Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wracają do domu. Na razie tylko na święta

Małgorzata Froń
Agata i Artur Ziemniakowie spędzą święta razem. Pan Artur przyleciał do żony i dzieci z Dublina, gdzie pracuje. Czekała na niego żona i dwaj synowie - Michał i Gabriel.
Agata i Artur Ziemniakowie spędzą święta razem. Pan Artur przyleciał do żony i dzieci z Dublina, gdzie pracuje. Czekała na niego żona i dwaj synowie - Michał i Gabriel. Krzysztof Łokaj
Na lotnisku w Jasionce codziennie lądują samoloty pełne naszych rodaków. Przylatują na święta, potem wracają tam, gdzie mają prace i lepsze warunki do życia.

Agata Ziemniak z synami - 2,5-letnim Michałkiem i 5-letnim Gabrielem - witała wczoraj na podrzeszowskim lotnisku w Jasionce swojego męża Artura. Pani Agata mieszka w małej miejscowości niedaleko Sokołowa Małopolskiego. Mąż od 12 lat pracuje w Irlandii. Wczoraj po godz. 10 wysiadł z samolotu z Dublina. Przyleciał, żeby spędzić święta w rodzinnym domu. Razem z nim tym samym samolotem przyleciało ponad 150 osób.

Najbardziej tęsknię za bliskimi

- Żona z synami często do mnie przylatują, ale to nie to samo - powiedział Nowinom pan Artur po powitaniu z żoną i synkami. - Bardzo za nimi tęsknię. Tam gdzie jestem, najbardziej brakuje mi rodziny. A święta to przede wszystkim rodzina, więc nie wyobrażam sobie, żeby mnie tu nie było. Przyjechałem na parę dni, potem muszę wracać, ale w święta będą tutaj - z bliskimi, u mamy, inaczej być nie może - uśmiechał się mężczyzna. - Już się nie mogę doczekać tych wspaniałych pierogów, barszczu, kapusty. Warto dla takich chwil być w domu.

Kiedyś powrócę

Pan Artur dodał, że kiedyś może wróci na stałe do kraju. Dzisiaj tylko na chwilę może przylecieć.

- Budujemy dom pod Sokołowem, wiążę swoje plany na przyszłość z Polską, ale na razie nie ma po co wracać - ocenił. - Próbowałem w kraju zarabiać na rodzinę, ale się nie dało. Może kiedyś będzie to możliwe.

Na lotnisku w Jasionce codziennie lądują samoloty z Wielkiej Brytanii i Irlandii. To tam pracuje najwięcej osób z Podkarpacia. Dziennie przylatuje kilkaset osób, ale dużo także wylatuje.

- To głównie rodziny osób, które na stałe przeniosły się do Irlandii czy Anglii - mówi Łukasz Sikora, szef marketingu spółki lotniskowej Rzeszów-Jasionka. - Z różnych względów nie mogą odwiedzić ojczyzny, to bliscy lecą do nich.

Lecimy do siostry do Londynu

Tłum w terminalu rośnie z minuty na minutę. Coraz więcej osób przychodzi na kolejne loty, żeby powitać swoich bliskich. Są też tacy, którzy wylatują. Pani Katarzyna z Rzeszowa z mężem i córką leci do Londynu - do siostry i jej rodziny.

- Siostra nie mogła przylecieć na te święta, bo jest w ciąży, dlatego my postanowiliśmy się wybrać do nich - mówi kobieta.

Wracać, nie wracać?
Przy okazji świątecznych wizyt Polaków w kraju powraca pytanie o ich powrót na stałe. Wracać czy nie?

- Niejednokrotnie - kierując się sentymentem, emocjami, tęsknotą za bliskimi - podejmowane są decyzje o powrocie - ocenia dr Krzysztof Prendecki, socjolog z Politechniki Rzeszowskiej. - Jednak zwycięża twarde stąpanie po ziemi i racjonalny rachunek ekonomiczny. Jeśli ktoś ma w Polsce pracować za kilka złotych za godzinę, to przecież znacznie lepiej jest robić to samo, ale za kilka funtów czy euro. Przy obecnej łatwości przemieszczania się na zachód Europy, trudno z dobrodziejstw polepszenia swojego statusu materialnego nie skorzystać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24