Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ktoś wsadził kotce baterię do gardła

Anna Janik
W jamie brzusznej obecna bardzo duża ilość mętnego płynu barwy brązowo-różowej oraz ciemnozielonego osadu.  Po nacięciu linii bałej widoczna bateria - czytamy w raporcie z sekcji zwłok.
W jamie brzusznej obecna bardzo duża ilość mętnego płynu barwy brązowo-różowej oraz ciemnozielonego osadu. Po nacięciu linii bałej widoczna bateria - czytamy w raporcie z sekcji zwłok. Archiwum
Kotka, której ktoś wsadził baterię do gardła, padła po 9 dniach ogromnego cierpienia. Teraz właścicielka szuka zwyrodnialca i wyznacza nagrodę za informację o nim.

- Nie wiem, co trzeba mieć w głowie, żeby zadawać i patrzeć na cierpienie zwierzęcia, które tak samo, jak człowiek czuje strach i ból. Ten, kto to zrobił to sadysta, który za jakiś czas może zacząć zagrażać ludziom - mówi zdruzgotana Aneta Rygliszyn z Sanoka, właścicielka kotki Roksany.

Zwierzę trafiło do niej rok temu. Sanoczanka, wtedy działająca w Sanockim Towarzystwie Opieki nad Zwierzętami odkupiła ją od poprzedniego właściciela, uzależnionego od alkoholu i zaniedbującego zwierzę. Roksi została odrobaczona, zaszczepiona, wykarmiona i cieszyła się zdrowiem u boku swojej nowej pani.

Makabryczny widok

W dodatku była kotem ozdrowieńcem, dającym surowicę. Bo po przebytej leukopenii w jej ciele wytworzył się przeciwciała, służące innym kotom.

Ponieważ świat zewnętrzny kojarzył jej się z czymś dobrym, bo od nikogo nie doznała krzywdy, kotka lubiła wychodzić z mieszkania, chętnie spacerowała po osiedlu i wchodziła do domów starszych mieszkanek.

W nocy z 5 na 6 sierpnia Roksi wyszła i nie wróciła. Właścicielka szukała jej w pobliskim parku i okolicznych osiedlach.
Porozwieszała plakaty z jej zdjęciem, wyznaczyła nagrodę za odnalezienie, ale i to nie dało efektu. Swoją pupilkę zauważyła przypadkiem po 9 dniach od zaginięcia.

- Szłam przez os. Błonia i zauważyłam krzakach zwiniętą, czarną kulkę. Zawołałam ją po imieniu, zaczęła piszczeć ale nie mogła wstać - opowiada pani Aneta. - Była w strasznym stanie. Leżała w swoich odchodach i wymiocinach, odwodniona i wychudzona, a odbytu wychodziły jej robaki. Ale najgorsze zobaczyliśmy dopiero w klinice weterynaryjnej, bo nie mieliśmy pojęcia, co takiego się stało, że po 9 dniach jest w tak ciężkim stanie - zawiesza głos.

Sprawca był świadomy

Kotka została podłączona do kroplówek, ale zaraz potem zdechła. Dopiero sekcja zwłok wykazała, z jakiej przyczyny. Na obrazie rtg widać, że w jej ciele jest bateria typu paluszek. Zdaniem lekarzy musiała zostać podana przez gardło. I wyrządziła w organizmie kotki ogromne spustoszenie.

Zawarte w baterii substancje weszły w reakcję z kwasem żołądkowym i wypaliły w żołądku ogromną dziurę, uszkadzając niemal wszystkie narządy. Martwymi tkankami szybko zaczęły pożywiać się muchy. Jak wynika z sekcji zwłok, w ciele kotki obecne były też liczne larwy.

Do tego straciła wzrok, a w pysku i języku miła liczne nadżerki.

- Lekarze stwierdzili, że nie mogła zostać tak skrzywdzona przez nieświadomego sprawcę. Zmuszenie jej do połknięcia baterii wymagało fizycznej siły. To nie mogło być dziecko, bo Roksi trudno było zmusić do połknięcia tabletek odrobaczających. Żeby ją przytrzymać musiałam wołać do pomocy dwie osoby - opowiada działaczka na rzecz zwięrząt OTOZ Animals.

- Ktoś, kto to zrobił to zwyrodnialec, który prawdopodobnie zamknął ją w jakimś pomieszczeniu i patrzył jak cierpi. A gdy przestała mu dostarczać rozrywki, wyrzucił ją. Musiało tak być, bo gdyby była wolna szukałaby ratunku. Wielokrotnie mijałam miejsce, gdzie ją odnalazłam i wcześniej jej tam nie było - dodaje.

Dlatego pani Aneta sprawę zgłosiła na policję. Kotka została porzucona na ul. Podgórze, w okolicach progu zwalniającego na mostku przed przedszkolem. Policja nie wyklucza, że sprawca mógł wyrzucić zwierzę z samochodu. Funkcjonariusze przeglądają właśnie monitoring z tej okolicy. Pani Aneta sama wyznaczyła też 1500 zł nagrody dla tego, kto dostarczy jej wiarygodnych informacji o sprawcy. Zapowiada, że jest w stanie ją nawet podwyższyć.

- Ja nie spocznę dopóki nie znajdę tego, kto to zrobił. Taka osoba wymaga przynajmniej chwilowego odizolowania od społeczeństwa, bo jeżeli dziś bestialsko znęca się nad bezbronnym kotem, jutro może skrzywdzić dziecko - zamyśla się pani Aneta.

Osoby mające informacje w tej sprawie proszone są o kontakt z inspektorkami OTOZ Animals pod numerem telefonu komórkowego 790811000, 693972837 lub z sanocką policją.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24