowej Dęby.

A chodzi o rewitalizację zalewu, przy którym działacz społeczny Marek Ostapko zarzuca burmistrzowi dokonanie samowoli budowlanej. Bo na działkach, które nie należą do gminy, a o które spadkobiercy walczą teraz w sądzie, gmina dzięki unijnym dotacjom wybudowała m.in. ścieżki rowerowe, dla pieszych i ławki.

- Przy tej inwestycji doszło do niewiarygodnej liczby błędów. Burmistrz i jego zastępca nie dopełnili swoich obowiązków, działając na szkodę gminy, a na korzyść prywatnego przedsiębiorcy. W efekcie - gmina traci unijne pieniądze. Winni powinni ponieść odpowiedzialność - grzmi Marek Ostapko. - Wykonano roboty w miejscach, które nie były objęte umową o dofinansowanie unijne, a więc gmina nie miała prawa przedstawić poniesionych tam kosztów do refundacji. To po prostu wyłudzenie dotacji, dlatego zgłosiłem sprawę do prokuratury - dodaje.

Ta w czerwcu wszczęła śledztwo. Burmistrz przyznaje, że po stwierdzeniu, że gmina nie jest właścicielem trzech działek nad zalewem, postanowił wystąpić do sądu o tzw. zasiedzenie własności nieruchomości.

- Sprawa wydawała się szybka, ponieważ podobne trwały w sądzie ok. 2 miesięcy. Do chwili rozpoczęcia prac przez wykonawcę powinna się więc ona zakończyć - tłumaczy burmistrz Ordon. - Ale stało się inaczej. Wobec tego należało działać, by nie pozostawić zalewu z niedokończonymi ścieżkami, które w pewnym momencie urywałyby się i pozostałby w środku projektu 120-metrowy odcinek piachu.

Jak tłumaczy, wykonanie ścieżek w późniejszym czasie stałoby się niemożliwe, bo nie byłoby jak dostarczyć na działki zarówno materiału, jak i dużych maszyn. Dlatego burmistrz podpisał z wykonawcą tzw. przyrzeczenie zawarcia umowy, a do dziś gmina nie zapłaciła wykonawcy ani złotówki. Tyle że podczas swoich kontroli urząd marszałkowski stwierdził nieprawidłowości w realizacji inwestycji i nakazał zwrot unijnego dofinansowania. To ok. 300 tys. zł.

- Obcięcie dofinansowania miało związek z zamianą materiałów budowlanych na tańsze i gorsze, niż przewidywał projekt. Chodzi między innymi o wykonanie ścieżek rowerowych z asfaltobetonu zamiast trzykrotnie droższego asfaltu lanego modyfikowanego polimerami - tłumaczy Ostapko. - Kontrolujący inwestycję urzędnicy dopatrzyli się też nieprawidłowości w związku z wbudowaniem, jako podbudowy ścieżek asfaltowych, materiałów odpadowych oraz niewłaściwych palisad otaczających ścieżki.

Burmistrz cofnięcie dotacji tłumaczy brakiem odpowiedniego aneksu do umowy z wykonawcą, z którym zresztą walczy w sądzie o zwrot 80 tys. zł za niepełnowartościowe palisady i ścieżki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24