Do tej wstrząsającej zbrodni doszło w Dzień Zaduszny w piwnicy kamienicy przy ulicy Królewskiej w Lublinie. Nastolatka zgineła od kilkunastu ciosów zadanych nożem. Sprawcą miał być 19-letni Jan W., kolega dziewczyny ze szkolnej ławy, który następnego dnia sam zgłosił się na policję i wyjawił prawdę.
- 19-letni Jan W. usłyszał zarzut zabójstwa. Przyznał się do zarzucanych mu czynów. Złożył też wyjaśnienia, których treści na tym etapie postępowania nie ujawniamy - mówiła kilka dni temu w rozmowie z dziennikarzami prokurator Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. - Decyzją sądu został już umieszczony w areszcie. Grozi mu dożywotnie pozbawienie wolności
Dwie rany śmiertelne
18-latka, którą pochowano na cmentarzu w rodzinnych stronach koło Ulanowa, zginęła od śmiertelnych ciosów zadanych w brzuch oraz szyję. Takie są wstępne ustalenia po przeprowadzonej sekcji zwłok. Pozostałe rany nie stanowiły bezpośredniego zagrożenia dla życia dziewczyny.
Charakter zadanych urazów świadczy o tym, że sytuacja była gwałtowna. Być może między mężczyzną o dziewczyną doszło do kłótni.
Śledczy o szczegółach nie mówią, ale nieoficjalnie pojawia się wersja, że sprawca i ofiara stanowili parę. Znali się od dwóch miesięcy, bowiem Jan W. od nowego roku szkolnego powtarzał klasę. Siedział z Marleną w jednej ławce, koledzy szkolni sugerują, że mogło ich łączyć uczucie. Czy zatem motywem zbrodni mogła być na przykład zazdropść lub zawód miłosny? Tego nikt nie wyklucza.
Do wielkiego miasta
Marlena pochodziła z niewielkiej, liczącej kilkuset mieszkańców wioski pod Niskiem. Do Lublina wyjechała cztery lata temu, po skończonej nauce w gimnazjum - w Lublinie uczyła się w technikum hotelarskim. Dorabiała pracując a markecie. W maju przyszłego roku miała zdawać maturę, w planach miała studia i pozostanie w Lublinie, jak wcześniej jej siostra. Te wszystkie plany przekreśliła śmierć.
W kamienicy przy ulicy Królewskiej, gdzie doszło do zbrodni, mieszka znajomy podejrzanego o zabójstwo. 19-latek bywał u niego ostatnio dość często. To on miał dać Janowi W. klucze do piwnicy, do której mężczyzna zaprowadził 18-letnią Marlenę, i w której zadał śmiertelne ciosy. Ta piwnica jest trzypoziomowa, jak mówią mieszkańcy - istne lochy. Przez grube mury nie było szans, żeby ktokolwiek usłyszał krzyki dziewczyny wołającej o pomoc.
Telefon milczał
W dniu, kiedy doszło do makabrycznej zbrodni, matka 18-bezskutecznie próbowała skontaktować się telefonicznie z córką. Jak się okazało, dziewczyna zostawiła telefon na stancji, gdzie mieszkała.
Po kolejnych godzinach bez kontaktu zaniepokojona kobieta następnego dnia rano zadzwoniła do szkoły, w której uczyła się Marlena. Dowiedziała się, że córka nie przyszła tego dnia na zajęcia.
Później udało się jej skontaktować ze współlokatorem ze stancji, na której mieszkała 18-latka. Chłopak powiedział, że Marlena nie wróciła na noc do domu. Zrozpaczona matka zgłosiła na policję zaginięcie córki.
Policjanci na dobre nie zdążyli rozpocząć poszukiwań, gdy skontaktował się z nimi Jan W. Opowiedział o zbrodni, dokonanej kilka godzin wcześniej w lochach kamienicy przy ulicy Królewskiej. Jak miał wyjaśnić, zakrwawione ciało Marleny przykrył starym materacem i wyszedł z piwnicy. Po kilku godzinach rozmyślań postanowił zgłosić się na policję.
Zgodnie z obowiązującym w Polsce kodeksem karnym sprawcy zabójstwa grozi kara od 8 do 15 lat pozbawienia wolności, 15 lat pozbawienia wolności, 25 lat pozbawienia wolności lub dożywotniego pozbawienia wolności.
ZOBACZ TEŻ: W Sądzie Okręgowym w Przemyśl zapadł wyrok dla 19-latki oskarżonej o zabójstwo 26-letniego partnera
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?