Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prokuratura rozwikłała sprawę morderstw kantorowców na Podkarpaciu

Artur Drożdżak, Dorota Wilk
archiwum
Po dziesięciu latach prokuratura ustaliła sprawców brutalnych zabójstw właścicieli kantorów w Ostrowie i Przeworsku.

Zarzuty zabójstwa i usiłowania zabójstwa w tych sprawach prokuratura przedstawiła w sumie trzem mężczyznom. Dwaj z nich są już oskarżeni w innych podobnych morderstwach: zastrzelenie pięciu osób w latach 2005-2007, m.in. w Kraśniku, Myślenicach, Piotrkowie Trybunalskim oraz usiłowanie zabójstwa kolejnych dwóch, m.in. w Sosnowcu. Sąd pierwszej instancji skazał mężczyzn na dożywocie, ale wyrok jest jeszcze nieprawomocny. Trzeci podejrzany to osoba, która dotąd nie występowała w śledztwie. Nad rozwikłaniem napadów i zabójstw na Podkarpaciu pracowali najpierw miejscowi śledczy. Przesłuchali dziesiątki świadków, ale już wtedy nieoficjalnie mówili, że złapanie morderców nie będzie łatwe, bo ci byli dobrze zorganizowani i nie zostawiali po sobie śladów. Po kilku latach prokuratura umorzyła sprawy.

Piotr Krupiński, naczelnik Małopolskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Krakowie, tłumaczy, że w sprawę mogą być zmieszane inne osoby. Dlatego nie udziela informacji w tej sprawie. Tym bardziej że w przypadku tych zabójstw śledczy mają do czynienia ze zorganizowaną grupą przestępczą o charakterze zbrojnym.

Nam udało się ustalić, że zarzuty dokonania podwójnego zabójstwa w Ostrowie koło Przemyśla, kolejnego podwójnego zabójstwa w Przeworsku oraz próby uśmiercenia właściciela kantoru w Dębicy prokuratura postawiła na razie Tadeuszowi G. i Wojciechowi W. Uzupełniła im też zarzuty związane z zastrzeleniem kantorowca w Tarnowie.

Obaj mężczyźni są już oskarżeni w innych sprawach. Odpowiadają przed sądem m.in. za zastrzelenie w latach 2005-2007 pięciu osób - w Kraśniku, Tarnowie, Myślenicach i Piotrkowie Trybunalskim oraz za usiłowanie zabicia dwóch kolejnych w Sosnowcu i w Piotr-kowie Trybunalskim. Swoim ofiarom zrabowali prawie 240 tys. zł. Krakowski sąd w I instancji skazał ich już na dożywocie, ale wyrok nie jest jeszcze prawomocny. Prokuratorzy przypisują im teraz zabójstwa sprzed 10 lat, do których doszło na Podkarpaciu.

Przypomnijmy. 16 listopada 2006 r. nieznani sprawcy napadli w Ostrowie koło Przemyśla na właściciela kantoru i przed domem śmiertelnie go postrzelili z pistoletu maszynowego. Postrzelili też dwóch pracowników właściciela kantoru. Jeden z tych mężczyzn zmarł, drugi długo leczył się z ran. Wtedy zabójcy zrabowali 300 tysięcy zł. Niedługo potem napastnicy zaatakowali właściciela kantoru w Przeworsku. Strzelili mu prosto w głowę i zrabowali 100 tys. zł. Zabili też partnerkę mężczyzny.

Znów minęły dwa tygodnie i zaatakowali w Dębicy - 12 stycznia 2007 r. Według śledczych, pojawili się tutaj Tadeusz G. oraz Adam M., który wymierzył broń w stronę właściciela kantoru, ale pistolet się zaciął. Wściekły Adam M. poturbował pięściami pokrzywdzonego i uciekł. To właśnie 37-letni Adam M., mieszkaniec Kielc, do tej pory nie był znany śledczym. Policjantom udało się go namierzyć dopiero po latach żmudnego badania sprawy.

- Śledztwo ma charakter rozwojowy i swoim zakresem przedmiotowym obejmie również inne zdarzenia przestępcze, w tym także czyny, które dotychczas nie były zgłaszane przez pokrzywdzonych organom ścigania - informuje Maciej Kujawski z Prokuratury Krajowej.

Kim są podejrzani?

Decydującym o napadach był, według śledczych, Tadeusz G. To rolnik spod Kielc, plantator truskawek. To on był mózgiem całej grupy. Aktualnie odsiaduje karę 25 lat więzienia za potrójne zabójstwo pod Kielcami dokonane w 1991 r. Za to, że ze zmarłym już wspólnikiem zamordowali i okradli ukraińską rodzinę. Sprawa została rozwikłana, ale dopiero po 20 latach, a prawomocny wyrok na Tadeusza G. zapadł w 2013 r. Mężczyzna już wtedy przebywał za kratkami, oskarżony w sprawie zabójstw właścicieli kantorów. Śledczy nie mieli wątpliwości, że to on szczegółowo planował każdy taki rabunkowy skok. Wyznaczał role, dostarczał broń.

Według śledczych, podejrzani najpierw szukali ofiary, zawsze poza województwem świętokrzyskim. Nie chcieli działać na własnym terenie, żeby ktoś ich nazwisk nie powiązał z napadami. Gdy ofiara została wytypowana, jeden z mężczyzn wyruszał w teren. Poznawali zwyczaje ofiary, jej otoczenie, dowiadywali się wszystkiego dokładnie, bo w różnych składach osobowych jeździli nawet kilkadziesiąt razy na rozpoznanie miejsca napadu. Wnioskowali, że skoro zachowanie obserwowanych kantorowców się nie zmieni, to będą łatwiejszym celem. Pod tym kątem Tadeusz G. typował ofiary. Za każdym razem brał pod uwagę lokalizację kantoru, wybierał małe miasta. Ważne były dla niego zabezpieczenia kantorów, alarmy, kamery, to, czy jest kasa pancerna, czy właściciel nosi gotówkę w reklamówce, teczce, czy transportuje ją do domu.

Bandyci uderzali w porze jesiennej lub zimą, gdy dzień jest krótki, dni pochmurne, deszczowe, śnieżne. Tadeusz G. brał też pod uwagę lokalizację postojów taxi, bazarów, tam, gdzie nie ma kamer. Czasem równocześnie obserwowali kilku właścicieli kantorów, a wybierali jednego. Po podjęciu decyzji, kogo obrabować, zaczynali zabierać broń na wyjazdy, mieli jej kilka sztuk, z tłumikami, a nawet zapalniki i materiały wybuchowe. Po zabójstwach wymieniali lufy, by nie udało się zidentyfikować broni użytej w zbrodni. Tadeusz G. dawał znać uzbrojonym wspólnikom i oni mieli strzelać, jak mówił, „na klatusię”, by ranni nie mogli oddychać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24