Mieszkańcy Łańcuta są oburzeni rozbiórką zabytku

Chodzi o budynek przy ul. Sokoła. Wraz z działką kupiła go ponad trzy lata temu firma Bispol od Polskiego Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół". Wśród mieszkańców zawrzało, gdy budynek, który wybudowano w czynie społecznym, został zburzony.

- Dziwnym i strasznie obojętnym stajemy się społeczeństwem - twierdzi nasz Internauta.

- To na co nasi przodkowie zbierali pieniądze i w co włożyli sporo pracy, wtedy kiedy Polska była jeszcze pod zaborami, dziś oddajemy w ręce przedsiębiorców (…). Owszem - należy iść z duchem czasu, ale człowiek światły wie, że można połączyć tradycję z nowoczesnością, zachowując, chociaż w minimalnym stopniu charakter tego miejsca - pisze na naszym forum Jan.

Ważna jest estetyka miasta

Pojawiły się też głosy przychylne zmianom.

- Obiekt został odbudowany po drugiej wojnie światowej. Tylko przednia fasada jest starsza i pamięta czasy towarzystwa "Sokoła". (…) Fajnie, że ktoś nareszcie zainteresował się tym terenem, bo straszył od wielu lat. Podobno ma tu powstać superancki hotel i to mnie cieszy - pisze z kolei @Janek.

Potwierdza to też inwestor i zapewnia, że w sprawie konsultował się z konserwatorem zabytków. - Otrzymaliśmy pozwolenie na przebudowę budynku na hotel z restauracją - wyjaśnia Witold Sobuś, prezes firmy Bispol w Głuchowie. - Wprawdzie miała zostać jego frontowa część, ale po przystąpieniu do robót okazało się, że jest ona w bardzo złym stanie. W związku z tym konserwator zgodził się na jej rekonstrukcję - dodaje.

Będzie basen i spa

W praktyce oznacza to rozebranie i wybudowanie jej na nowo w taki sposób, by przypominała przedwojenne wejście. Prace przy jego odtworzeniu ruszą już wiosną. Budowa hotelu z restauracją ma potrwać 2-3 lata. W tym czasie rozpocznie się też budowa kolejnego budynku, w którym znajdzie się spa oraz basen. Obok planowanych inwestycji stanęła już hala, będzie się tu mieścić kryty kort tenisowy. Ma być gotowa w drugiej połowie przyszłego roku.

Mieszkańcy wytykają jednak inwestorowi, że wyciął zabytkowe drzewa. Co na to prezes? Okazuje się, że drzewa nie były zabytkowe, i wycięto tylko niektóre.

- Tylko te, które były chore i zagrażały bezpieczeństwu. Na pozostałe nie uzyskaliśmy zgody, chociaż mieszkańcy chcieli, żeby wyciąć wszystkie - podkreśla Witold Sobuś.

Chodzi o osoby, które skarżyły się na przesiadujące na nich ptaki, które zanieczyszczały teren.