Dyrektorzy gimnazjów drżą o etaty, kurator uspokaja

Choć szczegóły reformy resort zamierza zdradzić dopiero w połowie września, w kręgach nauczycielskich już trwa dyskusja na ten temat.

- W naszej gminie jest o tyle łatwiej że wszystkie gimnazja wchodzą w skład zespołów szkół, więc są możliwości przydzielenia godzin nauczycielom. W najgorszym wypadku będą pracować na niepełnych etatach. Nie planujemy zwolnień - mówi Piotr Janowski, dyrektor ZS w Gnojnicy Dolnej, w której jest 30 nauczycieli. - Natomiast jak będzie wyglądała rekrutacja dyrektorów nowych szkół? Nie wiadomo, czy pozostaniemy na stanowiskach, czy będą nowe konkursy. Najwyżej ktoś mnie zastąpi - uśmiecha się.

I dodaje, że w dużo gorszej sytuacji są dyrektorzy samodzielnych gimnazjów, którzy po likwidacji stracą pracę razem ze swoją kadrą. Czy znajdą ją w podstawówkach i liceach, które po reformie będą w dużo lepszej sytuacji?

- Dyrektorzy tych szkół w pierwszej kolejności będą chcieli zapewnić godziny i etaty swoim nauczycielom, którzy za czasów istnienia gimnazjów mieli ich mniej. W dodatku licea są oddalone od wielu miejscowości, w których dotąd uczyli nauczyciele gimnazjalni - zauważa Bernadeta Wolan, dyrektorka ZS w Konieczkowej. - Pewna część nauczycieli planuje pewnie przejść na wcześniejszą emeryturę, ale nie będzie ich na tylu, by zatrudnieni dotąd na pełny etat pedagodzy mogli go zachować. Liczę się z tym, że będą musieli przejść na pół etatu i szukać dopełnienia w innych gminach. U nas na pewno ich nie znajdą - dodaje.

Bo na 23 nauczycieli w jej szkole aż 16 już teraz dojeżdża do kilku szkół, by uzupełnić godziny do pełnego etatu. Po likwidacji gimnazjum będzie więc jeszcze trudniej.

- Niepełny etat oznacza nie tylko niższe zarobki, ale również niewykorzystane możliwości personalne i edukacyjne. Etatu nie będą mieli nauczyciele kończący po dwa trzy kierunki studiów - kręci głową dyrektor Wolan. - To zmarnowany potencjał - dodaje.

Znaki zapytania pojawiają się także u dyrektorów liceów, którzy na reformie zyskują.

- Wszyscy byliśmy zdania, że w solidnym przygotowaniu młodzieży do egzaminu maturalnego brakowało tego ostatniego roku. Ale czy dziś 8-letnia szkoła podstawowa jest dobra z punktu widzenia nauczycieli? Wydaje mi się, że nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkich skutków, jakie przyniesie taka reforma - mówi Dorota Tarańska-Klęsk, dyrektor ZS w Tyczynie. - Jeżeli zostanie zmieniona siatka kształcenia to nauczyciele gimnazjalni będą mieli szansę znaleźć pracę. Ale niestety zależy to także od wielu innych czynników - dodaje.

Pytana o przygotowania do reformy podkarpacka kurator oświaty uspokaja, że dotychczasowe spotkania z samorządowcami pokazują, że mają oni pomysł na to, jak przystosować sieć szkół do nowych realiów.

- W zespołach szkół gimnazja będą powoli wygaszane, na bazie gimnazjów mogą powstawać szkoły podstawowe i licea, w zależności od pomysłu organów prowadzących - mówi Małgorzata Rauch, Podkarpacki Kurator Oświaty. - Pamiętajmy, że zmiana tego systemu była podyktowana wskazówkami samych samorządów, które od dawna przekazywały swoje uwagi do MEN - dodaje.

Jak zaznacza, argument, że w wyniku reformy nauczyciele nie będą mieć pracy jest chybiony, bo praca nauczyciela nie jest związana z etapem edukacyjnym. Zależy po pierwsze od siatki godzin, na którą ma wpływ ministerstwo i która na pewno ulegnie zmianie oraz od liczebności klas, na którą ma z kolei wpływ organ prowadzący.

- Są licea, które mają po 40 uczniów w jednej klasie. To daje warunki do wydzielenia dwóch klas, dających nauczycielowi pracę - wyjaśnia kurator. - Z punktu widzenia etatów nauczyciela ważna jest także demografia. A jej tendencje nie są niestety radosne. Myślę, że zapowiedziana reforma będzie próbą osłony tych etatów - dodaje.