Golba i Kuchciński po szkole średniej. Reszta posłów ma studia

A to oznacza, że poziomem wykształcenia nie odbiegają od średniej parlamentarnej.

Jak wynika z danych tegorocznego spisu powszechnego przygotowanego przez GUS, poziom wykształcenia Polaków systematycznie rośnie. Ponad połowa ma maturę albo studia. Trend znalazł też odbicie w poziomie wykształcenia klasy politycznej. Jak się okazuje - sejm mamy dobrze wyedukowany. W tej kadencji prawie 92 proc. posłów legitymuje się dyplomem wyższej uczelni.

To duży postęp, bo jeszcze trzy kadencje wstecz poselski mandat sprawowało 7 osób z wykształceniem zaledwie podstawowym. Teraz minimum to wykształcenie średnie, ale takie ma tylko 39 w gronie 460 posłów.

Zawód: poseł

Z podkarpackich parlamentarzystów najlepiej wyedukowana jest Józefa Hrynkiewicz z PiS - jest jednym z ośmiu profesorów w Sejmie. Posłów z tytułem doktora znaleźć można w sejmowych ławach 40. Są wśród nich Andrzej Szlachta z PiS (doktor nauk technicznych) i Tomasz Kulesza z PO (doktor nauk teologicznych).

Na drugim biegunie jest dwójka, która edukację zakończyła na poziomie szkoły średniej: przedsiębiorca i działacz piłkarski Mieczysław Golba z PiS oraz Marek Kuchciński z PiS, któremu matura wystarcza do pełnienia funkcji wicemarszałka. Kuchciński (absolwent policealnego studium ogrodniczego) z wyuczonym zawodem już się nie identyfikuje. Po 11 latach zasiadania w Sejmie uważa się za zawodowego parlamentarzystę i taki zawód (jako jeden z 50 posłów i jedyny z województwa podkarpackiego) wpisał w kwestionariuszu osobowym).

Nauczyciele na czele

Jak wyliczył serwis Pracujadlaciebie.pl, który prześwietlił dyplomy polskich parlamentarzystów, w Sejmie najliczniejszą grupę zawodową stanowią nauczyciele: razem z wykładowcami akademickimi jest ich 74.

Awans z ławy szkolnej do ławy sejmowej ma dla nich konkretny wymiar finansowy. Poselska pensja jest trzy razy większa niż nauczyciela dyplomowanego. Nic więc dziwnego, że niektórzy na dłużej postanowili się rozstać z zawodem nauczyciela. Na trzy kadencje pożegnał się z nim Kazimierz Moskal a uniwersyteckie korytarze na sejmowe siedem lat temu zamienił Andrzej Szlachta (obaj z PiS).

Tych, którzy zwykli narzekać na ignorancję przy uchwalaniu ustaw, zaskoczy zapewne fakt, że drugą największą siłą zawodową w polskim parlamencie są... właśnie absolwenci prawa. Ale jeśli idzie o Podkarpacie, adwokaci, radcy prawni czy notariusze raczej się po mandaty nie kwapią.

Wśród 65 posłów reprezentujących prawnicze profesje tylko jeden pochodzi z naszego regionu - Jan Bury z PSL. Lepiej reprezentowani są ekonomiści: na 46 trzech z nich reprezentuje Podkarpacie: Mieczysław Kasprzak z PSL, Jan Warzecha z PiS i Piotr Tomański z PO.

"Najmądrzejszą" partię w polskim parlamencie trudno wytypować, bo różnice są niewielkie. SLD ma 96 proc. posłów po studiach, SP - 95 proc., PO - 94 proc., PSL i PiS po 93 proc. Tylko jedno ugrupowanie wyraźnie odstaje od reszty.

- W zestawieniu najsłabiej prezentuje się Ruch Poparcia Palikota, w którym na 42 członków, tylko 28 ukończyło uczelnię wyższą.

W jego szeregach znajdziemy za to aż 13 posłów legitymujących się wykształceniem średnim, podczas gdy w PO i PiS takich osób jest 10, w PSL - 2, a w SLD i SP po jednej - mówi Agata Majchrzak z Pracujadlaciebie.pl.