Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ukradła ponad 200 tys. zł. Dostała karę w zawieszeniu

Ewa Gorczyca
Tomasz Jefimow
Pod nieobecność oskarżonej wygłoszone zostały wczoraj mowy końcowe i wyrok w procesie Ewy K., byłej szefowej działu finansowo-księgowego spółki Towarzystwo Budownictwa Społecznego - Administrator Budynków Komunalnych w Jaśle. Kobieta przez dziewięć lat pracy, korzystając ze swoich uprawnień, przywłaszczała sobie firmowe pieniądze.

Początkowo brała gotówkę z konta bankowego firmy. Czeki realizowała sama, bądź też zlecała to innym pracownikom działu i odbierała wypłacone przez nich kwoty. Potem, gdy spółka wprowadziła księgowość elektroniczną, przelewała pieniądze z konta firmy na swoje własne. Takich operacji zrobiła dziesiątki, w każdym miesiącu wzbogacała się kosztem firmy o różne kwoty - od kilkuset do kilku tysięcy zł.

Poza głównym rachunkiem firmy, korzystała też z rachunku, na którym TBS gromadził pieniądze na świadczenia socjalne i lokaty. Jako tytuły przelewów wpisywała zaliczkę na pobory, nagrodę, pożyczkę lub umowę zlecenie.

Nikt się nie zorientował bo - jak zeznawał w procesie prezes - w firmie panowała wręcz rodzinna atmosfera. Współpracownicy i przełożeni mieli zaufanie do Ewy K., ceniono ją za pracowitość.

Kiedy na koniec roku trzeba było przedstawić bilans, Ewa K. miała przygotowane przerobione dokumenty, dla potwierdzenia, że wszystko się zgadza. Na nadesłanym przez bank potwierdzeniu salda firmy naklejała w odpowiednim miejscu wycinek z wydrukowaną kwotą. Potem robiła kserokopię i podłączała do dokumentacji jako autentyk. Oryginał bankowy niszczyła.

Ewa K. podczas procesu nie zaprzeczała temu, co zrobiła, ale też nie potrafiła podać racjonalnych motywów swojego działania. Płacząc opowiadała, że nie była w stanie nad nim zapanować, choć zdawała sobie sprawę, że przestępstwo może wyjść na jaw.

Rzeczywiście - nieprawidłowości odkryła jej przełożona, która pod nieobecność Ewy K. natrafiła na fikcyjne księgowanie na koncie jednego z kontrahentów TBS. Nabrała wątpliwości i zaczęła sprawdzać inne przelewy, a następnego dnia poszła do banku po wydruki wyciągów. Gdy je zobaczyła, utwierdziła się w podejrzeniu, że są wyprowadzane pieniądze z firmy. Zadzwoniła do Ewy K. a ta od razu się przyznała.

Prokurator Anna Rogowska wnioskowała o łączną karę (za kradzież i podrabianie dokumentów) w wysokości 3,5 lat więzienia.

- Społeczna szkodliwość czynu jest znaczna, wina oskarżonej nie budzi wątpliwości - argumentowała.

Pełnomocniczka TBS, Marta Gawlewicz poparła wniosek oskarżenia, dodatkowo prosząc sąd o orzeczenie obowiązku naprawienia szkody przez Ewę K.

Ewa K. nie miała okazji wygłosić ostatniego słowa. Nie pojawiła się na wczorajszej rozprawie w Sądzie Okręgowym w Krośnie, podobnie jak na poprzednich.

Obrońca: nie będzie korzyści z izolowania oskarżonej

Obrońca Ewy K. wnosił o karę w zawieszeniu.

- Już samo prowadzenie tego postępowania było dla oskarżonej bolesnym przeżyciem, można powiedzieć upokorzeniem. Musiała stanąć twarzą w twarz z prezesem, znalazła się na pierwszych stronach gazet i portalach internetowych. Ona to strasznie przeżywała. Miałem z nią kontakt przez ostatnie pół roku i widziałem, że to było dla niej wielkim problemem - mówił mec. Cezary Wulf.

Przekonywał, że nie będzie żadnej korzyści z izolowania oskarżonej.

- Po części jestem w stanie zrozumieć argumenty pokrzywdzonego i oskarżycieli - mówił. - Nadużyła zaufania, to jest poza sporem. Skoro dopuściła się kradzieży, to niech robi wszystko, żeby szkodę naprawić. Należy jej to umożliwić. A biorąc pod uwagę jej stan zdrowia, w więzieniu całkiem się pogrąży - stwierdził.

Sąd po 40-minutowej przerwie, ogłosił wyrok. Uznał, ze Ewa K. od 30 marca 2004 roku do 1 marca 2013 roku ukradła z firmy 233 tys. 585 zł i 94 gr. Skazał ją na 2 lata pozbawienia wolności, ale warunkowo zawiesił wykonanie kary na 5 lat.

- Dla Ewy K. ta kara będzie skuteczna. Ona na drogę przestępstwa już nie wróci - argumentował sędzia Wiesław Ruszała. Dodał, że miała w pracy nienaganną opinię, była życzliwa i ogólnie lubiana.

W ciągu trzech lat od uprawomocnienia się wyroku Ewa K. ma spłacić pieniądze (co roku po 80 tys. zł).

- Kara w zawieszeniu to szansa, by mogła pracować i spłacać dług. W więzieniu nie dość, że nie mogłaby zarabiać, to jeszcze społeczeństwo musiałoby ponosić koszty jej utrzymania - dodał sędzia.

Ewa K. nie ma większego majątku. Pieniądze jak twierdzi - rozeszły się na bieżąco. Z mężem mają rozdzielność majątkową, dom przepisany został na syna.

Wyrok jest nieprawomocny. Prokuratura i strona poszkodowana nie wykluczają apelacji - decyzję podejmą po otrzymaniu pisemnego uzasadnienia. Obrona nie będzie się odwoływać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24