Rozpacz w Autosanie. 1/3 załogi do zwolnienia

W sumie przed 23 grudnia pracę w Autosanie ma stracić 98 osób - 55 pracowników umysłowych i 43 fizycznych.

- Nastroje w fabryce są fatalne - przyznaje Ewa Latusek, przewodnicząca zakładowej Solidarności. - Nie ma zamówień na następny rok. Nie mamy od syndyka żadnych dobrych wiadomości w sprawie inwestora. A gdyby udało się sprzedać Autosan przed końcem roku, to syndyk mógłby się wycofać ze zwolnień.

Syndyk uprzedził związki o zwolnieniach. Jednak do porozumienia nie doszło. Związki wczoraj weszły w spór zbiorowy z pracodawcą. Postulaty sformułowano na piśmie: to żądanie odstąpienia od zwolnień grupowych do czasu wyłonienia nabywcy zakładu oraz wyrównanie zaległych pensji, tak by pracownicy przed świętami dostali wszystko, co się im należy. Związkowcy chcą negocjacji od przyszłego tygodnia. Jeżeli syndyk nie spełni żądań, kolejnym krokiem będzie referendum strajkowe, a potem ewentualny dwugodzinny strajk ostrzegawczy.

- Nie możemy czekać bezczynnie, patrząc, jak zakład przestaje produkować - mówi Ewa Latusek.

Z 320-osobowej załogi wypowiedzenia ma dostać 98 pracowników. Regulamin przewiduje, że będą to ci, którzy nabyli uprawnienia do świadczeń przedemerytalnych.

- Z tego co nam wiadomo, mogą je dostać też ci, którym brakuje kilka miesięcy. Oni zostaną bez pieniędzy. Bo trudno liczyć w sytuacji finansowej Autosanu na odszkodowania za skrócony okres wypowiedzenia. A ludzi po „50” nikt w Sanoku nie zatrudni - dodaje szefowa „S”.

Syndyk Ludwik Noworolski na temat zwolnień i tego, czy rzeczywiście do nich dojdzie, nie chciał wczoraj nic powiedzieć.

- Powiem, jak będę musiał je wręczać - usłyszeliśmy.

Związkowcy napisali pismo do premier Beaty Szydło. Obiecała wsparcie w trakcie kampanii, gdy była w Sanoku. Poprosili, by ponownie pochyliła się nad sytuacją Autosanu.